Stacja... ehem... robocza
Zestawienie MacBooka z określeniem "stacja robocza" jest równie ryzykowne jak użycie w jednym zdaniu słów "Wartburg" i ...
http://applefobia.blogspot.com/2013/05/zestawienie-macbooka-z-okresleniem.html
Zestawienie MacBooka z określeniem "stacja robocza" jest równie ryzykowne jak użycie w jednym zdaniu słów "Wartburg" i "wyścigi NASCAR". A jednak komuś się udało!
Skoro nie da się zrobić z MacBooka stacji roboczej, to można go przynajmniej postawić na czymś, co się tak nazywa. Mowa o widocznym na powyższej rycinie meblu o nazwie Locus Workstation - wielce zaawansowanym blacie do pracy, który jest zachwalany na portalu MacWorld jako doskonały wybór dla kreatywnych makjuzerów.
Blat jest oczywiście super-nowoczesny, ameliniowy i wyposażony we wszystkie możliwe opcje regulacyjne, choć prawdę mówiąc wątpię, czy jakikolwiek user zdąży z nich skorzystać, bowiem tak na oko trudno przy nim wytrzymać więcej niż pół godziny. Nie da się normalnie usiąść, można co najwyżej przycupnąć półdupkiem jak karzeł na sraczu. No i kawy nie można postawić, bo kubek zjeżdża.
Nie wiem jak wy, ale ja lubię sobie przy robocie założyć czasem nogę na nogę albo rozwalić się w fotelu z rękami założonymi za głowę i popatrzeć przez chwilę na projekt z innego dystansu. W przypadku tego ustrojstwa podobne zachcianki mogą skończyć się nie tylko niekontrolowaną zmianą perspektywy, ale i nagłym urazem potylicy.
Jak na "stację roboczą" to jakoś trudno mi sobie wyobrazić poważną pracę i koncentrację całymi godzinami w pozycji kojarzącej się bardziej z przesłuchaniem na ubecji niż z wygodą. Już wolałbym siedzieć na skrzynce po pomarańczach. No, ale dla kreatywnych makjuzerów to przecież zbyt mainstreamowe.
Blat Locus Workstation, który z każdego z was uczyni prawdziwego, profesjonalnego makjuzera przynajmniej w sensie optycznym), można nabyć za jedyne 1299 dolarów. A jeśli chcecie mieć komplet, to wyjątkowe i oryginalne siedzisko Locus Seat (waham się, czy nazwać to stołkiem, bo z komfortem ma tyle wspólnego, co d.pa Azji Tuhajbejowicza po nawleczeniu na pal) jest do kupienia osobno - za skromne 690 dolców.
Jacyś chętni?
Skoro nie da się zrobić z MacBooka stacji roboczej, to można go przynajmniej postawić na czymś, co się tak nazywa. Mowa o widocznym na powyższej rycinie meblu o nazwie Locus Workstation - wielce zaawansowanym blacie do pracy, który jest zachwalany na portalu MacWorld jako doskonały wybór dla kreatywnych makjuzerów.
Blat jest oczywiście super-nowoczesny, ameliniowy i wyposażony we wszystkie możliwe opcje regulacyjne, choć prawdę mówiąc wątpię, czy jakikolwiek user zdąży z nich skorzystać, bowiem tak na oko trudno przy nim wytrzymać więcej niż pół godziny. Nie da się normalnie usiąść, można co najwyżej przycupnąć półdupkiem jak karzeł na sraczu. No i kawy nie można postawić, bo kubek zjeżdża.
Nie wiem jak wy, ale ja lubię sobie przy robocie założyć czasem nogę na nogę albo rozwalić się w fotelu z rękami założonymi za głowę i popatrzeć przez chwilę na projekt z innego dystansu. W przypadku tego ustrojstwa podobne zachcianki mogą skończyć się nie tylko niekontrolowaną zmianą perspektywy, ale i nagłym urazem potylicy.
Jak na "stację roboczą" to jakoś trudno mi sobie wyobrazić poważną pracę i koncentrację całymi godzinami w pozycji kojarzącej się bardziej z przesłuchaniem na ubecji niż z wygodą. Już wolałbym siedzieć na skrzynce po pomarańczach. No, ale dla kreatywnych makjuzerów to przecież zbyt mainstreamowe.
Blat Locus Workstation, który z każdego z was uczyni prawdziwego, profesjonalnego makjuzera przynajmniej w sensie optycznym), można nabyć za jedyne 1299 dolarów. A jeśli chcecie mieć komplet, to wyjątkowe i oryginalne siedzisko Locus Seat (waham się, czy nazwać to stołkiem, bo z komfortem ma tyle wspólnego, co d.pa Azji Tuhajbejowicza po nawleczeniu na pal) jest do kupienia osobno - za skromne 690 dolców.
Jacyś chętni?