iPhone? To uleczalne
Na portalu Cult of Android ukazał się artykuł pod wiele mówiącym tytułem " Jak odkochałem się od iPhona i zakochałem w Nexusie 4 "...
http://applefobia.blogspot.com/2013/02/iphone-to-uleczalne.html
Na portalu Cult of Android ukazał się artykuł pod wiele mówiącym tytułem "Jak odkochałem się od iPhona i zakochałem w Nexusie 4". Posiadacz iPhona 5 porównał go z nowym Nexusem z Androidem. I jak myślicie, co z tego wynikło?
Artykuł przeczytajcie sobie sami, ale chciałem zwrócić waszą uwagę na parę rzeczy, które pojawiły się w tym tekście.
Samo porównanie jest o tyle ciekawe, że robi je dotychczasowy użytkownik iPhona, który przeżywa szok, a potem nawrócenie. Jakież to urocze :) A wynikają z tego różne smaczki - np. taki:
W tekście co krok pojawiają się sformułowania miłe memu sercu - na przykład "walled garden", co ja nazywam rezerwatem. Pojawiają się też odkrycia o "nieograniczonej możliwości personalizacji Androida" w zestawieniu z ofertą iOS ubogą niczym aranżacja więziennej celi z przykręconymi do podłogi meblami. Wyobraźcie sobie szok człowieka, który odkrywa, że ikony programów mogą być w dowolnym miejscu na pulpicie, a w folderze mieści się ich więcej niż 12!
A skórki! A widgety! Nawet na ekranie blokady! Wielkie nieba... Jakby wstawić Czukczę prosto z jurty do sklepu IKEA. To samo dotyczy wyboru domyślnych aplikacji. Ta swoboda może przyprawić o zawrót głowy, gdy nikt nie decyduje za ciebie, że Safari jest jedyną słuszną przeglądarką.
Kolejna historia to współdzielenie plików przez programy i swobodny dostęp do nich przez managera plików. Coś, co dla nas wydaje się tak naturalne jak pożyczenie książki znajomemu z sąsiedniej ulicy, może wydawać się magią komuś, kto został nauczony przez Apple, że każdy musi mieć swój egzemplarz zamknięty w osobnej szafce i nie wolno go wynosić z domu. Ani nawet z pokoju do pokoju.
Porównanie hardware i szybkości działania wypada z grubsza fifty-fifty, oczywiście z przewagą ekranu Nexusa. Zawsze lepiej mieć większy telewizor niż mniejszy. Nexus nie zachwycił recenzenta baterią, co nie dziwota, bo pewnie wyciskał z niego siódme poty, bawiąc się rzeczami, których na iPhonie nie uświadczysz. Głośnik, aparat fotograficzny - w Nexusie gorsze. Nie ma sprawy. LG nie jest mistrzem świata.
No i tęsknota - za App Store, za iMessage, za FaceTime. Od razu widać, co tak naprawdę uwiązuje applefanów do marki. Ekosystem. Jest jak g.wno na bagnach. Jak się raz wdepnęło, to tak wciąga, że trudno się wydostać. Zwłaszcza, gdy utopiło się tyle kasy w gry i aplikacje.
A morał? Jak widać to możliwe i uleczalne - odkochać się od Apple i zakochać w Androidzie. Wystarczy "wziąć do ręki" jak mawiają fanboje. Przemóc odrazę, zatkać uszy, żeby nie słyszeć skrzypienia tych badziewnych plastików... ups! Nexus ma szklane plecki... Może to stąd ta miłość?
Artykuł przeczytajcie sobie sami, ale chciałem zwrócić waszą uwagę na parę rzeczy, które pojawiły się w tym tekście.
Samo porównanie jest o tyle ciekawe, że robi je dotychczasowy użytkownik iPhona, który przeżywa szok, a potem nawrócenie. Jakież to urocze :) A wynikają z tego różne smaczki - np. taki:
Obydwa porównywane smartfony były "out of the box", w wersjach fabrycznych, bez żadnego rootowania czy jailbreaka. Nie odczuwałem potrzeby rootowania Nexusa, natomiast jailbreak do iPhona jeszcze nie był dostępny...Jeśli to nie jest podświadome przyznanie, że iPhone bez jailbreaka jest g.wno wart, zaś Androidy są po prostu takie jak należy, to posadźcie mnie gołym tyłkiem na MacBooku Pro i włączcie jakiś wymagający benchmark.
W tekście co krok pojawiają się sformułowania miłe memu sercu - na przykład "walled garden", co ja nazywam rezerwatem. Pojawiają się też odkrycia o "nieograniczonej możliwości personalizacji Androida" w zestawieniu z ofertą iOS ubogą niczym aranżacja więziennej celi z przykręconymi do podłogi meblami. Wyobraźcie sobie szok człowieka, który odkrywa, że ikony programów mogą być w dowolnym miejscu na pulpicie, a w folderze mieści się ich więcej niż 12!
A skórki! A widgety! Nawet na ekranie blokady! Wielkie nieba... Jakby wstawić Czukczę prosto z jurty do sklepu IKEA. To samo dotyczy wyboru domyślnych aplikacji. Ta swoboda może przyprawić o zawrót głowy, gdy nikt nie decyduje za ciebie, że Safari jest jedyną słuszną przeglądarką.
Kolejna historia to współdzielenie plików przez programy i swobodny dostęp do nich przez managera plików. Coś, co dla nas wydaje się tak naturalne jak pożyczenie książki znajomemu z sąsiedniej ulicy, może wydawać się magią komuś, kto został nauczony przez Apple, że każdy musi mieć swój egzemplarz zamknięty w osobnej szafce i nie wolno go wynosić z domu. Ani nawet z pokoju do pokoju.
Porównanie hardware i szybkości działania wypada z grubsza fifty-fifty, oczywiście z przewagą ekranu Nexusa. Zawsze lepiej mieć większy telewizor niż mniejszy. Nexus nie zachwycił recenzenta baterią, co nie dziwota, bo pewnie wyciskał z niego siódme poty, bawiąc się rzeczami, których na iPhonie nie uświadczysz. Głośnik, aparat fotograficzny - w Nexusie gorsze. Nie ma sprawy. LG nie jest mistrzem świata.
No i tęsknota - za App Store, za iMessage, za FaceTime. Od razu widać, co tak naprawdę uwiązuje applefanów do marki. Ekosystem. Jest jak g.wno na bagnach. Jak się raz wdepnęło, to tak wciąga, że trudno się wydostać. Zwłaszcza, gdy utopiło się tyle kasy w gry i aplikacje.
A morał? Jak widać to możliwe i uleczalne - odkochać się od Apple i zakochać w Androidzie. Wystarczy "wziąć do ręki" jak mawiają fanboje. Przemóc odrazę, zatkać uszy, żeby nie słyszeć skrzypienia tych badziewnych plastików... ups! Nexus ma szklane plecki... Może to stąd ta miłość?