Mac Pro - produkt urojony
Jak się tak głębiej zastanowić, to ostatnia konferencja WWDC w większości była pokazem produktów urojonych. Poza jednym jedynym, minimalnie ...
http://applefobia.blogspot.com/2013/06/mac-pro-produkt-urojony.html
Jak się tak głębiej zastanowić, to ostatnia konferencja WWDC w większości była pokazem produktów urojonych. Poza jednym jedynym, minimalnie zmodernizowanym MacBookiem Air, który rzeczywiście jest dostępny w sprzedaży, fani dostali jedynie obiecanki-cacanki...
Do tej pory Apple lubiło zaskakiwać świat, prezentując nowe, przełomowe produkty z lakoniczną informacją - "dostępne w sprzedaży od jutra". Tym razem podczas WWDC 2013 jedynym dostępnym dla zwykłych śmiertelników produktem okazał się MacBook Air - niezbyt przełomowy, wypchany jedynie większą baterią. Aha, no i były jeszcze samochodziki, ale też nie całkiem działały tak jak powinny...
Cała reszta zapowiedzianych produktów to byty wirtualne w postaci deweloperskiej bety OS X Mavericks, której instalacja przyprawia o ból głowy, wycieku wczesnej alfy iOS 7, która według fanbojów będzie w wersji finalnej wyglądać całkiem inaczej (ma się pojawić jesienią, jak zdążą dopisać kod do grafiki Jonathana Ive) oraz gwoździa programu, czyli renderów 3D mocarnego i mrocznego Maka Pro, który ma być dostępny "później, jakoś w tym roku, albo coś koło tego"
75% z zaprezentowanych na ostatnim WWDC produktów jeszcze de facto nie istnieje, albo jest na takim etapie rozwoju, że wymaga tygodni ciężkiej pracy, a najmniej prawdopodobnym z nich jest Mac Pro - największa podpucha od czasów Konia Trojańskiego. Biorąc pod uwagę realia i stan faktyczny, to zamiast na WWDC, Apple powinno go wystawić raczej na KickStarterze. Mam na myśli Maka, nie Konia, choć pewnie i do tego są zdolni...
Pamiętacie premiery iPhonów, MacBooków, iPadów czy iMaków? Za każdym razem na scenie pojawiało się konkretne, fizycznie istniejące urządzenie, które Steve czy ktoś inny brał do ręki, podłączał gdzie trzeba, miział, klikał, używał i dawał żywy dowód na to, że mamy do czynienia z realnym produktem.
A Mac Pro? W odróżnieniu od swoich poprzedników pojawił się jedynie jako efekciarska filmowa symulacja oraz zapobiegliwie schowana za szkłem makieta w skali 1:1, przypuszczalnie zrobiona przez Jonathana Ive w 3D Studio Max i wydrukowana na drukarce 3D.
No bo w końcu jak to jest - czy Mac Pro istnieje naprawdę i działa, czy to tylko taka Pro-Forma dla zyskania czasu i zapchania programu WWDC pokazem slajdów science-fiction?
Obstawiam, że Apple ma problem ze zrealizowaniem zbyt ambitnego projektu. Gdy porywa się na superkomputer o objętości średniego termosu i konstrukcji opartej na termodynamice żeliwnej kozy z centralnym kominem, to faktycznie można napotkać na przejściową niekompatybilność z obowiązującymi na Ziemi prawami fizyki.
Dlatego potrzebny jest czas "do końca roku", aby zmusić całość do działania bez chłodzenia płynnym azotem oraz tak kosmiczny i zapierający dech w piersiach design, że nikt nie waży się zapytać o parametry pracy, onieśmielony samym wyglądem i połyskiem Maka Pro. Gdyby wsadzili nowe bebechy w stare ameliniowe pudło, wszyscy dopytywaliby, co zmieniło się w środku. A ponieważ poza nową koncepcją na ułożenie i wspawanie podzespołów zmieniło się niewiele, trzeba było zamknąć usta niedowiarkom i dać dekiel totalnie wyrąbany w kosmos.
I który z klęczących z wrażenia fanbojów zapyta teraz o parametry, wyposażenie, możliwości rozbudowy? Who cares? No przecież widać, że jest z przyszłości! To już nie era Post-PC. To era Future-PC! Jeszcze nigdy w historii stare bebechy nie zyskały tak atrakcyjnej obudowy i całkiem nowego zestawu wejść i wyjść. No, może z wyjątkiem przypadku posłanki Grodzkiej... Ale to już zupełnie inna historia, którą opowiem wam, jak skończę jeść zupę...
