applefobia
Applefobia


Loading...

Do czego tak naprawdę służą emotikony w iPhonie?

Mogłoby się wydawać, że wprowadzone niedawno do iOS emotikony są jedynie próbą stworzenia systemu wyrażania emocji bez znajomości sztuki p...



Mogłoby się wydawać, że wprowadzone niedawno do iOS emotikony są jedynie próbą stworzenia systemu wyrażania emocji bez znajomości sztuki pisania, opracowanego przez Apple dla większości użytkowników iPhonów, czyli półanalfabetów i ubogiej intelektualnie gimbazy. Okazuje się jednak, że emotikony to również groźne narzędzie hackerskie...

Hacking, a w przypadku rezerwatu Apple - hakierstwo, to poważna sprawa. Najnowsze odkrycie z dziedziny jabłkowego hakierstwa obrazkowego dowodzi, że nie można lekceważyć potencjału iOS i odnosić się lekceważąco do przełomowych technologii z Cupertino w rodzaju powykrzywianych twarzyczek czy animowanej kupy...



Otóż jak donoszą media, iPhona można profesjonalnie zhakować bez użycia zaawansowanych narzędzi, elektroniki czy specjalnych programów - da się to zrobić to z kumplem ot tak sobie, w czasie przerwy w szkole albo hipsterskiej posiadówki na schodach nad Wisłą, Wystarczą dwa iPhony (optymalna konfiguracja do wykonania tzw. cross-hackingu), abyście obaj z kumplem chodzili w glorii i chwale najlepszych hakierów na dzielni. Jeden hackuje drugiego, potem zmiana - i już czeka na was wieczna sława.

Procedura hackowania iPhona jest tak durna i pokrętna, że mógł ją wymyślić tylko znudzony gimbus zatrzaśnięty przez kumpli w kiblu, albo naprany butaprenem inżynier z Cupertino świeżo po lobotomii mózgu. Nie mam siły tego tłumaczyć własnymi słowami, więc cytuję źródło:

Najpierw należy zadzwonić na atakowany iPhone z drugiego telefonu. Następnie na atakowanym urządzeniu nie odbieramy połączenia - wybieramy ikonkę wiadomości. Zamiast wybrać posunięty przez iOS tekst taki jak "nie mogę rozmawiać" wybieramy tworzenie własnej wiadomości. W jej treści zamiast słów wpisujemy trzy dowolne emotikony. Następnie trzeba głosowo wywołać Siri i nakazać jej włączenie menu Ustawienia - przytrzymujemy przycisk Home i wydajemy komendę głosową.  Asystentka odpowie, że nie może tego zrobić gdyż telefon jest zablokowany. Wtedy z drugiego telefonu ponownie dzwonimy do ofiary. Ponownie wybieramy tworzenie własnej wiadomości...

Efektem tego epickiego emotikonowego hackingu jest uzyskanie całkowicie niespodziewanego i nielegalnego dostępu do zdjęć zgromadzonych w iPhonie - a więc do fascynującego zbioru słitfoci kotów, trampków, porozlewanej kawy ze Starbucksa, cycków i kreatywnie upozowanych selfiaków walonych w windzie lub łazience. Jest o co walczyć...

Tak się zastanawiam, kto to wymyślił i czym się naćpał, że pragmatyczna skądinąd idea hackingu zabłądziła na bezdroża absurdu i klikania emotikon. Oczywiście istnieje też podbudowująca podupadłe ego ajfoniarzy teoria, że to ściśle tajny, zakamuflowany backdoor dla służb bezpieczeństwa. Hmm... wydaje mi się, że służby mają lepsze sposoby, niż babranie się w uśmiechniętej kupie, żeby obejrzeć parę prywatnych słitfoci. Ale pewnie się mylę...






Źródło: GW
iphone 7420849236471583113

Strona główna item

Bądź na bieżąco



REKLAMY






Losowy wpis z archiwum