Prywatność? A co to takiego?
Panuje dość powszechne przekonanie, że dane użytkowników Apple są chronione niczym Fort Knox, zaś Android macha nimi na lewo i prawo, jak ek...
http://applefobia.blogspot.com/2013/03/prywatnosc-co-to-takiego.html
Panuje dość powszechne przekonanie, że dane użytkowników Apple są chronione niczym Fort Knox, zaś Android macha nimi na lewo i prawo, jak ekshibicjonista przyrodzeniem podczas przejścia harcerek na pochodzie pierwszomajowym. Okazuje się, że jest dokładnie na odwrót...
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę Appthority, aplikacje dla iOS o wiele częściej traktują prywatność użytkownika jak szwedzki stół, z którego wybierają sobie tak smaczne kąski, jak lokalizacja, osobiste dane i kontakty, a nawet zawartość kalendarza.
Żeby było ciekawiej, puszczając te prywatne dane w świat, aplikacje nie zawracają sobie głowy ich szyfrowaniem - wszystko idzie w sieć otwartym tekstem i trafia na bliżej nieokreślone serwery w dowolnej części świata. W sumie to równie dobrze możecie rozsypywać całymi garściami kartki ze swego notesu, listy od kochanki oraz recepty od proktologa na ruchomych schodach w galerii handlowej. Ryzyko utraty prywatności jest takie samo.
Mogłoby się wydawać, że niebezpieczeństwo czyha ze strony idącego na żywioł Androida, zaś aplikacje ściągane z renomowanego i ekskluzywnego App Store są sumiennie kontrolowane pod kątem ochrony interesów użytkownika, a jego dane osobowe są dobrem najwyższym. Tymczasem Apple jedną ręką sięga po wasze karty kredytowe, a drugą drapie się po białej, wypielęgnowanej d.pie, w której ma waszą prywatność. O śledzeniu i rejestrowaniu lokalizacji nie wspominając...
Więcej szczegółów znajdziecie w artykule na PC World.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę Appthority, aplikacje dla iOS o wiele częściej traktują prywatność użytkownika jak szwedzki stół, z którego wybierają sobie tak smaczne kąski, jak lokalizacja, osobiste dane i kontakty, a nawet zawartość kalendarza.
Żeby było ciekawiej, puszczając te prywatne dane w świat, aplikacje nie zawracają sobie głowy ich szyfrowaniem - wszystko idzie w sieć otwartym tekstem i trafia na bliżej nieokreślone serwery w dowolnej części świata. W sumie to równie dobrze możecie rozsypywać całymi garściami kartki ze swego notesu, listy od kochanki oraz recepty od proktologa na ruchomych schodach w galerii handlowej. Ryzyko utraty prywatności jest takie samo.
Mogłoby się wydawać, że niebezpieczeństwo czyha ze strony idącego na żywioł Androida, zaś aplikacje ściągane z renomowanego i ekskluzywnego App Store są sumiennie kontrolowane pod kątem ochrony interesów użytkownika, a jego dane osobowe są dobrem najwyższym. Tymczasem Apple jedną ręką sięga po wasze karty kredytowe, a drugą drapie się po białej, wypielęgnowanej d.pie, w której ma waszą prywatność. O śledzeniu i rejestrowaniu lokalizacji nie wspominając...
Więcej szczegółów znajdziecie w artykule na PC World.