Burj Al iPad
Jest wiele sposobów, aby dogodzić, dopieścić i przychylić nieba zamożnym klientom, a przy okazji skubnąć ich na grubszą kasę, robiąc wrażeni...
http://applefobia.blogspot.com/2013/05/burj-al-ipad.html
Jest wiele sposobów, aby dogodzić, dopieścić i przychylić nieba zamożnym klientom, a przy okazji skubnąć ich na grubszą kasę, robiąc wrażenie, że dostają coś wyjątkowego. Apple do perfekcji opanowało tę technikę, ale ma też bardzo pojętnych naśladowców na całym świecie...
Na przykład w dubajskim hotelu Burj Al Arab, gdzie pławienie się w luksusie kosztuje minimum 1300 dolców za dobę, każdy z gości otrzymuje do dyspozycji pozłacanego iPada, mającego umilić pobyt w hotelu i usprawnić obsługę.
Można sobie nim zrobić pamiątkową fotkę z widokiem na Dubaj, zamówić budzenie na 11:38, zarezerwować masaż owocami morza na pokrytym karakułami stole bilardowym, popłynąć łodzią podwodną na obiad albo jeszcze od stolika w restauracji zdalnie sprawdzić, czy jest papier w kiblu. Kto bogatemu zabroni?
Ponieważ rzecz dzieje się w kraju fundamentalnie arabskim, w zamian goście dostają instrukcję, jak należy się zachowywać, w co ubierać, czego nie wolno robić w hotelu i poza nim, za co grozi dekapitacja lub kamienowanie, a za co ucina się tylko ręce. Czyli mamy syndrom złotego ptaszka w marmurowej klatce. Jakieś skojarzenia, hę?
Nie jestem tylko pewien, czy zamawianie apek w App Store odbywa się na koszt hotelu czy gościa, ale to akurat najmniejszy problem. Ważne, że iPad jest złoty, wypasiony, błyszczący i widać go z daleka, gdy trzeźwi jak świnia lansujemy się na mieście w hotelowej limuzynie.
Jako że niektórzy goście Burj Al Arab, mimo swej oczywistej zamożności (a może właśnie dlatego?), nie zawsze są wzorem wszelakich cnót, wzorem przedwojennych, rytych na srebrnych łyżeczkach napisów "Skradzione w Bristolu" , trzeba było oznakować również hotelowe iPady. Tak na wszelki wypadek. Ale gdy ktoś się bardzo uprze, może w sklepiku kupić sobie taki egzemplarz na pamiątkę. Cena nie jest znana.
A na koniec coś z zupełnie innej beczki - rasistowska i niepoprawna politycznie aria "Never be rude to an Arab". Jakoś mi tu dziwnie pasuje humor Monty Pythona...
Źródło: Wikipedia, CoNowego, YouTube
Na przykład w dubajskim hotelu Burj Al Arab, gdzie pławienie się w luksusie kosztuje minimum 1300 dolców za dobę, każdy z gości otrzymuje do dyspozycji pozłacanego iPada, mającego umilić pobyt w hotelu i usprawnić obsługę.
Można sobie nim zrobić pamiątkową fotkę z widokiem na Dubaj, zamówić budzenie na 11:38, zarezerwować masaż owocami morza na pokrytym karakułami stole bilardowym, popłynąć łodzią podwodną na obiad albo jeszcze od stolika w restauracji zdalnie sprawdzić, czy jest papier w kiblu. Kto bogatemu zabroni?
Ponieważ rzecz dzieje się w kraju fundamentalnie arabskim, w zamian goście dostają instrukcję, jak należy się zachowywać, w co ubierać, czego nie wolno robić w hotelu i poza nim, za co grozi dekapitacja lub kamienowanie, a za co ucina się tylko ręce. Czyli mamy syndrom złotego ptaszka w marmurowej klatce. Jakieś skojarzenia, hę?
Nie jestem tylko pewien, czy zamawianie apek w App Store odbywa się na koszt hotelu czy gościa, ale to akurat najmniejszy problem. Ważne, że iPad jest złoty, wypasiony, błyszczący i widać go z daleka, gdy trzeźwi jak świnia lansujemy się na mieście w hotelowej limuzynie.
Jako że niektórzy goście Burj Al Arab, mimo swej oczywistej zamożności (a może właśnie dlatego?), nie zawsze są wzorem wszelakich cnót, wzorem przedwojennych, rytych na srebrnych łyżeczkach napisów "Skradzione w Bristolu" , trzeba było oznakować również hotelowe iPady. Tak na wszelki wypadek. Ale gdy ktoś się bardzo uprze, może w sklepiku kupić sobie taki egzemplarz na pamiątkę. Cena nie jest znana.
A na koniec coś z zupełnie innej beczki - rasistowska i niepoprawna politycznie aria "Never be rude to an Arab". Jakoś mi tu dziwnie pasuje humor Monty Pythona...
Źródło: Wikipedia, CoNowego, YouTube