Pokój między Apple i Samsungiem? Akurat...
Od paru dni w mediach pojawia się informacja o rychłym spotkaniu szefów Apple i Samsunga, które będzie miało na celu pokojowe rozwiązanie ...
http://applefobia.blogspot.com/2014/01/pokoj-miedzy-apple-i-samsungiem.html
Od paru dni w mediach pojawia się informacja o rychłym spotkaniu szefów Apple i Samsunga, które będzie miało na celu pokojowe rozwiązanie konfliktu i zażegnanie trwającej od wielu lat wojny patentowej.
Nie bardzo wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł tego spotkania i jakimi względami się kierował. Dobry motyw miało Apple, które tylko w ubiegłym roku wydało 60 milionów dolarów na prawników, zajmujących się wyłącznie wojenką z Samsungiem. 60 dużych baniek to sporo kasy. Taka oszczędność pozwoliłaby na pięciodniowe dofinansowanie działu R&D, w pocie czoła wymyślającego to, co Samsung ukradł im pół roku wcześniej. Równie dobre powody do ugody miał Samsung, który na mocy zasądzonych wyroków o rzekome plagiaty i kradzieże patentów ma do zapłacenia Apple równowartość kwartalnej pracy kupertyńskiego działu R&D.
Wojenka patentowa między Apple i Samsungiem trwa już tak długo, że mało kto pamięta o co poszło i coraz mniej jest w niej argumentów, a coraz więcej po prostu prób wyjścia z twarzą. Jedynym niepodważalnym faktem jest to, że dzięki awanturnictwu Apple Samsung zyskał darmową, ogólnoświatową kampanię reklamową swoich produktów, za co zarząd Samsunga już nieraz wyrażał gorące podziękowania.
Tak na moje oko całe to przedstawienie z ugodą i zakończeniem wojny patentowej to jedynie pic na wodę. Niezależnie od tego, kto je zainicjował, i tak skończy się tym, że Apple będzie chciało kasy od Samsunga - tyle że nie oficjalnie, w sądzie - ale po cichu. Oczywiście nie dogadają się i nadal będzie trwała partyzantka, podgryzanie i walka podjazdowa. A zapłacą za to, jak zwykle, klienci - tyle, że fani Apple jakieś 3 razy więcej od fanów Samsunga.
Moim zdaniem o wiele taniej i szybciej można by rozstrzygnąć ten spór metodą Zbyszka z Bogdańca - walką na tzw. "sąd boży", czyli pojedynkiem o wszystko - kto przeżywa, ten ma rację. CEO Samsunga w ringu z TimKukiem, no, no - to mogłoby być całkiem ciekawie...
Na miejscu Apple nie ryzykowałbym walki wręcz, bo nawet stosując ulubione chwyty poniżej pasa i pompkę rowerową z długim trzonkiem, TimKuk nie miałby szans z tradycyjnym koreańskim taekwondo w wykonaniu prezesa Oh-Hyun Kwona. Postawiłbym raczej na walkę przy użyciu posiadanych technologii, a pojedynek mógłby wyglądać tak:
Panie i Panowie, przed państwem, w lewym narożniku, w bokserkach w schillery od Calvina Kleina, z fryzurą od Arkadiusa i w okularach od Carla Lagerfielda, wachlowany iPadem Air przez Jonathana Ive, prezes kupertyńskiej korporacji Apple, Timooooooothyyyy D. Coooook! W prawym narożniku, w tradycyjnym garniturze, krawacie w słoniki i w okularach bez oprawek, chłodzony samoczynnie prezes Samsunga Oh-Hyuuuuun Kwoooooon!
Gong! Zawodnicy stają naprzeciwko siebie, przyjmują pozycję do walki (sędzia instruuje jednego z zawodników, że powinno stać się przodem) po czym mierzą się wzrokiem pełnym zawziętości, nienawiści i pogardy. Pierwszy nerwowo nie wytrzymuje CEO Samsunga i rzuca się do walki w zwarciu, błyskawicznie stosując nieznaną rywalowi technikę NFC (Near Field Combat). TimKuk próbuje kontratakować za pomocą wynalezionego przez Steva Jobsa RDF (Reality Distortion Field), ale z racji różnic kulturowych i wykształcenia technicznego przeciwnika nie odnosi to żadnego skutku.
