Niepoprawni optymiści
Znowu zaroiło się od analityków giełdowych pracujących metodą "wishful thinking". Na nadchodzące lato zapowiadają akcje Apple po 7...
http://applefobia.blogspot.com/2013/01/niepoprawni-optymisci.html
Znowu zaroiło się od analityków giełdowych pracujących metodą "wishful thinking". Na nadchodzące lato zapowiadają akcje Apple po 700 dolców. Optymiści...
W zasadzie to również ja, idąc tym tropem, mógłbym prognozować na kwiecień odwiedzalność Applefobii na poziomie 5 milionów wejść miesięcznie. Tyle tylko, że mam świadomość, że to nierealne. Przynajmniej do czasu, aż nie zacznę częściej publikować zdjęć z cyckami...
Na szczęście zniknęli już specjaliści-wróżbici, którzy zapowiadali akcje Apple po 2000 dolców. Dostali podwójną dawkę bromu, parę elektrowstrząsów, wygodniejsze kaftany i siedzą teraz cicho, robiąc pod siebie.
Niemniej jednak wciąż pojawiają się niepoprawni optymiści, którzy wymyślili sobie, że latem akcje Apple wrócą do poziomu 700 dolarów, a nawet go przebiją. Ciekawe na jakiej podstawie? Apple właśnie wczoraj ogłosiło swoje wyniki finansowe za pierwszy kwartał. I co? Fanboje aż się zachłystują ślinką, że wyniki są rewelacyjne i lepsze niż kiedykolwiek, a jednak ich wpływ na kurs akcji jest taki, że Apple nadal cyklinuje parkiet na poziomie 500 dolców, do którego najwyraźniej bardzo się przywiązało. To już ja mam większy wpływ na PKB Gabonu, kupując orzeszki ziemne...
Żeby ostro pójść w górę, Apple potrzebowałoby produktu, który zawładnie światem, wprawi ludzi w amok, zrobi rewolucję i zmieni reguły gry. O ile wiem, od czasu wynalezienia ciepłej wody nie stało się nic takiego. I nie stanie, bo co Apple ma do zaoferowania w najbliższej przyszłości? Większy telefon? Hmm... Gdzieś to już widziałem. Telewizor, który będzie po prostu dużym iPadem z pilotem? Laptop z matową matrycą? Amazing w czopkach? Chociaż... ja wiem... to ostatnie to mógłby być hit...
W zasadzie to również ja, idąc tym tropem, mógłbym prognozować na kwiecień odwiedzalność Applefobii na poziomie 5 milionów wejść miesięcznie. Tyle tylko, że mam świadomość, że to nierealne. Przynajmniej do czasu, aż nie zacznę częściej publikować zdjęć z cyckami...
Na szczęście zniknęli już specjaliści-wróżbici, którzy zapowiadali akcje Apple po 2000 dolców. Dostali podwójną dawkę bromu, parę elektrowstrząsów, wygodniejsze kaftany i siedzą teraz cicho, robiąc pod siebie.
Niemniej jednak wciąż pojawiają się niepoprawni optymiści, którzy wymyślili sobie, że latem akcje Apple wrócą do poziomu 700 dolarów, a nawet go przebiją. Ciekawe na jakiej podstawie? Apple właśnie wczoraj ogłosiło swoje wyniki finansowe za pierwszy kwartał. I co? Fanboje aż się zachłystują ślinką, że wyniki są rewelacyjne i lepsze niż kiedykolwiek, a jednak ich wpływ na kurs akcji jest taki, że Apple nadal cyklinuje parkiet na poziomie 500 dolców, do którego najwyraźniej bardzo się przywiązało. To już ja mam większy wpływ na PKB Gabonu, kupując orzeszki ziemne...
Żeby ostro pójść w górę, Apple potrzebowałoby produktu, który zawładnie światem, wprawi ludzi w amok, zrobi rewolucję i zmieni reguły gry. O ile wiem, od czasu wynalezienia ciepłej wody nie stało się nic takiego. I nie stanie, bo co Apple ma do zaoferowania w najbliższej przyszłości? Większy telefon? Hmm... Gdzieś to już widziałem. Telewizor, który będzie po prostu dużym iPadem z pilotem? Laptop z matową matrycą? Amazing w czopkach? Chociaż... ja wiem... to ostatnie to mógłby być hit...