A na zakończenie cała konferencja Apple z urojonymi produktami:
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Do tej pory Apple lubiło zaskakiwać świat, prezentując nowe, przełomowe produkty z lakoniczną informacją - "dostępne w sprzedaży od jutra". Tym razem podczas WWDC 2013 jedynym dostępnym dla zwykłych śmiertelników produktem okazał się MacBook Air - niezbyt przełomowy, wypchany jedynie większą baterią. Aha, no i były jeszcze samochodziki, ale też nie całkiem działały tak jak powinny...
Cała reszta zapowiedzianych produktów to byty wirtualne w postaci deweloperskiej bety OS X Mavericks, której instalacja przyprawia o ból głowy, wycieku wczesnej alfy iOS 7, która według fanbojów będzie w wersji finalnej wyglądać całkiem inaczej (ma się pojawić jesienią, jak zdążą dopisać kod do grafiki Jonathana Ive) oraz gwoździa programu, czyli renderów 3D mocarnego i mrocznego Maka Pro, który ma być dostępny "później, jakoś w tym roku, albo coś koło tego"
75% z zaprezentowanych na ostatnim WWDC produktów jeszcze de facto nie istnieje, albo jest na takim etapie rozwoju, że wymaga tygodni ciężkiej pracy, a najmniej prawdopodobnym z nich jest Mac Pro - największa podpucha od czasów Konia Trojańskiego. Biorąc pod uwagę realia i stan faktyczny, to zamiast na WWDC, Apple powinno go wystawić raczej na KickStarterze. Mam na myśli Maka, nie Konia, choć pewnie i do tego są zdolni...
Pamiętacie premiery iPhonów, MacBooków, iPadów czy iMaków? Za każdym razem na scenie pojawiało się konkretne, fizycznie istniejące urządzenie, które Steve czy ktoś inny brał do ręki, podłączał gdzie trzeba, miział, klikał, używał i dawał żywy dowód na to, że mamy do czynienia z realnym produktem.
A Mac Pro? W odróżnieniu od swoich poprzedników pojawił się jedynie jako efekciarska filmowa symulacja oraz zapobiegliwie schowana za szkłem makieta w skali 1:1, przypuszczalnie zrobiona przez Jonathana Ive w 3D Studio Max i wydrukowana na drukarce 3D.
No bo w końcu jak to jest - czy Mac Pro istnieje naprawdę i działa, czy to tylko taka Pro-Forma dla zyskania czasu i zapchania programu WWDC pokazem slajdów science-fiction?
Obstawiam, że Apple ma problem ze zrealizowaniem zbyt ambitnego projektu. Gdy porywa się na superkomputer o objętości średniego termosu i konstrukcji opartej na termodynamice żeliwnej kozy z centralnym kominem, to faktycznie można napotkać na przejściową niekompatybilność z obowiązującymi na Ziemi prawami fizyki.
Dlatego potrzebny jest czas "do końca roku", aby zmusić całość do działania bez chłodzenia płynnym azotem oraz tak kosmiczny i zapierający dech w piersiach design, że nikt nie waży się zapytać o parametry pracy, onieśmielony samym wyglądem i połyskiem Maka Pro. Gdyby wsadzili nowe bebechy w stare ameliniowe pudło, wszyscy dopytywaliby, co zmieniło się w środku. A ponieważ poza nową koncepcją na ułożenie i wspawanie podzespołów zmieniło się niewiele, trzeba było zamknąć usta niedowiarkom i dać dekiel totalnie wyrąbany w kosmos.
I który z klęczących z wrażenia fanbojów zapyta teraz o parametry, wyposażenie, możliwości rozbudowy? Who cares? No przecież widać, że jest z przyszłości! To już nie era Post-PC. To era Future-PC! Jeszcze nigdy w historii stare bebechy nie zyskały tak atrakcyjnej obudowy i całkiem nowego zestawu wejść i wyjść. No, może z wyjątkiem przypadku posłanki Grodzkiej... Ale to już zupełnie inna historia, którą opowiem wam, jak skończę jeść zupę...
A na zakończenie cała konferencja Apple z urojonymi produktami:
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!