Jak skomplikować prostą sprawę, czyli Apple wymyśla stylus na nowo
Odkąd Apple wprowadziło na rynek przełomowego iPada obsługiwanego paluchem, wszelkie inne urządzenia wprowadzające zostały obłożone k...
http://applefobia.blogspot.com/2014/05/jak-skomplikowac-prosta-sprawe-czyli.html
Odkąd Apple wprowadziło na rynek przełomowego iPada obsługiwanego paluchem, wszelkie inne urządzenia wprowadzające zostały obłożone klątwą. Sam Steve Jobs był łaskaw kiedyś się wyrazić, że jeśli jakieś urządzenie jest obsługiwane rysikiem, to jest do d.py...
Krytykując rysiki, Wielki Hipokryta miał oczywiście na myśli skrzypiące urządzenia konkurencji. Tak się bowiem składa, że geniusze z Cupertino od lat potajemnie tyrają dniem i nocą w pocie czoła, próbując wymyślić własną, najlepszą na świecie wersję stylusa do tabletu.
To nie pierwszy raz, gdy Apple wyśmiewa coś u konkurencji, aby następnie w wyniku gwałtownego napadu zazdrości nieudolnie to skopiować i ogłosić jako swoje wielkie odkrycie. Wystarczy przypomnieć słynne Mapy Apple, które miały zrewolucjonizować nawigację, a prowadziły ludzi na pustkowia albo do nieistniejących lokali. To samo było z opatentowaniem kreatywnego zastosowania skanera linii papilarnych czy z Centrum Powiadomień w iOS 7, koncertowo zerżniętym z Androida.
Tym razem geniusze z Cupertino zabrali się za rysik do tabletu. Rysiki są wprawdzie oficjalnie obłożone klątwą przez Steva, ale to jakoś wcale nie przeszkadza Apple pracować nad tą technologią, a nawet cichcem opatentować stylus. A gra jest warta świeczki, bo rysiki to jedno z najpopularniejszych w rezerwacie akcesoriów do iPada i jeśli uda się zrobić własny rysik, to fani oszaleją ze szczęścia, a Apple zarobi kolejne miliony na skup własnych akcji.
Problem tylko w tym, że Apple - zamiast zwyczajnie kupić licencję od Wacoma i zacząć montować przyzwoite digitizery w iPadach - za wszelką cenę usiłuje wymyślić coś własnego. A jak oni się za coś wezmą, to klękajcie narody... No i wymyślili... Dysponując budżetem 12 milionów dolców dziennie można porwać się na coś wielkiego, więc stworzyli i opatentowali niesłychanie zaawansowane rozwiązanie, które tak ma się do zwykłego rysika, jak wielofunkcyjny szwajcarski scyzoryk do aluminiowej łyżki. Tyle tylko, że tym scyzorykiem jakoś, kurna, niewygodnie je się zupę...
Jak wynika z opisu patentu i prezentowanych rycin, cudowny rysik Apple ma być napakowany jakimiś czujnikami koloru, sensorami nacisku, akcelerometrami, pseudopędzlami o różnym kształcie, przełącznikami, światłowodami i innymi bajerami. Ma nawet mieć wysuwaną, regulowaną końcówkę do ustawiania grubości kreski. A to oczywiście będzie wymagało własnego zasilania i ładowania co 3 dni.
A wszystko po to, żeby zmiażdżyć konkurencję innowacyjnością i pokazać światu, że Apple jest w stanie zrobić coś lepszego, niż te beznadziejne, skrzypiące, lekkie, smukłe, bezbateryjne, czułe na nacisk rysiki montowane w Samsungach Galaxy Note...
Źródło: Apple Insider