Lightning na CES 2013 czyli "WTF, gdzie te akcesoria?"
Chyba jestem złośliwym i pozbawionym empatii potworem, bo uśmiałem się serdecznie, śledząc najpierw pełen nadziei entuzjazm, a potem gorzkie...
http://applefobia.blogspot.com/2013/01/lightning-na-ces-2013-czyli-wtf-gdzie.html
Chyba jestem złośliwym i pozbawionym empatii potworem, bo uśmiałem się serdecznie, śledząc najpierw pełen nadziei entuzjazm, a potem gorzkie rozczarowanie fanbojów Apple, czekających na niezliczone akcesoria do Lightninga na targach CES 2013. Się nie doczekali...
Zaczęło się od buńczucznego tytułu w Cult fo Mac - "Lightning accessories will be big this year", gdzie autor zachwycał się niezwykłym potencjałem i możliwościami nowego gniazdka Lightning, które Apple montuje ostatnio do swoich zabawek i wieszczył ogromny wysyp akcesoriów do Lightninga na tegorocznych targach CES.
No i przejechał się jak pielgrzymka w zatrzaśniętym autobusie do Lichenia i z powrotem. Z powodu rozczarowania i odwodnienia zasłabł przy biurku i poprosił o urlop zdrowotny, a jego redakcyjny kolega napisał bolesny artykuł pod wiele mówiącym tytułem "Where the hell are all the lightning accessories at ces 2013?"
Wygląda na to że, fanboje nigdy niczego się nie nauczą i nigdy nie wyciągają żadnych wniosków z obserwacji rzeczywistości. Można się przecież było spodziewać, że z Lightningiem będzie tak samo, jak z nieszczęsnym Thunderboltem, gdzie akcesoria były rzadsze niż uzębienie menela i kosztowały tyle co 6-osobowa wyprawa na Czomolungmę. Efekt jest taki, że wszystkie akcesoria do Lightninga wystawione w tym roku na CES dałoby się zmieścić w pudełku po iMaku 27".
Apple zgodnie z wieloletnią tradycją ponownie wystrychnęło na dudka swoich otumanionych propagandą fanów. Mówiono im, że Lightning to wielofunkcyjne, rewolucyjne i przyszłościowe złącze, a okazało się, że jego funkcjonalność ogranicza się jedynie do stymulacji sprzedaży wszelkich możliwych przejściówek klasy "Ligtntning-reszta świata". Innymi słowy, Lightning przydaje się fanbojom jak sztuczna szczęka kangurowi.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego na CES 2013 zabrakło akcesoriów do iPhonów i iPadów z Lightningiem, to odpowiedź jest dość prosta. Skoro można robić akcesoria USB, pasujące do wszystkich urządzeń świata, to po cholerę się pakować do rezerwatu? Tym bardziej, że los akcesoriów do Lightninga zależy od kaprysów Apple, które nie dość że zdziera za licencjonowanie łącza, to jeszcze ściga i blokuje niezależnych producentów.
Oczywiście najbardziej poszkodowani przez pazerność Apple są nie producenci akcesoriów, ale wierni fanboje, którzy zostali na lodzie z bezużytecznym gniazdkiem, do którego mogą sobie teraz wtykać zakupione za paskarskie ceny przejściówki od Apple. Szykuje się świetna zabawa, bo Lightning "ma jeszcze jedną fantastyczną zaletę: jest dwustronny. Inaczej mówiąc, nie da się go źle podłączyć"*
* cytat oczywiście ze strony Apple :)
Zaczęło się od buńczucznego tytułu w Cult fo Mac - "Lightning accessories will be big this year", gdzie autor zachwycał się niezwykłym potencjałem i możliwościami nowego gniazdka Lightning, które Apple montuje ostatnio do swoich zabawek i wieszczył ogromny wysyp akcesoriów do Lightninga na tegorocznych targach CES.
No i przejechał się jak pielgrzymka w zatrzaśniętym autobusie do Lichenia i z powrotem. Z powodu rozczarowania i odwodnienia zasłabł przy biurku i poprosił o urlop zdrowotny, a jego redakcyjny kolega napisał bolesny artykuł pod wiele mówiącym tytułem "Where the hell are all the lightning accessories at ces 2013?"
Wygląda na to że, fanboje nigdy niczego się nie nauczą i nigdy nie wyciągają żadnych wniosków z obserwacji rzeczywistości. Można się przecież było spodziewać, że z Lightningiem będzie tak samo, jak z nieszczęsnym Thunderboltem, gdzie akcesoria były rzadsze niż uzębienie menela i kosztowały tyle co 6-osobowa wyprawa na Czomolungmę. Efekt jest taki, że wszystkie akcesoria do Lightninga wystawione w tym roku na CES dałoby się zmieścić w pudełku po iMaku 27".
Apple zgodnie z wieloletnią tradycją ponownie wystrychnęło na dudka swoich otumanionych propagandą fanów. Mówiono im, że Lightning to wielofunkcyjne, rewolucyjne i przyszłościowe złącze, a okazało się, że jego funkcjonalność ogranicza się jedynie do stymulacji sprzedaży wszelkich możliwych przejściówek klasy "Ligtntning-reszta świata". Innymi słowy, Lightning przydaje się fanbojom jak sztuczna szczęka kangurowi.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego na CES 2013 zabrakło akcesoriów do iPhonów i iPadów z Lightningiem, to odpowiedź jest dość prosta. Skoro można robić akcesoria USB, pasujące do wszystkich urządzeń świata, to po cholerę się pakować do rezerwatu? Tym bardziej, że los akcesoriów do Lightninga zależy od kaprysów Apple, które nie dość że zdziera za licencjonowanie łącza, to jeszcze ściga i blokuje niezależnych producentów.
Oczywiście najbardziej poszkodowani przez pazerność Apple są nie producenci akcesoriów, ale wierni fanboje, którzy zostali na lodzie z bezużytecznym gniazdkiem, do którego mogą sobie teraz wtykać zakupione za paskarskie ceny przejściówki od Apple. Szykuje się świetna zabawa, bo Lightning "ma jeszcze jedną fantastyczną zaletę: jest dwustronny. Inaczej mówiąc, nie da się go źle podłączyć"*
* cytat oczywiście ze strony Apple :)