Jak przy pomocy iPada zatopić jacht, czyli dlaczego warto mieć prawdziwy multitasking
Nie jest łatwo zostać właścicielem pełnomorskiego jachtu i jako posiadacz prywatnego batyskafu mogę zaświadczyć, z jak dużymi wyrzecze...
http://applefobia.blogspot.com/2014/05/jak-przy-pomocy-ipada-zatopic-jacht.html
Nie jest łatwo zostać właścicielem pełnomorskiego jachtu i jako posiadacz prywatnego batyskafu mogę zaświadczyć, z jak dużymi wyrzeczeniami i kosztami się to wiąże. Jak się jednak okazuje, używając iPada można w parę minut zamienić we wrak każdą jednostkę pływającą...
Przekonał się o tym niejaki John Berg, żeglujący wraz z kolegą po Hawajach swoim jachtem Seaquel. Turkusowe morze, białe plaże, piękna pogoda - idylla... Pech obu wilków morskich polegał jednak na tym, że do nawigowania używali aplikacji iNavX na iPadzie. Już wielokrotnie pisałem, że używanie delikatnego, awaryjnego i wrażliwego na wilgoć gadżetu zamiast specjalistycznej nawigacji zakrawa co najmniej na lekkomyślność, a wręcz nawet zwiastuje skłonności samobójcze, ale kto bogatemu zabroni?
No i stało się to, co prędzej czy później stać się musiało. W trakcie żeglugi po przybrzeżnych wodach iPad nagle z czymś się połączył, przerwał nawigację i wywalił na cały ekran żądanie zalogowania się do FaceTime, a potem jeszcze do iCloud. iPady podobno są bardzo intuicyjne i proste w obsłudze, ale jakoś żaden z żeglarzy nie był w stanie odrzucić tego żądania i zmusić iPada na powrót do nawigacji. iPad przejął pełną kontrolę nad sytuacją.
Berg miał jeszcze iPhona z tą samą aplikacją iNavX, ale iPhone był równie bezwartościowy jak packa na muchy, bo nie miał wprowadzonych współrzędnych kursu - te znał wyłącznie iPad, który akurat był łaskaw wyświetlać wyłącznie ekran logowania do iCloud i nic poza tym. A poza tym jak mieliby przesłać te współrzędne - przez Bluetooth? Wolne żarty...
Jacht miał też oczywiście własny GPS, ale miłośnicy gadżetów Apple albo zapomnieli zabrać zwykłej mapy, albo nie umieli się nią posługiwać, bo wkrótce stracili orientację i wpierdzielili się na rafy, niszcząc kompletnie kadłub jachtu i zaliczając przymusową kąpiel w świetle księżyca. Na szczęście rekiny spały i nikomu nic się nie stało. I to by było na tyle, jeśli chodzi o nawigację przy pomocy iPada.
A ja tak sobie myślę, że do wypadku by nie doszło, gdyby iPad miał jakiś normalny system operacyjny z prawdziwym multitaskingiem - wtedy przychodzące połączenie czy jakakolwiek inna aktywność nie zabijałaby pracującej w tle nawigacji, a pomiędzy zadaniami można by się przełączać. Niestety, przez tyle lat rozwijania Najbardziej Zaawansowanego Mobilnego Systemu Operacyjnego Apple nie było w stanie zaimplementować w iOS wielozadaniowości. Ale może za dużo wymagam...
Ahoj!
Źródło: Cult of Mac