Czym będzie zasilany iWatch?
Jak donosi New York Times, a za nim inne media , w laboratoriach Apple trwają wytężone prace nad stworzeniem technologii, która będzie zas...
https://applefobia.blogspot.com/2014/02/czym-bedzie-zasilany-iwatch.html
Jak donosi New York Times, a za nim inne media, w laboratoriach Apple trwają wytężone prace nad stworzeniem technologii, która będzie zasilać, a przynajmniej podładowywać iWatcha. To się bidusie napracują...
Nowy, wyrafinowany zegarek Apple jest za mały, aby wykorzystać w nim stary i prostacki sposób na zasilanie, polegający na wypchaniu całej obudowy baterią. Gadżety Apple uzyskują wprawdzie imponujące czasy pracy na baterii, ale sprawa wyjaśnia się po otwarciu obudowy iPada czy MacBooka. Gdy już dokonamy tego za pomocą przebiegłych sztuczek, suszarki do włosów, tresowanej ośmiornicy i patentowych śrubokrętów, okazuje się, że baterie zajmują 80% przestrzeni, aby tchnąć życie w elektronikę umieszczoną na mikroskopijnej płycie głównej.
W przypadku iWatcha ten numer nie przejdzie - nie ma w nim miejsca na tyle baterii. No, chyba, że dział marketingu Apple przekona jakoś userów, że w tym roku modne jest noszenie na nadgarstku czegoś wielkości zegara z kukułką. Jeśli więc iWatch ma pracować dłużej niż dobę, zostają tylko alternatywne źródła prądu.
Wśród możliwych opcji zasilania iWatcha wymienia się panele słoneczne. Czysta, ekologiczna energia, ale poza leżeniem na tarasie w Kalifornii ma to sens tylko w przypadku, gdy twoja praca polega na pasieniu kóz w Jemenie, całodziennym jeżdżeniu kosiarką do trawników albo kryciu dachów papą w pełnym słońcu.
Inną z opcji jest ładowanie bezprzewodowe. Biorąc pod uwagę niemałe osiągnięcia Apple w dziedzinie urządzeń bezprzewodowych - np. słuchawek, oraz bardzo szybką adopcję niekonwencjonalnych metod ładowania wśród fanbojów, to faktycznie może się przyjąć. Feler tkwi tylko w tym, że aby indukcyjnie naładować iWatcha, trzeba go zdjąć z ręki, a to uniemożliwia swobodne korzystanie z niego.
Rozwiązaniem byłoby równoległe wprowadzenie tzw. Charging Chambers, czyli pomieszczeń emitujących promieniowanie indukcyjne ze wszystkich ścian. To pozwala wprawdzie na bieżąco zasilać iWatcha bez zdejmowania go z ręki, ale na przeszkodzie stoją względy estetyczne - gotujący się mózg powoduje wytrzeszcz oczu i ich ucisk na hipsterskie okularki, co nie wygląda dobrze, a poza tym nie wszyscy userzy znoszą dobrze uczucie tzw. gulaszowanie narządów wewnętrznych.
Ostatecznie zostaje znane z klasycznych zegarków ładowanie energią kinetyczną - przez zwykłe poruszanie ręką. Wśród niektórych fanbojów może być bardzo skuteczne i efektywne źródło zasilania, pochodzące z często występujących w tym środowisku tzw. zachowań autoerotycznych. Pod warunkiem, że będą pamiętać o noszeniu iWatcha na właściwej ręce...
Źródło: MyApple
Nowy, wyrafinowany zegarek Apple jest za mały, aby wykorzystać w nim stary i prostacki sposób na zasilanie, polegający na wypchaniu całej obudowy baterią. Gadżety Apple uzyskują wprawdzie imponujące czasy pracy na baterii, ale sprawa wyjaśnia się po otwarciu obudowy iPada czy MacBooka. Gdy już dokonamy tego za pomocą przebiegłych sztuczek, suszarki do włosów, tresowanej ośmiornicy i patentowych śrubokrętów, okazuje się, że baterie zajmują 80% przestrzeni, aby tchnąć życie w elektronikę umieszczoną na mikroskopijnej płycie głównej.
W przypadku iWatcha ten numer nie przejdzie - nie ma w nim miejsca na tyle baterii. No, chyba, że dział marketingu Apple przekona jakoś userów, że w tym roku modne jest noszenie na nadgarstku czegoś wielkości zegara z kukułką. Jeśli więc iWatch ma pracować dłużej niż dobę, zostają tylko alternatywne źródła prądu.
Wśród możliwych opcji zasilania iWatcha wymienia się panele słoneczne. Czysta, ekologiczna energia, ale poza leżeniem na tarasie w Kalifornii ma to sens tylko w przypadku, gdy twoja praca polega na pasieniu kóz w Jemenie, całodziennym jeżdżeniu kosiarką do trawników albo kryciu dachów papą w pełnym słońcu.
Inną z opcji jest ładowanie bezprzewodowe. Biorąc pod uwagę niemałe osiągnięcia Apple w dziedzinie urządzeń bezprzewodowych - np. słuchawek, oraz bardzo szybką adopcję niekonwencjonalnych metod ładowania wśród fanbojów, to faktycznie może się przyjąć. Feler tkwi tylko w tym, że aby indukcyjnie naładować iWatcha, trzeba go zdjąć z ręki, a to uniemożliwia swobodne korzystanie z niego.
Rozwiązaniem byłoby równoległe wprowadzenie tzw. Charging Chambers, czyli pomieszczeń emitujących promieniowanie indukcyjne ze wszystkich ścian. To pozwala wprawdzie na bieżąco zasilać iWatcha bez zdejmowania go z ręki, ale na przeszkodzie stoją względy estetyczne - gotujący się mózg powoduje wytrzeszcz oczu i ich ucisk na hipsterskie okularki, co nie wygląda dobrze, a poza tym nie wszyscy userzy znoszą dobrze uczucie tzw. gulaszowanie narządów wewnętrznych.
Ostatecznie zostaje znane z klasycznych zegarków ładowanie energią kinetyczną - przez zwykłe poruszanie ręką. Wśród niektórych fanbojów może być bardzo skuteczne i efektywne źródło zasilania, pochodzące z często występujących w tym środowisku tzw. zachowań autoerotycznych. Pod warunkiem, że będą pamiętać o noszeniu iWatcha na właściwej ręce...
Źródło: MyApple