PhotoFast znowu straszy
Na targach CES po raz kolejny pojawiło się akcesorium, które już wielokrotnie opisywałem . Wciąż wraca jak bumerang na gumce od majtek, a j...
http://applefobia.blogspot.com/2013/01/photofast-znowu-straszy.html
Na targach CES po raz kolejny pojawiło się akcesorium, które już wielokrotnie opisywałem. Wciąż wraca jak bumerang na gumce od majtek, a jego nieustająca obecność zaczyna być już przykra, bo jak długo można się obnosić z kalectwem iPhona?
Uwidocznione na rycinie powyżej ustrojstwo o nazwie PhotoFast, ma zapewnić "łatwy transfer plików pomiędzy Makiem i iGadżetami". Oczywiście wedle standardów przyjętych w rezerwacie Apple, bo w normalnym świecie nie trzeba kupować klocka za 100 dolców (w najtańszej wersji!) i instalować specjalnego oprogramowania, aby przenieść parę plików między urządzeniami.
Zazwyczaj wystarcza do tego banalny kabel USB, karta pamięci za parę złotych albo łączność bezprzewodowa przez WiFi czy Bluetooth. No, ale nie zapominajmy, że świat Apple zaczyna się tam, gdzie zaginęła Atlantyda, a iGadżety, przypięte do USB, chronią dostępu do zawartości swej pamięci niczym debil na maturze z fizyki.
Wciąż zadziwia mnie kuriozalność tego wynalazku. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że mimo upływu czasu i rozwoju technologii, PhotoFast wciąż jest atrakcyjnym dla fanbojów sposobem na przenoszenie plików pomiędzy urządzeniami, które podobno należą do jednego perfekcyjnego ekosystemu.
Jedyne co się zmienia, to rosnąca ilość przejściówek koniecznych do podłączenia PhotoFast do najnowszych gadżetów Apple. Tak jak to widać na powyższej rycinie, gdzie aby podłączyć PhotoFast do Fajfona, trzeba dopiąć jeszcze przejściówkę 30-pin/Ligntning. Estetycznie i intuicyjnie, nieprawdaż? Zrobilibyście coś takiego swojemu telefonowi?
Ja tam się być może nie znam, ale dla mnie intuicyjne jest przypięcie telefonu wprost do komputera i grzebanie w plikach z równą łatwością jak widelcem po talerzu. Ziemniaczki na lewo, mięsko na prawo, a suróweczka pod serwetkę. Albo na odwrót. No, chyba że ktoś gustuje w nierozbieralnym sushi...
Źródło i zdjęcie: Cult of Mac