Jak prawidłowo przesyłać pliki między iPhonami
Zagadnienie przesyłania plików pomiędzy iPhonami nieodmiennie nasuwa mi skojarzenia z perwersyjnym seksem. Podczas, gdy inni mogą to robić j...
http://applefobia.blogspot.com/2013/03/jak-prawidowo-przesyac-pliki-miedzy.html
Zagadnienie przesyłania plików pomiędzy iPhonami nieodmiennie nasuwa mi skojarzenia z perwersyjnym seksem. Podczas, gdy inni mogą to robić jak chcą, na luzie i w dowolnych okolicznościach przyrody, posiadacze cudownego sprzętu Apple nie mogą się obyć bez jakichś fikuśnych akcesoriów, protez, dodatków, kombinacji i stosownej infrastruktury.
Ale dość o seksie... Czy może być coś prostszego niż przesłanie pliku/zdjęcia/dzwonka z telefonu na telefon? Ilekroć na horyzoncie pojawia się taka potrzeba, użytkownicy innych platform, nie bacząc na zasięg sieci czy dostępność WiFi, sięgają po starego sprawdzonego Bluetootha, lub - w bardziej zaawansowanej wersji - pukają się po prostu Samsungami.
W tym samym czasie posiadacze iGadżetów, z pianą na ustach zapewniając że Bluetooth nie jest nikomu potrzebny, zaczynają nerwowo poszukiwać najbliższego Starbucksa z darmowym WiFi lub z miną krezusa odżałowują te parę megabajtów przez sieć 3G i nagle stają się gorącymi orędownikami jakichś Dropboxów, iCloudów albo przesyłania maili z załącznikami. Oczywiście, pod warunkiem, że uda się podpiąć ten cholerny załącznik...
Jednak rezerwat nie byłby rezerwatem, gdyby nie natrętne pojawianie się wynalazków, które umożliwiają zrobienie na iPhonie tego, co na normalnym telefonie da się zrobić bez żadnych wynalazków. Sami zobaczcie:
Prawda, jakie proste? Cud, miód, orzeszki - da się przesłać pliki między iPhonami! Tadam! I to bez żadnych ograniczeń!
No a teraz podsumujmy - aby przesłać jakiś bzdet, obydwa iPhony muszą być w zasięgu sieci (komórkowej albo WiFi, względnie muszą doraźnie stworzyć tę sieć). Obydwa iPhony muszą mieć zainstalowaną tę samą aplikację QuikIO, żeby móc się "zobaczyć". Jeśli nie masz QuikIO, a brakuje zasięgu aby ją pobrać, to zapomnij - możesz sobie co najwyżej iść popuszczać iPhonem kaczki na jeziorze. I oczywiście nic nie jest za darmo - aplikacja jest ograniczona czasowo, więc i tak musisz ją w końcu kupić. Hmm... może jednak Bluetooth nie jest taki zły?
No kuźwa, ile trzeba, żeby skomunikować ze sobą dwa telefony oddalone o ćwierć metra? Jeśli kumpel potrzebuje 20 zł na kino, to mu je pożyczam na miejscu, a nie wysyłam banknotu przesyłką kurierską albo przelewem przez internet. A jak prosi, żeby go podrapać po plecach, to wyciągam rękę, a nie próbuję używać "żmijki" do przetykania kibla z dosztukowaną rotacyjną końcówką czochrającą i kamerą termowizyjną, wpuszczanej przez lewą nogawkę spodni. I to się ma nazywać "intuicyjną obsługą" urządzeń Apple?
Jak się okazuje, w niektórych światach równoległych, do których zalicza się rezerwat Apple, pojęcia "łatwo, szybko i bez limitów" należy interpretować z pewną dozą wyrozumiałości. Podobnie jak hasło "wolność, równość, braterstwo", gdy wskutek wyrafinowanego żartu kolegów budzisz się po imprezie rano w klatce pełnej wyposzczonych goryli, jadąc trzęsącym się wagonem kolei transsyberyjskiej. Ale miało już nie być o seksie... :)
Ale dość o seksie... Czy może być coś prostszego niż przesłanie pliku/zdjęcia/dzwonka z telefonu na telefon? Ilekroć na horyzoncie pojawia się taka potrzeba, użytkownicy innych platform, nie bacząc na zasięg sieci czy dostępność WiFi, sięgają po starego sprawdzonego Bluetootha, lub - w bardziej zaawansowanej wersji - pukają się po prostu Samsungami.
W tym samym czasie posiadacze iGadżetów, z pianą na ustach zapewniając że Bluetooth nie jest nikomu potrzebny, zaczynają nerwowo poszukiwać najbliższego Starbucksa z darmowym WiFi lub z miną krezusa odżałowują te parę megabajtów przez sieć 3G i nagle stają się gorącymi orędownikami jakichś Dropboxów, iCloudów albo przesyłania maili z załącznikami. Oczywiście, pod warunkiem, że uda się podpiąć ten cholerny załącznik...
Jednak rezerwat nie byłby rezerwatem, gdyby nie natrętne pojawianie się wynalazków, które umożliwiają zrobienie na iPhonie tego, co na normalnym telefonie da się zrobić bez żadnych wynalazków. Sami zobaczcie:
Prawda, jakie proste? Cud, miód, orzeszki - da się przesłać pliki między iPhonami! Tadam! I to bez żadnych ograniczeń!
No a teraz podsumujmy - aby przesłać jakiś bzdet, obydwa iPhony muszą być w zasięgu sieci (komórkowej albo WiFi, względnie muszą doraźnie stworzyć tę sieć). Obydwa iPhony muszą mieć zainstalowaną tę samą aplikację QuikIO, żeby móc się "zobaczyć". Jeśli nie masz QuikIO, a brakuje zasięgu aby ją pobrać, to zapomnij - możesz sobie co najwyżej iść popuszczać iPhonem kaczki na jeziorze. I oczywiście nic nie jest za darmo - aplikacja jest ograniczona czasowo, więc i tak musisz ją w końcu kupić. Hmm... może jednak Bluetooth nie jest taki zły?
No kuźwa, ile trzeba, żeby skomunikować ze sobą dwa telefony oddalone o ćwierć metra? Jeśli kumpel potrzebuje 20 zł na kino, to mu je pożyczam na miejscu, a nie wysyłam banknotu przesyłką kurierską albo przelewem przez internet. A jak prosi, żeby go podrapać po plecach, to wyciągam rękę, a nie próbuję używać "żmijki" do przetykania kibla z dosztukowaną rotacyjną końcówką czochrającą i kamerą termowizyjną, wpuszczanej przez lewą nogawkę spodni. I to się ma nazywać "intuicyjną obsługą" urządzeń Apple?
Jak się okazuje, w niektórych światach równoległych, do których zalicza się rezerwat Apple, pojęcia "łatwo, szybko i bez limitów" należy interpretować z pewną dozą wyrozumiałości. Podobnie jak hasło "wolność, równość, braterstwo", gdy wskutek wyrafinowanego żartu kolegów budzisz się po imprezie rano w klatce pełnej wyposzczonych goryli, jadąc trzęsącym się wagonem kolei transsyberyjskiej. Ale miało już nie być o seksie... :)