Mysz, jakiej jeszcze nie było. I nie będzie.
Wszyscy wiemy, że MacBooki posiadają najdoskonalszy na świecie, super zaawansowany gładzik, na którym uwielbiają pracować wszyscy kreatywni ...
http://applefobia.blogspot.com/2013/01/mysz-jakiej-jeszcze-nie-byo-i-nie-bedzie.html
Wszyscy wiemy, że MacBooki posiadają najdoskonalszy na świecie, super zaawansowany gładzik, na którym uwielbiają pracować wszyscy kreatywni profesjonaliści. Ale co zrobić, gdy trackpad nie wystarcza i konieczne jest użycie myszy? Na przykład do profesjonalnego narysowania komuś wąsów w Photoshopie CS2...
Oczywiście najprostszym wyjściem wydaje się założenie butów z krokodylkiem, założenie hipsterskiego kapelutka i pójście do najbliższego sklepu komputerowego (przemykając się pod ścianami dla uniknięcia skinów i innych homofobów), aby tam za parę złotych kupić jakąś myszkę. A jeśli brzydzicie się kablami, można zaszaleć i zainwestować stówkę albo dwie w coś bezprzewodowego.
Ale prawdziwi kreatywni profesjonaliści nie idą na taką łatwiznę i taniochę dla motłochu. To dla nich powstał Mauz - koncepcja zaawansowanej myszy, złożonej z iPhona, dongla i oprogramowania. Kto by tam się pieprzył z myszką za stówkę i ryzykował chodzenie po mieście bez ochroniarzy, skoro można to zrobić w sposób, na jaki jeszcze nikt nie wpadł.
Wystarczy podłączyć do iPhona, którego wszak posiada każdy szanujący się kreatywny profesjonalista, elegancki dinks za 70 dolców, wgrać na Maka odpowiednie oprogramowanie i już mamy genialną w swojej prostocie i funkcjonalną myszkę do Maka za imponujące 3000 zł.
Oczywiście Mauz ma całą masę funkcji - podłączony do iPhona odczytuje gesty, steruje multimediami, wiąże krawaty, leczy trądzik i robi milion innych, niezwykle przydatnych rzeczy, o których możecie sobie przeczytać tutaj, ale mnie urzekła wyjątkowo idiotyczna koncepcja, żeby z przepłaconego telefonu zrobić jeszcze bardziej przepłaconą myszkę do komputera. Z czasem pracy wynoszącym maksymalnie 6 godzin... Po prostu majstersztyk!
Dość problematyczną sprawą wydaje się używanie Mauz z Fajfonem, wyposażonym w przełomowe złącze Lightning. Dongle od Mauz ma stare złącze 30-pinowe, przeznaczone do iPhona 4/4S, ale dla chcącego nic trudnego. Żaden prawdziwy fanboj nie ugnie się przed trudnościami. Od czego są przejściówki...
Po wpięciu wszystkich niezbędnych dodatków do Fajfona można spokojnie działać dalej. Należy tylko uważać, żeby w czasie pracy nie zrzucić MacBooka ze stolika w Starbucksie, nie uszkodzić jąder współpasażerowi w pociągu albo nie uchybić kelnerce w restauracji. No i lepiej, żeby nikt nie zadzwonił do was w czasie pracy...
Jeśli uważacie, że używanie ciężkiej, nieergonomicznej, śliskiej i rozgrzanej myszy o ponadnormatywnych gabarytach jest szczytem marzeń każdego hipstera, to pewnie macie rację. Ja jednak zostanę przy swoim Logitechu. A tak przy okazji - chciałbym widzieć minę użytkownika Mauz-a, gdy odkryje po paru godzinach szurania po stole, że plecki od iPhona wyglądają jak podwozie 15-letniego UAZ-a.
PS. Ciekawe, kto pierwszy wpadnie na pomysł podłączenia Mauz do iPada...
Oczywiście najprostszym wyjściem wydaje się założenie butów z krokodylkiem, założenie hipsterskiego kapelutka i pójście do najbliższego sklepu komputerowego (przemykając się pod ścianami dla uniknięcia skinów i innych homofobów), aby tam za parę złotych kupić jakąś myszkę. A jeśli brzydzicie się kablami, można zaszaleć i zainwestować stówkę albo dwie w coś bezprzewodowego.
Ale prawdziwi kreatywni profesjonaliści nie idą na taką łatwiznę i taniochę dla motłochu. To dla nich powstał Mauz - koncepcja zaawansowanej myszy, złożonej z iPhona, dongla i oprogramowania. Kto by tam się pieprzył z myszką za stówkę i ryzykował chodzenie po mieście bez ochroniarzy, skoro można to zrobić w sposób, na jaki jeszcze nikt nie wpadł.
Wystarczy podłączyć do iPhona, którego wszak posiada każdy szanujący się kreatywny profesjonalista, elegancki dinks za 70 dolców, wgrać na Maka odpowiednie oprogramowanie i już mamy genialną w swojej prostocie i funkcjonalną myszkę do Maka za imponujące 3000 zł.
Oczywiście Mauz ma całą masę funkcji - podłączony do iPhona odczytuje gesty, steruje multimediami, wiąże krawaty, leczy trądzik i robi milion innych, niezwykle przydatnych rzeczy, o których możecie sobie przeczytać tutaj, ale mnie urzekła wyjątkowo idiotyczna koncepcja, żeby z przepłaconego telefonu zrobić jeszcze bardziej przepłaconą myszkę do komputera. Z czasem pracy wynoszącym maksymalnie 6 godzin... Po prostu majstersztyk!
Dość problematyczną sprawą wydaje się używanie Mauz z Fajfonem, wyposażonym w przełomowe złącze Lightning. Dongle od Mauz ma stare złącze 30-pinowe, przeznaczone do iPhona 4/4S, ale dla chcącego nic trudnego. Żaden prawdziwy fanboj nie ugnie się przed trudnościami. Od czego są przejściówki...
Po wpięciu wszystkich niezbędnych dodatków do Fajfona można spokojnie działać dalej. Należy tylko uważać, żeby w czasie pracy nie zrzucić MacBooka ze stolika w Starbucksie, nie uszkodzić jąder współpasażerowi w pociągu albo nie uchybić kelnerce w restauracji. No i lepiej, żeby nikt nie zadzwonił do was w czasie pracy...
Jeśli uważacie, że używanie ciężkiej, nieergonomicznej, śliskiej i rozgrzanej myszy o ponadnormatywnych gabarytach jest szczytem marzeń każdego hipstera, to pewnie macie rację. Ja jednak zostanę przy swoim Logitechu. A tak przy okazji - chciałbym widzieć minę użytkownika Mauz-a, gdy odkryje po paru godzinach szurania po stole, że plecki od iPhona wyglądają jak podwozie 15-letniego UAZ-a.
PS. Ciekawe, kto pierwszy wpadnie na pomysł podłączenia Mauz do iPada...