CEO Apple sięga po jedną z kupertyńskich wunderwaffe i usiłuje porazić przeciwnika za pomocą iPhona podłączonego do ładowarki. Niestety, dają znać o sobie oszczędności - Oh-Hyun Kwon uskakuje na swoją połowę ringu i za krótki kabelek iPhona nie wystarcza do przeprowadzenia skutecznego ataku. Widząc wyrwaną wtyczkę zasilacza i chwilowe rozbrojenie zawodnika Apple, szef Samsunga przechodzi do błyskawicznego kontrataku, dźgając TimKuka raz po raz rysikiem od Galaxy Note 10.1 w słabiznę i zaganiając go do narożnika. Jest niemal bliski zwycięstwa na punkty, ale sędzia nagle wstrzymuje walkę z powodu podejrzenia naruszenia patentu na rysik. Przerwa.
Drugi gong! Zawodnicy ponownie stają naprzeciw siebie. TimKuk, odświeżony po regeneracyjnej nasiadówce na Maku Pro, kluczy i krąży, wabiąc Oh-Hyun Kwona na środek ringu. Coś chyba knuje... Tak! CEO Apple nagle uskakuje w bok, ktoś zwalnia blokadę i na ring wtaczają się dziesiątki rozpalonych do czerwoności Maków Pro, na których przed chwilą grupka wolontariuszy zapuściła benchmarki i grę SimCity. Maki toczą się w stronę narożnika Samsunga i wygląda na to, że zniosą go z powierzchni ziemi, ale w tym momencie okazuje się, że przedpole Samsunga pełne jest zapadni i wilczych dołów. Maki staczają się w pułapki, wyjąc wściekle wentylatorami...
Chwilową konsternację przerywa TimKuk, z zaparowanymi z emocji okularami rzucając się na szefa Samsunga. Udaje mu się powalić Oh-Hyun Kwona na matę i przejść w zwarciu do parteru, czyli pozycji w której ma duże doświadczenie i techniczną przewagę. Coś tam się kotłuje, przez chwilę nie wiadomo o co chodzi... Tak! Już wiadomo! Jak widzimy, TimKuk rozpaczliwie usiłuje wetknąć w Oh-Hyun Kwona wtyczkę Thunderbolt 2, aby z prędkością 20 Gb/s dokonać konwersji CEO Samsunga na przedpremierowy system OS X 11.7 Leśna Wiewióra. Całkiem jak w "Matrixie"! Oh-Hyun Kwon broni się rozpaczliwie, ostatkiem sił próbuje zasłonić słabnącymi rękami swoje USB 3.0... Ach! Co za pech! Wygląda na to, że TimKuk zapomniał odpowiedniej przejściówki i cały jego misterny plan spalił na panewce... Sekundanci odciągają wczepionych w siebie rywali w poszarpanej odzieży do narożników...
Trzeci gong! Rywale, słaniając się z wyczerpania, ponownie stają naprzeciwko siebie wspierając się na balkonikach. Sił wystarczy chyba już tylko na słowne obelgi i próbę wyprowadzenia przeciwnika z równowagi obraźliwymi gestami. Pierwszy zaczyna TimKuk znacząco pokazując szefowi Samsunga kserokopiarkę, plik kalki maszynowej, lusterko, gumkę od majtek i przepisane przez kalkę kserokopie wyroków sądowych za kopiowanie patentów. Oh-Hyun Kwon nie pozostaje dłużny, wymownie machając w kierunku szefa Apple zagiętym telefonem, inteligentnym zegarkiem, 12-calowym tabletem, telewizorem i innymi przedmiotami, których Apple jeszcze nie wynalazło. TimKuk wygląda na zdezorientowanego, blednie, ale trzyma się dzielnie, natomiast z tyłu, na widowni, powstaje jakieś zamieszanie - to zemdlał szef kupertyńskiego działu R&D.
Napięcie rośnie z każdą chwilą, cena akcji skacze jak zwariowana, groźne pomruki rozlegają w sektorze, gdzie siedzą akcjonariusze Apple, balkoniki niebezpiecznie zbliżają się do siebie, fanbojskie bojówki obu stron zagrzewają liderów do walki okrzykami i wtem... przy wtórze kakofonicznego akordu na ring wpada hiszpańska inkwizycja i rozgania wszystkich do domu. Do licha, nikt nie spodziewał się hiszpańskiej Inkwizycji! Gasną światła, przerwa, remis...
