applefobia
Applefobia


Loading...

Zależy jak leży - czyli nowy patent Apple

To, co widzicie na tytułowej rycinie, tylko na pierwszy rzut oka wydaje się patentem Apple na bezprzewodowe ładowanie czegoś w rodzaju krz...

To, co widzicie na tytułowej rycinie, tylko na pierwszy rzut oka wydaje się patentem Apple na bezprzewodowe ładowanie czegoś w rodzaju krzywo narysowanej Nokii 6630 i jakiegoś muzealnego aparatu fotograficznego. W rzeczywistości sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana...

Na sztuczkę z patentem dało się nabrać nawet MyApple, publikujące tę samą rycinę opatrzoną triumfalnym tytułem "Apple patentuje ładowarkę indukcyjną dla iPhone'a." W rzeczywistości wszyscy wiemy (a od kiedy informacje pojawiły się w kolorowej prasie kobiecej, nie jest to tajemnicą nawet dla geniuszy z Cupertino), że Apple - mimo najszczerszych chęci i determinacji - nie może już uzyskać patentu na technologię bezprzewodowego ładowania. Niestety, ktoś nieodpowiedzialny i całkowicie pozbawiony skrupułów wymyślił to wcześniej, a co gorsze - wyprodukował działające urządzenia, powszechnie dostępne na rynku. No, co za pech... Od czego jednak jest kreatywność...

Idąc śmiałym krokiem w ślad własnej, autorskiej koncepcji filozoficznej, że jeśli brakuje treści, to można zawłaszczyć formę, Apple wpadło na całkiem inny pomysł. Skoro dało się opatentować układ mebli w sklepie, to czemuż by nie zyskać urzędowego papieru na układ urządzeń na macie ładującej? I tego - mniej więcej - dotyczy nowy, absolutnie przełomowy patent Apple.

Otóż kupertyńscy wynalazcy, gdy już chlipiąc, poklepując się po plecach i ocierając usmarkane nosy pogodzili się z faktem, że ktoś inny zakosił im pomysł na indukcyjne ładowanie, odkryli, iż urządzenia można poukładać na macie zasilającej na bardzo różne sposoby. Szybciutko więc opatentowali wszystkie możliwe kombinacje. No, prawie wszystkie, bo pominęli te ukośne, ale widocznie bali się prądów błądzących...





Nie chciało mi się czytać pełnego opisu patentu, ale z grubsza chodzi o to, że w zależności od sposobu ułożenia urządzeń na macie będzie następowało ich ładowanie, synchronizacja albo jeszcze coś innego. Hmm... o ile kojarzę, takie same rzeczy da się zrobić również bez udziału indukcyjnej ładowarki.

Apple, korzystając z podstaw cudzej technologii, bawi się w jakieś miałkie układanki geometryczne i patentuje to jako swój innowacyjny wkład w dziedzinie ładowania indukcyjnego. Równie dobrze ja mogę wpaść na to, żeby przekładać tablice rejestracyjne z przodu do tyłu samochodu podczas każdego cofania i ogłosić, że właśnie zrewolucjonizowałem przemysł motoryzacyjny...

Niestety, jak w przerwie na reklamy zasugerował mi borsuk, który właśnie z uwagą śledzi kolejny odcinek "Stawki większej niż życie", nawet pod tym względem Apple jest zapóźnione o jakieś 60 lat. Już wtedy w powszechnym zastosowaniu był system informatyczny polegający na układaniu przedmiotów na parapecie i uzyskiwania dzięki temu różnych interakcji. Doniczka po prawej - wszystko w porządku, można wchodzić. Doniczka po lewej - uwaga, kocioł Gestapo w domu, spieprzać ile sił w nogach!

O! Znowu się zaczyna. Przysiadłem z borsukiem na chwilę przed telewizorem. O bogowie... jaki ten Kloss przystojny...


Źródło: Apple Insider

wynalazek 927105381423665650

Strona główna item

Bądź na bieżąco



REKLAMY






Losowy wpis z archiwum

Archiwum bloga