And the winner is...
Już wiemy, jak wygląda największy szczęśliwiec świata - Brandon Ashmore, zwycięzca kupertyńskiej loterii fantowej i archetypiczny wzorzec f...
http://applefobia.blogspot.com/2013/05/and-winner-is.html
Już wiemy, jak wygląda największy szczęśliwiec świata - Brandon Ashmore, zwycięzca kupertyńskiej loterii fantowej i archetypiczny wzorzec fana Apple. Nie wiem jak środowiska fanbojskie, ale ja - prawdę mówiąc - jestem trochę zawiedziony...
Tak bardzo liczyłem, że będzie to jakiś wybitny artysta - muzyk, architekt, grafik, jakiś luminarz kultury - twórca, literat, filmowiec albo chociaż naukowiec, astronom czy jakiś inny wynalazca... Jakże pięknie można by wtedy wypiąć pierś, nadąć policzki i malinowymi ustami rzecznika prasowego podpompować nieco sflaczały mit, że sprzęt Apple to domena kreatywnych, produktywnych i wartościowych społecznie profesjonalistów.
Można by tak pięknie PR-owo rozegrać ceremonię wręczenia nagrody - wartego 10.000 dolców bonu na zakupy w App Store - dowodząc, że nieprzebrane zasoby sklepiku Apple wspomagają twórców i zawodowców w codziennej pracy, a gadżety z jabłkiem wzmagają kreatywność i potencję, podnoszą IQ oraz doskonale sprawdzają się w biznesie.
A tu guzik... Jak na złość trafiło idealnie w target, co niestety potwierdza moją teorię, że typowy, statystyczny klient Apple to sympatyczny pryszczaty młodzian, fanboj spędzający całe godziny na mizianiu po ekranie mniejszego lub większego iGadżetu, na natrętnym, ukradkowym mierzeniu sobie penisa przy każdej nadarzającej się okazji oraz na marzeniach o zostaniu słynnym hakierem w środowisku iOS.
To ostatnie marzenie może się spełnić, bowiem Brandon uczy się w koledżu na komputerowca. Gdy już przepuści te swoje 10 tysięcy na aplikacje i piosenki Rebeki Black i wreszcie zabierze się do nauki, jest szansa, że uda mu się kiedyś odkryć jeszcze jeden sposób na aranżację ikon w iOS-ie.
Źródło: Cult of Mac
Tak bardzo liczyłem, że będzie to jakiś wybitny artysta - muzyk, architekt, grafik, jakiś luminarz kultury - twórca, literat, filmowiec albo chociaż naukowiec, astronom czy jakiś inny wynalazca... Jakże pięknie można by wtedy wypiąć pierś, nadąć policzki i malinowymi ustami rzecznika prasowego podpompować nieco sflaczały mit, że sprzęt Apple to domena kreatywnych, produktywnych i wartościowych społecznie profesjonalistów.
Można by tak pięknie PR-owo rozegrać ceremonię wręczenia nagrody - wartego 10.000 dolców bonu na zakupy w App Store - dowodząc, że nieprzebrane zasoby sklepiku Apple wspomagają twórców i zawodowców w codziennej pracy, a gadżety z jabłkiem wzmagają kreatywność i potencję, podnoszą IQ oraz doskonale sprawdzają się w biznesie.
A tu guzik... Jak na złość trafiło idealnie w target, co niestety potwierdza moją teorię, że typowy, statystyczny klient Apple to sympatyczny pryszczaty młodzian, fanboj spędzający całe godziny na mizianiu po ekranie mniejszego lub większego iGadżetu, na natrętnym, ukradkowym mierzeniu sobie penisa przy każdej nadarzającej się okazji oraz na marzeniach o zostaniu słynnym hakierem w środowisku iOS.
To ostatnie marzenie może się spełnić, bowiem Brandon uczy się w koledżu na komputerowca. Gdy już przepuści te swoje 10 tysięcy na aplikacje i piosenki Rebeki Black i wreszcie zabierze się do nauki, jest szansa, że uda mu się kiedyś odkryć jeszcze jeden sposób na aranżację ikon w iOS-ie.
Źródło: Cult of Mac