Nie bardzo wiadomo, kto pierwszy wpadł na pomysł tego spotkania i jakimi względami się kierował. Dobry motyw miało Apple, które tylko w ubiegłym roku wydało 60 milionów dolarów na prawników, zajmujących się wyłącznie wojenką z Samsungiem. 60 dużych baniek to sporo kasy. Taka oszczędność pozwoliłaby na pięciodniowe dofinansowanie działu R&D, w pocie czoła wymyślającego to, co Samsung ukradł im pół roku wcześniej. Równie dobre powody do ugody miał Samsung, który na mocy zasądzonych wyroków o rzekome plagiaty i kradzieże patentów ma do zapłacenia Apple równowartość kwartalnej pracy kupertyńskiego działu R&D.
Wojenka patentowa między Apple i Samsungiem trwa już tak długo, że mało kto pamięta o co poszło i coraz mniej jest w niej argumentów, a coraz więcej po prostu prób wyjścia z twarzą. Jedynym niepodważalnym faktem jest to, że dzięki awanturnictwu Apple Samsung zyskał darmową, ogólnoświatową kampanię reklamową swoich produktów, za co zarząd Samsunga już nieraz wyrażał gorące podziękowania.
Tak na moje oko całe to przedstawienie z ugodą i zakończeniem wojny patentowej to jedynie pic na wodę. Niezależnie od tego, kto je zainicjował, i tak skończy się tym, że Apple będzie chciało kasy od Samsunga - tyle że nie oficjalnie, w sądzie - ale po cichu. Oczywiście nie dogadają się i nadal będzie trwała partyzantka, podgryzanie i walka podjazdowa. A zapłacą za to, jak zwykle, klienci - tyle, że fani Apple jakieś 3 razy więcej od fanów Samsunga.
Moim zdaniem o wiele taniej i szybciej można by rozstrzygnąć ten spór metodą Zbyszka z Bogdańca - walką na tzw. "sąd boży", czyli pojedynkiem o wszystko - kto przeżywa, ten ma rację. CEO Samsunga w ringu z TimKukiem, no, no - to mogłoby być całkiem ciekawie...
Na miejscu Apple nie ryzykowałbym walki wręcz, bo nawet stosując ulubione chwyty poniżej pasa i pompkę rowerową z długim trzonkiem, TimKuk nie miałby szans z tradycyjnym koreańskim taekwondo w wykonaniu prezesa Oh-Hyun Kwona. Postawiłbym raczej na walkę przy użyciu posiadanych technologii, a pojedynek mógłby wyglądać tak:
Panie i Panowie, przed państwem, w lewym narożniku, w bokserkach w schillery od Calvina Kleina, z fryzurą od Arkadiusa i w okularach od Carla Lagerfielda, wachlowany iPadem Air przez Jonathana Ive, prezes kupertyńskiej korporacji Apple, Timooooooothyyyy D. Coooook! W prawym narożniku, w tradycyjnym garniturze, krawacie w słoniki i w okularach bez oprawek, chłodzony samoczynnie prezes Samsunga Oh-Hyuuuuun Kwoooooon!
Gong! Zawodnicy stają naprzeciwko siebie, przyjmują pozycję do walki (sędzia instruuje jednego z zawodników, że powinno stać się przodem) po czym mierzą się wzrokiem pełnym zawziętości, nienawiści i pogardy. Pierwszy nerwowo nie wytrzymuje CEO Samsunga i rzuca się do walki w zwarciu, błyskawicznie stosując nieznaną rywalowi technikę NFC (Near Field Combat). TimKuk próbuje kontratakować za pomocą wynalezionego przez Steva Jobsa RDF (Reality Distortion Field), ale z racji różnic kulturowych i wykształcenia technicznego przeciwnika nie odnosi to żadnego skutku.
