Czy to prototyp taniego iPhona?
No i znowu nie udało się utrzymać w tajemnicy szykowanego na jesień hitu Apple dla rynków wschodzących. Wszystko wskazuje na to, że wyciekł ...
http://applefobia.blogspot.com/2013/07/czy-to-prototyp-taniego-iphona.html
No i znowu nie udało się utrzymać w tajemnicy szykowanego na jesień hitu Apple dla rynków wschodzących. Wszystko wskazuje na to, że wyciekł prototyp tak wyczekiwanego przez mniej zamożnych fanbojów taniego iPhona.
Do pewnego, nieautoryzowanego oczywiście, serwisu sprzętu elektronicznego przyszedł klient z wadliwie działającym iPhonem. Jak stwierdził, kupił go za bardzo okazyjną cenę, a właściwie to wymienił u przygodnego sprzedawcy za kolekcjonerski bon na opony Bridgestone.
Problem polega tylko na tym, że telefonu za cholerę nie daje się naładować, a na wyświetlaczu nieustannie widnieje komunikat "Niski stan baterii". Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. Pudełko, kabelek, słuchawki i ładowarka wyglądały na oryginalne.
Dopiero po rozebraniu iPhona okazało się, że jego wnętrze kryje bardzo prosty zestaw komponentów - bateryjki od zegarka i podświetlany LED-em napis "Low Battery". Minimalizm w czystej formie. Aby w obudowie nie było zbyt pusto, kompletu dopełniał kawałek żelastwa w roli obciążnika...
Oczywiście większość z was teraz tarza się ze śmiechu po brudnej podłodze i naśmiewa się z fanboja, który dał sobie wcisnąć podróbkę. To fakt, zamiast miłośnika sprzętu najwyższej jakości, okazał się po prostu chciwcem napalonym na jabłko jak gimnazjalista na panią z lodziarni. Chciał tanio kupić iPhona i wpadł we własne sidła. A dobrze mu tak...
To nie pierwszy taki przypadek zakupu tzw. "iGadżetu zastępczego" i już niejedna osoba padła ofiarą przesłaniającej zdrowy rozsądek miłości do Apple, choć trzeba przyznać, że w porównaniu z historią Jalonty Freeman, tutaj daje się dostrzec nawet pewną finezję wykonania zamiennika.
Prawda jednak może okazać się całkiem inna i zaskakująca, jak ruska łódź podwodna o świcie. Obawiam się, że to kolejne genialne posunięcie Apple, mające mu zapewnić pozycję lidera w krajach trzeciego świata. A jeśli mamy przed sobą prototyp legendarnego taniego iPhona?
Zastanówcie się - kanoniczny wygląd oparty na Foresie, wzorcowo prosta i łatwa w serwisowaniu konstrukcja, budżetowe podzespoły, całkowicie odporny na usterki, żółte plamy i uszkodzenia mechaniczne wyświetlacz, pełna niezależność od obecności i zasięgu sieci komórkowej, zero problemów z anteną. Czego chcieć więcej, aby dokonać wizerunkowej rewolucji jako najpopularniejszy telefon wśród mieszkańców rynków wschodzących?
Ja widzę tu same zalety. Dobrze wygląda, ma logo, świeci i prawie działa. Jest niemal tak samo wyposażony, jak "prawdziwy" iPhone - też nie ma zbędnych bajerów w postaci LTE, radia FM, kart pamięci czy USB. Można się z nim lansować na pustyni, w buszu, stepie, dżungli czy tundrze - i żaden z użytkowników na pewno nie będzie się naprzykrzał telefonicznie konsultantom Apple, psując statystyki zadowolenia klientów.
Aha, i jeszcze jedno: Apple wreszcie rozwiązało problem, za który było do tej pory często krytykowane - baterie do taniego iPhona są tanie, wszędzie dostępne i w porównaniu z "drogim" modelem, bardzo łatwo można je wymienić...
Fotki: Deser
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Do pewnego, nieautoryzowanego oczywiście, serwisu sprzętu elektronicznego przyszedł klient z wadliwie działającym iPhonem. Jak stwierdził, kupił go za bardzo okazyjną cenę, a właściwie to wymienił u przygodnego sprzedawcy za kolekcjonerski bon na opony Bridgestone.
Problem polega tylko na tym, że telefonu za cholerę nie daje się naładować, a na wyświetlaczu nieustannie widnieje komunikat "Niski stan baterii". Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się w porządku. Pudełko, kabelek, słuchawki i ładowarka wyglądały na oryginalne.
Dopiero po rozebraniu iPhona okazało się, że jego wnętrze kryje bardzo prosty zestaw komponentów - bateryjki od zegarka i podświetlany LED-em napis "Low Battery". Minimalizm w czystej formie. Aby w obudowie nie było zbyt pusto, kompletu dopełniał kawałek żelastwa w roli obciążnika...
Oczywiście większość z was teraz tarza się ze śmiechu po brudnej podłodze i naśmiewa się z fanboja, który dał sobie wcisnąć podróbkę. To fakt, zamiast miłośnika sprzętu najwyższej jakości, okazał się po prostu chciwcem napalonym na jabłko jak gimnazjalista na panią z lodziarni. Chciał tanio kupić iPhona i wpadł we własne sidła. A dobrze mu tak...
To nie pierwszy taki przypadek zakupu tzw. "iGadżetu zastępczego" i już niejedna osoba padła ofiarą przesłaniającej zdrowy rozsądek miłości do Apple, choć trzeba przyznać, że w porównaniu z historią Jalonty Freeman, tutaj daje się dostrzec nawet pewną finezję wykonania zamiennika.
Prawda jednak może okazać się całkiem inna i zaskakująca, jak ruska łódź podwodna o świcie. Obawiam się, że to kolejne genialne posunięcie Apple, mające mu zapewnić pozycję lidera w krajach trzeciego świata. A jeśli mamy przed sobą prototyp legendarnego taniego iPhona?
Zastanówcie się - kanoniczny wygląd oparty na Foresie, wzorcowo prosta i łatwa w serwisowaniu konstrukcja, budżetowe podzespoły, całkowicie odporny na usterki, żółte plamy i uszkodzenia mechaniczne wyświetlacz, pełna niezależność od obecności i zasięgu sieci komórkowej, zero problemów z anteną. Czego chcieć więcej, aby dokonać wizerunkowej rewolucji jako najpopularniejszy telefon wśród mieszkańców rynków wschodzących?
Ja widzę tu same zalety. Dobrze wygląda, ma logo, świeci i prawie działa. Jest niemal tak samo wyposażony, jak "prawdziwy" iPhone - też nie ma zbędnych bajerów w postaci LTE, radia FM, kart pamięci czy USB. Można się z nim lansować na pustyni, w buszu, stepie, dżungli czy tundrze - i żaden z użytkowników na pewno nie będzie się naprzykrzał telefonicznie konsultantom Apple, psując statystyki zadowolenia klientów.
Aha, i jeszcze jedno: Apple wreszcie rozwiązało problem, za który było do tej pory często krytykowane - baterie do taniego iPhona są tanie, wszędzie dostępne i w porównaniu z "drogim" modelem, bardzo łatwo można je wymienić...
Fotki: Deser
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!