Oni i my, czyli wino w samolocie kontra piwo w autobusie
Przepaść dzieląca establishment z iPhonami od biedafoniarzy ze skrzypiącym Androidem doczekała się własnych pomiarów i badań naukowych. Wy...
http://applefobia.blogspot.com/2014/05/oni-i-my-czyli-wino-w-samolocie-kontra.html
Przepaść dzieląca establishment z iPhonami od biedafoniarzy ze skrzypiącym Androidem doczekała się własnych pomiarów i badań naukowych. Wyniki są bardzo interesujące...
Przepaść okazuje się ogromna, wręcz geologiczna. Z badań wynika mianowicie, że iPhony to domena tzw. "białych kołnierzyków" - krawaciarzy, artystycznych elit i innych kreatywnych baristów, zaś plastikowe biedafony z Androidem to czerstwy chleb codzienny robociarskich "niebieskich kołnierzyków" - drwali, dokerów, hydraulików na zasiłku, śmieciarzy i innych życiowych nieudaczników.
Do takich wniosków doszli autorzy wzmiankowanego opracowania, którzy badali status społeczny, nawyki żywieniowe i tryb życia użytkowników iOS-a i Androida. Wnioski są oczywiste i ostatecznie definiują pojęcia elity i plebsu. Jak wynika z podanych przykładów, ajfoniarze np. lubują się w wykwintnych winach, inwestują na giełdzie, a jako ulubiony środek transportu wybierają samolot.
Androidziarze natomiast, jak się można było spodziewać, żywią się na promocjach w McDonaldach, są dewotami i gustują w tanim piwie, spożywanym na tylnych siedzeniach w komunikacji miejskiej. Co więcej - jak wynika z opinii pewnej 20-letniej, zakochanej w produktach Apple feministki - są również mizoginistami, niedomytymi dupkami i potencjalnymi gwałcicielami.
Rysujący się tu obraz jak ulał pasuje do znanej z Applefobii polaryzacji pomiędzy elitą w rodzaju Mensy, Lavisha czy innych bywalców wind, a nami - skazanymi na funkcjonowanie na marginesie społeczeństwa wyrzutkami, którzy tracą resztki uzębienia, zgrzytając zębami na myśl, że nie stać nas na cudowne zabawki Apple.
Nie wiem jak wy, ale ja zaraz wycieram ręce ze smaru, zmieniam podkoszulek na ten mniej przepocony z zeszłego tygodnia, biorę zgrzewkę Harnasia i jadę na gapę autobusem do miejskiego parku, aby znowu zaczaić się wieczorową porą na jakąś feministkę albo hipstera z iPhonem...
Źródło: Apple Insider
Przepaść okazuje się ogromna, wręcz geologiczna. Z badań wynika mianowicie, że iPhony to domena tzw. "białych kołnierzyków" - krawaciarzy, artystycznych elit i innych kreatywnych baristów, zaś plastikowe biedafony z Androidem to czerstwy chleb codzienny robociarskich "niebieskich kołnierzyków" - drwali, dokerów, hydraulików na zasiłku, śmieciarzy i innych życiowych nieudaczników.
Do takich wniosków doszli autorzy wzmiankowanego opracowania, którzy badali status społeczny, nawyki żywieniowe i tryb życia użytkowników iOS-a i Androida. Wnioski są oczywiste i ostatecznie definiują pojęcia elity i plebsu. Jak wynika z podanych przykładów, ajfoniarze np. lubują się w wykwintnych winach, inwestują na giełdzie, a jako ulubiony środek transportu wybierają samolot.
Androidziarze natomiast, jak się można było spodziewać, żywią się na promocjach w McDonaldach, są dewotami i gustują w tanim piwie, spożywanym na tylnych siedzeniach w komunikacji miejskiej. Co więcej - jak wynika z opinii pewnej 20-letniej, zakochanej w produktach Apple feministki - są również mizoginistami, niedomytymi dupkami i potencjalnymi gwałcicielami.
Rysujący się tu obraz jak ulał pasuje do znanej z Applefobii polaryzacji pomiędzy elitą w rodzaju Mensy, Lavisha czy innych bywalców wind, a nami - skazanymi na funkcjonowanie na marginesie społeczeństwa wyrzutkami, którzy tracą resztki uzębienia, zgrzytając zębami na myśl, że nie stać nas na cudowne zabawki Apple.
Nie wiem jak wy, ale ja zaraz wycieram ręce ze smaru, zmieniam podkoszulek na ten mniej przepocony z zeszłego tygodnia, biorę zgrzewkę Harnasia i jadę na gapę autobusem do miejskiego parku, aby znowu zaczaić się wieczorową porą na jakąś feministkę albo hipstera z iPhonem...
Źródło: Apple Insider