iCloud - 300 milionów userów i zaparcia
Całkiem niedawno Apple podało informację się, że jego iCloud ma już 300 milionów użytkowników. Natomiast iCloud od pewnego czasu daje znaki,...
http://applefobia.blogspot.com/2013/04/icloud-300-milionow-userow-i-zaparcia.html
Całkiem niedawno Apple podało informację się, że jego iCloud ma już 300 milionów użytkowników. Natomiast iCloud od pewnego czasu daje znaki, że sobie z tym nie radzi...
W ostatnią środę iCloud zborsuczył się na 5 godzin. W ubiegły piątek przerwa wyniosła 27 godzin. A we wcześniejszym tygodniu iCloud dostał zaparcia jeszcze dwa razy. Padały różne usługi - a to mail, a to Facetime, a to iMessage - do wyboru, do koloru...
Ciekaw jestem, ilu userów, rozmiłowanych w najnowocześniejszych, niezawodnych i innowacyjnych technologiach Apple, ocierając sobie pianę z ust, przekonuje się poniewczasie, że powierzanie tej firmie wszystkich swoich danych i usług komunikacyjnych przypomina bezmyślne włażenie obiema nogami w młockarnię.
Nadmierne zafascynowanie i zaufanie do produktów Apple prędzej czy później doprowadzi do tego, że niejeden kreatywny smallbiznes, oparty na kupertyńskiej infrastrukturze szlag trafi, gdy padną serwery, gdy nie dojdzie do skutku prezentacja dla klienta (bo była w chmurze) albo zamilkną w firmie wszystkie kanały komunikacyjne kontrolowane przez Apple.
A jeśli nie daj Boże, ktoś dobierze się do tego całego przechowywanego w chmurze, gromadzonego przez lata dobra, strzeżonego jednym loginem, który chroni te dane równie skutecznie, jak dziurawa skarpeta przed AIDS...
I tu, w towarzystwie gorzkich łez, przekleństw i zgrzytania zębami pojawia się nieznany w zunifikowanym ekosystemie rezerwatu termin - dywersyfikacja. Ale wtedy może być za późno na przeprosiny ze zwykłym mailem, telefonem i SMS-ami :)
Nie pojmuję, jak można się tak kompletne uzależniać od podsuwanych przez Apple usług, zdawać się na monopol, łaskę i niełaskę standardów całkowicie niekompatybilnych z resztą świata. Inna sprawa, to powierzanie jabłkowej chmurze danych poufnych, firmowych dokumentów, prywatnych słitfoci i innych materiałów, które tak na dobrą sprawę nie powinny opuszczać komputera czy telefonu usera poza szyfrowanymi kanałami. Ale jak ktoś lubi iRyzyko...
W ostatnią środę iCloud zborsuczył się na 5 godzin. W ubiegły piątek przerwa wyniosła 27 godzin. A we wcześniejszym tygodniu iCloud dostał zaparcia jeszcze dwa razy. Padały różne usługi - a to mail, a to Facetime, a to iMessage - do wyboru, do koloru...
Ciekaw jestem, ilu userów, rozmiłowanych w najnowocześniejszych, niezawodnych i innowacyjnych technologiach Apple, ocierając sobie pianę z ust, przekonuje się poniewczasie, że powierzanie tej firmie wszystkich swoich danych i usług komunikacyjnych przypomina bezmyślne włażenie obiema nogami w młockarnię.
Nadmierne zafascynowanie i zaufanie do produktów Apple prędzej czy później doprowadzi do tego, że niejeden kreatywny smallbiznes, oparty na kupertyńskiej infrastrukturze szlag trafi, gdy padną serwery, gdy nie dojdzie do skutku prezentacja dla klienta (bo była w chmurze) albo zamilkną w firmie wszystkie kanały komunikacyjne kontrolowane przez Apple.
A jeśli nie daj Boże, ktoś dobierze się do tego całego przechowywanego w chmurze, gromadzonego przez lata dobra, strzeżonego jednym loginem, który chroni te dane równie skutecznie, jak dziurawa skarpeta przed AIDS...
I tu, w towarzystwie gorzkich łez, przekleństw i zgrzytania zębami pojawia się nieznany w zunifikowanym ekosystemie rezerwatu termin - dywersyfikacja. Ale wtedy może być za późno na przeprosiny ze zwykłym mailem, telefonem i SMS-ami :)
Nie pojmuję, jak można się tak kompletne uzależniać od podsuwanych przez Apple usług, zdawać się na monopol, łaskę i niełaskę standardów całkowicie niekompatybilnych z resztą świata. Inna sprawa, to powierzanie jabłkowej chmurze danych poufnych, firmowych dokumentów, prywatnych słitfoci i innych materiałów, które tak na dobrą sprawę nie powinny opuszczać komputera czy telefonu usera poza szyfrowanymi kanałami. Ale jak ktoś lubi iRyzyko...
