Apple to banda dupków
Pod tym śmiałym sloganem reklamowym z chęcią podpisałbym się obiema rękami (razem z borsukiem), ale niestety nie jestem autorem tego hasła. ...
http://applefobia.blogspot.com/2012/12/apple-to-banda-dupkow.html
Pod tym śmiałym sloganem reklamowym z chęcią podpisałbym się obiema rękami (razem z borsukiem), ale niestety nie jestem autorem tego hasła. Tę dosadną, wyrażoną w prostych żołnierskich słowach opinię o Apple wygłosił niejaki Jamie Siminoff - autor udupionego przez Apple projektu na Kickstarterze...
A to było tak: Siminoff wraz z ekipą znaną jako Edison Jr, opracował i umieścił na KickStarterze projekt uniwersalnej ładowarki do urządzeń mobilnych - m.in. również do gadżetów Apple. Jak widać na powyższej rycinie - ładowarka jest biała i nazywa się POP. Zwał jak zwał, nie w tym rzecz.
Sama idea nie jest zanadto odkrywcza - wszak takie chargery z pęczkiem wszelakich możliwych końcówek można bez trudu kupić na rynku - ale urządzenie cieszyło się na Kickstarterze dużym zainteresowaniem i autorzy zebrali sporą kwotę na swój projekt.
Twórcy POP-a przejechali się jednak na swej kreatywności i odwadze. Poza wtyczką MicroUSB, typową dla urządzeń ze skrzypiącym Androidem, poważyli się równocześnie zamontować w POP-ie cudowne 30-pinowe złącze dock dla urządzeń Apple, oraz jego najnowszą i jeszcze cudowniejszą wersję, czyli Lightning.
Tego dla Apple było za wiele. Najpierw krętacze z Cupertino wodzili ludzi z Edison Jr za nos i nie chcieli wydać żadnej konkretnej decyzji odnośnie licencjonowania złączy, a w chwili, gdy POP zebrał już na Kickstarterze 140.000 dolarów, powiedzieli "nie". Nie, bo nie.
Oficjalnie poszło o to, że według jakichś wyssanych z palca zaleceń Apple, nie można równocześnie oferować dostępu do obu standardów docka - starego 30-pinowego oraz Lightninga. Ciekawe, dlaczego? Po mojemu w Cupertino nie mogli po prostu znieść tego, że ich cudowne iGadżety mogą leżeć podłączone do tej samej ładowarki, co skrzypiące Androidy. Taka uniwersalność i ekumenizm jest wszak nie do zaakceptowania w ksenofobicznym świecie Apple.
Wcale się nie dziwię, że Jamie Siminoff był laskaw powiedzieć:
Bo nie!
Żródło: Cult of Mac
A to było tak: Siminoff wraz z ekipą znaną jako Edison Jr, opracował i umieścił na KickStarterze projekt uniwersalnej ładowarki do urządzeń mobilnych - m.in. również do gadżetów Apple. Jak widać na powyższej rycinie - ładowarka jest biała i nazywa się POP. Zwał jak zwał, nie w tym rzecz.
Sama idea nie jest zanadto odkrywcza - wszak takie chargery z pęczkiem wszelakich możliwych końcówek można bez trudu kupić na rynku - ale urządzenie cieszyło się na Kickstarterze dużym zainteresowaniem i autorzy zebrali sporą kwotę na swój projekt.
Twórcy POP-a przejechali się jednak na swej kreatywności i odwadze. Poza wtyczką MicroUSB, typową dla urządzeń ze skrzypiącym Androidem, poważyli się równocześnie zamontować w POP-ie cudowne 30-pinowe złącze dock dla urządzeń Apple, oraz jego najnowszą i jeszcze cudowniejszą wersję, czyli Lightning.
Tego dla Apple było za wiele. Najpierw krętacze z Cupertino wodzili ludzi z Edison Jr za nos i nie chcieli wydać żadnej konkretnej decyzji odnośnie licencjonowania złączy, a w chwili, gdy POP zebrał już na Kickstarterze 140.000 dolarów, powiedzieli "nie". Nie, bo nie.
Oficjalnie poszło o to, że według jakichś wyssanych z palca zaleceń Apple, nie można równocześnie oferować dostępu do obu standardów docka - starego 30-pinowego oraz Lightninga. Ciekawe, dlaczego? Po mojemu w Cupertino nie mogli po prostu znieść tego, że ich cudowne iGadżety mogą leżeć podłączone do tej samej ładowarki, co skrzypiące Androidy. Taka uniwersalność i ekumenizm jest wszak nie do zaakceptowania w ksenofobicznym świecie Apple.
Wcale się nie dziwię, że Jamie Siminoff był laskaw powiedzieć:
“We are pissed. I think they are being a bunch of assholes, and I think they’re hurting their customers.”co jest dość łagodnym określeniem postawy Apple, która spowodowała że twórcy POP-a są w d.pie ciemnej, a jego potencjalni użytkownicy nie mają szans ładować starych i nowych iGadżetów Apple równocześnie. Nie dość, że projekt nie może dojść do skutku, to Edison Jr musi teraz zwrócić kasę wszystkim darczyńcom i zapłacić masę opłat związanych z wdrożeniem projektu.
Bo nie!
Żródło: Cult of Mac