iPhone 5 - firestarter
Nie jest łatwo żyć w Tajlandii. Nie dość że można tam zostać przygniecionym przez słonia wycieńczonego blowjobowaniem , to jeszcze pojawił s...
http://applefobia.blogspot.com/2013/05/iphone-5-firestarter.html
Nie jest łatwo żyć w Tajlandii. Nie dość że można tam zostać przygniecionym przez słonia wycieńczonego blowjobowaniem, to jeszcze pojawił się problem wybuchających iPhonów. Z góry przepraszam za trudne słowa w treści artykułu, ale nie dało się inaczej...
Jak donoszą tajlandzkie media, wystarczyło 30 sekund rozmowy telefonicznej, aby iPhone 5 - dwumiesięczna nówka sztuka - należący do niejakiego Suwicha Auesomsaksakula zaczął dymić jak Eyjafjallajökull, po czym po czterech spektakularnych mikroeksplozjach usmażył się jak zapomniany na patelni befsztyk. iPhone wykazał przy tym swoją druzgocącą przewagę nad befsztykiem, bo dzięki swojemu zaawansowaniu technologicznemu usmażył się z obu stron naraz.
Zastanawia aż czterokrotna eksplozja, bowiem, jak wiadomo, procesor Fajfona ma jedynie 2 rdzenie, ale być może do fajerwerków dołączył się też procesor graficzny, przeciążony wyświetlaniem obrazu na wydłużonym do czterech cali wyświetlaczu Retina. W każdym razie efekty wyglądają tak:
Niestety, zamiast cieszyć się z tak niespodziewanego wejścia w posiadanie unikalnego egzemplarza iPhona z limitowanej serii Pure Black Matte Edition, pan Suwicha Auesomsaksakul wyraził wątpliwość, czy aby jego iPhone nie posiadał jakiejś wady fabrycznej.
Rzecznik Apple zareagował natychmiast, twierdząc że okoliczności i przyczyny zapłonu nie są do końca jasne - być może rozmowa była międzynarodowa, a więc bardziej obciążająca dla procesora, być może pan Suwicha Auesomsaksakul stał na słońcu i źle trzymał iPhona nie zapewniając mu cienia, a może po prostu ktoś nieżyczliwy ukradkiem podpalił mu telefon zachodząc od tylca.
Co więcej, rzecznik Apple przypomniał, że pan Suwicha Auesomsaksakul w napadzie zupełnie nieuzasadnionej paniki rzucił iPhona na ziemię, czym niewątpliwie przyczynił się do większości zniszczeń. A w ogóle to iPhony są montowane w Chinach przez Foxconna i tam należy zgłaszać pretensje. W związku z tym reklamację oddalono.
Źródło: CNet, Coconuts Bangkok
Jak donoszą tajlandzkie media, wystarczyło 30 sekund rozmowy telefonicznej, aby iPhone 5 - dwumiesięczna nówka sztuka - należący do niejakiego Suwicha Auesomsaksakula zaczął dymić jak Eyjafjallajökull, po czym po czterech spektakularnych mikroeksplozjach usmażył się jak zapomniany na patelni befsztyk. iPhone wykazał przy tym swoją druzgocącą przewagę nad befsztykiem, bo dzięki swojemu zaawansowaniu technologicznemu usmażył się z obu stron naraz.
Zastanawia aż czterokrotna eksplozja, bowiem, jak wiadomo, procesor Fajfona ma jedynie 2 rdzenie, ale być może do fajerwerków dołączył się też procesor graficzny, przeciążony wyświetlaniem obrazu na wydłużonym do czterech cali wyświetlaczu Retina. W każdym razie efekty wyglądają tak:
Niestety, zamiast cieszyć się z tak niespodziewanego wejścia w posiadanie unikalnego egzemplarza iPhona z limitowanej serii Pure Black Matte Edition, pan Suwicha Auesomsaksakul wyraził wątpliwość, czy aby jego iPhone nie posiadał jakiejś wady fabrycznej.
Rzecznik Apple zareagował natychmiast, twierdząc że okoliczności i przyczyny zapłonu nie są do końca jasne - być może rozmowa była międzynarodowa, a więc bardziej obciążająca dla procesora, być może pan Suwicha Auesomsaksakul stał na słońcu i źle trzymał iPhona nie zapewniając mu cienia, a może po prostu ktoś nieżyczliwy ukradkiem podpalił mu telefon zachodząc od tylca.
Co więcej, rzecznik Apple przypomniał, że pan Suwicha Auesomsaksakul w napadzie zupełnie nieuzasadnionej paniki rzucił iPhona na ziemię, czym niewątpliwie przyczynił się do większości zniszczeń. A w ogóle to iPhony są montowane w Chinach przez Foxconna i tam należy zgłaszać pretensje. W związku z tym reklamację oddalono.
Źródło: CNet, Coconuts Bangkok