Mac Pro - gorące serce ekosystemu
Nowy Mac Pro, który tak poruszył serca i umysły kreatywnych profesjonalistów, zapowiada się na prawdziwe serce ekosystemu, który każdy prz...
http://applefobia.blogspot.com/2013/10/mac-pro-gorace-serce-ekosystemu.html
Nowy Mac Pro, który tak poruszył serca i umysły kreatywnych profesjonalistów, zapowiada się na prawdziwe serce ekosystemu, który każdy przyszły makjuzer będzie musiał zgromadzić, aby skutecznie używać tej cudownej stacji roboczej Apple...
Pisałem o Maku Pro już bardzo dużo i na ogół krytycznie, ale przyszła pora, aby zastanowić się nad przerażającymi konsekwencjami tego, że Apple w jakimś niezrozumiałym akcie desperacji upchnęło komputer w obudowie od termosu na zupę.
Dzięki temu manewrowi, który zapewne przejdzie do historii jako największa porażka miniaturyzacji w imię chorej ambicji, Mac Pro składa się wyłącznie z elementów niezbędnych do podtrzymania go przy życiu. Nie wsadzisz do niego nic więcej, bo po prostu w środku nie ma miejsca. A nawet, gdyby dało się tam jakoś wcisnąć dodatkowy dysk czy kartę rozszerzeń, to Mac umarłby od udaru termicznego albo wywołał lokalną trąbę powietrzną, usiłując się schłodzić.
To, co jest w środku Maka Pro, budzi nerwowy śmiech, boleśnie rwący zajady na spierzchniętych ustach przyszłych użytkowników, bo dostają stację roboczą pozbawioną w zasadzie wszystkiego, ale za to wyposażoną w zajebiście szybkie interfejsy, które potrzebują zaledwie 100 sekund, aby zapełnić wbudowany dysk o żałosnej pojemności 256 GB.
Oczywiście sensem istnienia tych wspaniałych interfejsów jest to, że do gołego jak noworodek Maka Pro będzie można, a nawet trzeba, podłączyć cały bezlik niezbędnych peryferiów, które oczywiście należy dokupić osobno. Powinniście być wdzięczni Apple - tylko dzięki innowacyjnemu usunięciu standardowego wyposażenia stacji roboczej (jakieś tam głupie duże dyski, sloty na dodatkowe karty graficzne czy dźwiękowe, napędy optyczne i inne duperele) nowy Mac Pro może mieć tak atrakcyjną cenę, a wy z pieśnią na ustach wydacie kasę na to, co normalne stacje robocze zazwyczaj mają zazwyczaj w środku.
Dlatego porównując Maka do serca ekosystemu, kierowałem się czysto anatomiczną złośliwością, bowiem designerska stacja robocza Apple z podłączonymi wszystkimi niezbędnymi do pracy dodatkami w nieunikniony sposób będzie przypominać rozwalone na stole sekcyjnym serce z płucami, nerkami, wątrobą, trzustką i innymi podrobami, spięte do kupy i oplątane metrami flaków. Ciekawe, gdzie to wszystko pochowacie?
Nie wiem, czy to dobry kierunek, ale postęp w ewolucji stacji roboczych, jaki dokonał się dzięki wizjonerstwu Apple, przedstawia się mniej więcej tak:
I jak wam się podoba?
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Pisałem o Maku Pro już bardzo dużo i na ogół krytycznie, ale przyszła pora, aby zastanowić się nad przerażającymi konsekwencjami tego, że Apple w jakimś niezrozumiałym akcie desperacji upchnęło komputer w obudowie od termosu na zupę.
Dzięki temu manewrowi, który zapewne przejdzie do historii jako największa porażka miniaturyzacji w imię chorej ambicji, Mac Pro składa się wyłącznie z elementów niezbędnych do podtrzymania go przy życiu. Nie wsadzisz do niego nic więcej, bo po prostu w środku nie ma miejsca. A nawet, gdyby dało się tam jakoś wcisnąć dodatkowy dysk czy kartę rozszerzeń, to Mac umarłby od udaru termicznego albo wywołał lokalną trąbę powietrzną, usiłując się schłodzić.
To, co jest w środku Maka Pro, budzi nerwowy śmiech, boleśnie rwący zajady na spierzchniętych ustach przyszłych użytkowników, bo dostają stację roboczą pozbawioną w zasadzie wszystkiego, ale za to wyposażoną w zajebiście szybkie interfejsy, które potrzebują zaledwie 100 sekund, aby zapełnić wbudowany dysk o żałosnej pojemności 256 GB.
Oczywiście sensem istnienia tych wspaniałych interfejsów jest to, że do gołego jak noworodek Maka Pro będzie można, a nawet trzeba, podłączyć cały bezlik niezbędnych peryferiów, które oczywiście należy dokupić osobno. Powinniście być wdzięczni Apple - tylko dzięki innowacyjnemu usunięciu standardowego wyposażenia stacji roboczej (jakieś tam głupie duże dyski, sloty na dodatkowe karty graficzne czy dźwiękowe, napędy optyczne i inne duperele) nowy Mac Pro może mieć tak atrakcyjną cenę, a wy z pieśnią na ustach wydacie kasę na to, co normalne stacje robocze zazwyczaj mają zazwyczaj w środku.
Dlatego porównując Maka do serca ekosystemu, kierowałem się czysto anatomiczną złośliwością, bowiem designerska stacja robocza Apple z podłączonymi wszystkimi niezbędnymi do pracy dodatkami w nieunikniony sposób będzie przypominać rozwalone na stole sekcyjnym serce z płucami, nerkami, wątrobą, trzustką i innymi podrobami, spięte do kupy i oplątane metrami flaków. Ciekawe, gdzie to wszystko pochowacie?
Nie wiem, czy to dobry kierunek, ale postęp w ewolucji stacji roboczych, jaki dokonał się dzięki wizjonerstwu Apple, przedstawia się mniej więcej tak:
I jak wam się podoba?
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!