CEO Apple sięga po jedną z kupertyńskich wunderwaffe i usiłuje porazić przeciwnika za pomocą iPhona podłączonego do ładowarki. Niestety, dają znać o sobie oszczędności - Oh-Hyun Kwon uskakuje na swoją połowę ringu i za krótki kabelek iPhona nie wystarcza do przeprowadzenia skutecznego ataku. Widząc wyrwaną wtyczkę zasilacza i chwilowe rozbrojenie zawodnika Apple, szef Samsunga przechodzi do błyskawicznego kontrataku, dźgając TimKuka raz po raz rysikiem od Galaxy Note 10.1 w słabiznę i zaganiając go do narożnika. Jest niemal bliski zwycięstwa na punkty, ale sędzia nagle wstrzymuje walkę z powodu podejrzenia naruszenia patentu na rysik. Przerwa.
Drugi gong! Zawodnicy ponownie stają naprzeciw siebie. TimKuk, odświeżony po regeneracyjnej nasiadówce na Maku Pro, kluczy i krąży, wabiąc Oh-Hyun Kwona na środek ringu. Coś chyba knuje... Tak! CEO Apple nagle uskakuje w bok, ktoś zwalnia blokadę i na ring wtaczają się dziesiątki rozpalonych do czerwoności Maków Pro, na których przed chwilą grupka wolontariuszy zapuściła benchmarki i grę SimCity. Maki toczą się w stronę narożnika Samsunga i wygląda na to, że zniosą go z powierzchni ziemi, ale w tym momencie okazuje się, że przedpole Samsunga pełne jest zapadni i wilczych dołów. Maki staczają się w pułapki, wyjąc wściekle wentylatorami...
Chwilową konsternację przerywa TimKuk, z zaparowanymi z emocji okularami rzucając się na szefa Samsunga. Udaje mu się powalić Oh-Hyun Kwona na matę i przejść w zwarciu do parteru, czyli pozycji w której ma duże doświadczenie i techniczną przewagę. Coś tam się kotłuje, przez chwilę nie wiadomo o co chodzi... Tak! Już wiadomo! Jak widzimy, TimKuk rozpaczliwie usiłuje wetknąć w Oh-Hyun Kwona wtyczkę Thunderbolt 2, aby z prędkością 20 Gb/s dokonać konwersji CEO Samsunga na przedpremierowy system OS X 11.7 Leśna Wiewióra. Całkiem jak w "Matrixie"! Oh-Hyun Kwon broni się rozpaczliwie, ostatkiem sił próbuje zasłonić słabnącymi rękami swoje USB 3.0... Ach! Co za pech! Wygląda na to, że TimKuk zapomniał odpowiedniej przejściówki i cały jego misterny plan spalił na panewce... Sekundanci odciągają wczepionych w siebie rywali w poszarpanej odzieży do narożników...
Trzeci gong! Rywale, słaniając się z wyczerpania, ponownie stają naprzeciwko siebie wspierając się na balkonikach. Sił wystarczy chyba już tylko na słowne obelgi i próbę wyprowadzenia przeciwnika z równowagi obraźliwymi gestami. Pierwszy zaczyna TimKuk znacząco pokazując szefowi Samsunga kserokopiarkę, plik kalki maszynowej, lusterko, gumkę od majtek i przepisane przez kalkę kserokopie wyroków sądowych za kopiowanie patentów. Oh-Hyun Kwon nie pozostaje dłużny, wymownie machając w kierunku szefa Apple zagiętym telefonem, inteligentnym zegarkiem, 12-calowym tabletem, telewizorem i innymi przedmiotami, których Apple jeszcze nie wynalazło. TimKuk wygląda na zdezorientowanego, blednie, ale trzyma się dzielnie, natomiast z tyłu, na widowni, powstaje jakieś zamieszanie - to zemdlał szef kupertyńskiego działu R&D.
Napięcie rośnie z każdą chwilą, cena akcji skacze jak zwariowana, groźne pomruki rozlegają w sektorze, gdzie siedzą akcjonariusze Apple, balkoniki niebezpiecznie zbliżają się do siebie, fanbojskie bojówki obu stron zagrzewają liderów do walki okrzykami i wtem... przy wtórze kakofonicznego akordu na ring wpada hiszpańska inkwizycja i rozgania wszystkich do domu. Do licha, nikt nie spodziewał się hiszpańskiej Inkwizycji! Gasną światła, przerwa, remis...