iPhone - miszcz reportażu
Wciąż pojawiają się nowe, kreatywne zastosowania iPhona w roli profesjonalnego sprzętu reporterskiego. Zjawisko rozwija się w szalonym te...
http://applefobia.blogspot.com/2013/03/iphone-miszcz-reportazu.html
Wciąż pojawiają się nowe, kreatywne zastosowania iPhona w roli profesjonalnego sprzętu reporterskiego. Zjawisko rozwija się w szalonym tempie, niespotykanym od czasu, gdy Janosik w pamiętnej scenie plenerowej spuścił Marynie kobierzec po pochyłej łące.
Na wszelakich możliwych eventach, imprezach i targach elektroniki królują kreatywni reporterzy z profesjonalnym sprzętem Apple, a wyciągnięcie lustrzanki Canona z L-ką czy reporterskiego dyktafonu Sony to skrajny obciach, siara i poruta. A przecież nikt nie chce się pokazywać publicznie z obciachowym sprzętem, aby nie być postrzeganym jako nudna, mainstreamowa lebiega, która nie nadąża za trendami.
Dlatego też pojawiają się wciąż nowe akcesoria, pozwalające wykorzystać ogromny potencjał iGadżetów w zastosowaniach profesjonalnych, jak chociażby widoczny na rycinie powyżej elegancki grip do iPhona z wyśmienitym obiektywem i ledową lampą doświetlającą. Z czymś takim w garści można poczuć się prawdziwym profesjonalistą.
Apple weszło na rynek sprzętu reporterskiego z takim impetem, że całkowicie załamała się sprzedaż oldskulowych aparatów fotograficznych, kamer, dyktafonów, stołów mikserskich i montażowych oraz sprzętu oświetleniowego. Widmo bankructwa zajrzało w oczy firmom, które dotychczas królowały na tym rynku. Ich załamani nerwowo prezesi zwalniają się z pracy, wydają fortuny na psychoterapię lub uciekają emocjonalnie w hodowlę rzadkich odmian bonsai, a służby porządkowe ledwo radzą sobie z uprzątaniem zwłok wyższej kadry menadżerskiej, która masowo popełnia samobójstwa z rozpaczy.
Wiadomo, że w dzisiejszych czasach w pracy reportera nie liczy się co i jak rejestrujesz (i czy się w ogóle nagrało), ale to, czy wyglądasz odpowiednio profesjonalnie. Aby być traktowanym poważnie, nie wystarczy paradować po targach MacWorld z uwieszonym na szyi tandetnym szpulowcem marki Nagra-Kudelski i mikrofonem Shure. Aktualnie do dobrego tonu należy dźganie po oczach swoich rozmówców czymś w rodzaju pałki wodnej wetkniętej w białego foresa.
Wierzcie lub nie, ale to naprawdę działa. Gdy po końskiej dawce Bilobilu sięgam pamięcią wstecz, to przypominam sobie, że będąc dziecięciem wtykałem wierzbową witkę w bagażnik mojego składaka Wigry i cisnąc na pedały ile sił w nogach, czułem się jak prawdziwy porucznik Borewicz pędzący swoim brązowym radiowozem marki kredens 125p w pościgu za przestępcami. Nie ma to jak siła sugestii...