Photoshop za darmo. Ale nie dla każdego...
Nie wiadomo, czy w przypływie szaleństwa, czy z powodu nagłego ataku filantropii, czy też z powodu zwykłej pomyłki, Adobe na swojej stronie ...
http://applefobia.blogspot.com/2013/01/photoshop-za-darmo-ale-nie-dla-kazdego.html
Nie wiadomo, czy w przypływie szaleństwa, czy z powodu nagłego ataku filantropii, czy też z powodu zwykłej pomyłki, Adobe na swojej stronie udostępniło do pobrania pakiet Creative Suite 2. Za darmo. No i się zaczęło...
Pakiet graficzny Adobe to już dość leciwy klasyk, bo z 2005 roku, ale darowanemu koniowi nie zagląda się przecież w PESEL i sporo osób ściągnęło sobie darmowy soft. Chwilę później zrobiło się zamieszanie, bo Adobe ogłosiło, że jednak nie miało zamiaru udostępniać CS2 każdemu, a tylko posiadaczom kont Adobe ID. O zamieszaniu przeczytacie sobie tutaj, a ja zajmę się tym, co najbardziej smakowite w całej tej historii.
Wiadomo, jak to w życiu bywa z darmochą - kto pobrał, ten próbował skonsumować. I tutaj zaczęły się schody. Konkretnie schody zaczęły się dla posiadaczy Maków, wiecznie poszkodowanych przez innowacyjność swojej ukochanej firmy. Pececiarze natomiast nie musieli korzystać ze schodów, bowiem Winda jeździła bez problemów.
Jeśli ktoś nie zrozumiał powyższej, głębokiej i wyrafinowanej metafory, z której jestem bardzo dumny, to spieszę z wyjaśnieniem. Okazało się, ściągnięty pakiet CS2 daje się zainstalować na każdym pececie - zarówno na antyku z 2005 roku, jak i na nowych maszynach z Windows 7. I działa. Natomiast makjuzerzy, którzy połaszczyli się na darmochę od Adobe, mogą ją sobie co najwyżej wypalić na płytce. Oczywiście pod warunkiem, że ich ultranowoczesne maszyny mają napęd optyczny, bo z tym ostatnio jest coraz gorzej.
Jak się przekonali makjuzerzy, aby odpalić CS2 w jabłkowej wersji, należy posiadać antycznego Maka z procesorem PowerPC i z równie leciwym OS. Na nowszych maszynach nie ruszy ni cholery, choć byłoby to doskonałe narzędzie dla początkujących kreatywnych profesjonalistów w wieku 12-17 lat, którym rodzice kupili wyżebranego szantażem emocjonalnym Maka, ale na Photoshopa już nie wystarczyło.
Myślę, że ta sytuacja wiele mówi o podejściu do klienta oraz o kompatybilności systemów operacyjnych. Na dowolnym pececie z Windą na ogół nie ma problemu z uruchomieniem nawet bardzo starych programów i gier. Można tylko zachwycić się ich tempem działania. Wszystko jest zgodne wstecz, bo komuś chciało się o to zadbać.
Natomiast w rezerwacie Apple każda zmiana komputera czy systemu operacyjnego na nowy przypomina grupowy seks po ciemku w kolonii transwestytów w Rio - nigdy nie wiadomo, co ci się trafi i czy styknie ci hardware'u do nowych wymagań. Jak chociażby przy aktualizacji OS X do wersji 10.8, kiedy to przestały działać paroletnie Maki. Używanie Maka to jak rosyjska ruletka. Tyle że na odwrót - masz szczęście, gdy odpali...
Pakiet graficzny Adobe to już dość leciwy klasyk, bo z 2005 roku, ale darowanemu koniowi nie zagląda się przecież w PESEL i sporo osób ściągnęło sobie darmowy soft. Chwilę później zrobiło się zamieszanie, bo Adobe ogłosiło, że jednak nie miało zamiaru udostępniać CS2 każdemu, a tylko posiadaczom kont Adobe ID. O zamieszaniu przeczytacie sobie tutaj, a ja zajmę się tym, co najbardziej smakowite w całej tej historii.
Wiadomo, jak to w życiu bywa z darmochą - kto pobrał, ten próbował skonsumować. I tutaj zaczęły się schody. Konkretnie schody zaczęły się dla posiadaczy Maków, wiecznie poszkodowanych przez innowacyjność swojej ukochanej firmy. Pececiarze natomiast nie musieli korzystać ze schodów, bowiem Winda jeździła bez problemów.
Jeśli ktoś nie zrozumiał powyższej, głębokiej i wyrafinowanej metafory, z której jestem bardzo dumny, to spieszę z wyjaśnieniem. Okazało się, ściągnięty pakiet CS2 daje się zainstalować na każdym pececie - zarówno na antyku z 2005 roku, jak i na nowych maszynach z Windows 7. I działa. Natomiast makjuzerzy, którzy połaszczyli się na darmochę od Adobe, mogą ją sobie co najwyżej wypalić na płytce. Oczywiście pod warunkiem, że ich ultranowoczesne maszyny mają napęd optyczny, bo z tym ostatnio jest coraz gorzej.
Jak się przekonali makjuzerzy, aby odpalić CS2 w jabłkowej wersji, należy posiadać antycznego Maka z procesorem PowerPC i z równie leciwym OS. Na nowszych maszynach nie ruszy ni cholery, choć byłoby to doskonałe narzędzie dla początkujących kreatywnych profesjonalistów w wieku 12-17 lat, którym rodzice kupili wyżebranego szantażem emocjonalnym Maka, ale na Photoshopa już nie wystarczyło.
Myślę, że ta sytuacja wiele mówi o podejściu do klienta oraz o kompatybilności systemów operacyjnych. Na dowolnym pececie z Windą na ogół nie ma problemu z uruchomieniem nawet bardzo starych programów i gier. Można tylko zachwycić się ich tempem działania. Wszystko jest zgodne wstecz, bo komuś chciało się o to zadbać.
Natomiast w rezerwacie Apple każda zmiana komputera czy systemu operacyjnego na nowy przypomina grupowy seks po ciemku w kolonii transwestytów w Rio - nigdy nie wiadomo, co ci się trafi i czy styknie ci hardware'u do nowych wymagań. Jak chociażby przy aktualizacji OS X do wersji 10.8, kiedy to przestały działać paroletnie Maki. Używanie Maka to jak rosyjska ruletka. Tyle że na odwrót - masz szczęście, gdy odpali...