Zdrajcy z Pixara
Apple już tyle razy wieszczyło ostateczną śmierć blaszaków i nadejście ery post-PC opartej na mobilnych gadżetach z Cupertino, a tymczasem...
https://applefobia.blogspot.com/2014/02/zdrajcy-z-pixara.html
Apple już tyle razy wieszczyło ostateczną śmierć blaszaków i nadejście ery post-PC opartej na mobilnych gadżetach z Cupertino, a tymczasem okazuje się, że zaprzańcy z Pixara nie dość, że nie robią swoich filmów na iPadach, to trzymają się z daleka nawet od najbardziej zaawansowanych komputerów świata...
Tylko najstarsze starowinki pamiętają jeszcze początki historii Pixara - studia animacyjnego, tworzącego filmy przy użyciu komputerów. Ponieważ akurat nie mam pod ręką żadnej starowinki, bo wszystkie poszły na roraty, sam zaraz przebiorę się w spódnicę, haftowany gorset, korale i zapaskę, aby w ich zastępstwie przypomnieć wam, o co chodzi... Kurczę, to się zakłada z przodu czy z tyłu?... O! Teraz dobrze...
Pixar od dnia swych narodzin był ukochanym dzieckiem Steva Jobsa. To właśnie Stevowi zawdzięczacie "Toy Story", "Dawno temu w trawie", "Potwory i spółkę" oraz całą resztę bliźniaczo podobnych do siebie komputerowych animacji. Od 2006 roku Pixar przeszedł w ręce Disneya, ale Steve zachował w nim swoje udziały i miał wiele do powiedzenia.
Potem Steve odszedł do Krainy Wiecznych Amazingów, lecz jego legenda pozostała. Wydawać by się mogło, że Pixar jako ukochane dziecko i spadkobierca Wielkiego Geniusza, powinien być wręcz biologicznie przywiązany do produktów Apple i jego fantastycznych stacji roboczych, używanych przez kreatywnych profesjonalistów wszelkich zawodów jak świat długi i szeroki.
Tymczasem popatrzcie, na jakim sprzęcie pracują ci zdrajcy z Pixara:
Co za wstyd... To tak jakby wnuk Enzo Ferrari jeździł Ładą Samarą, a Zygmunt Chajzer prał skarpetki w mydle Biały Jeleń; to jakby przyłapać Dalajlamę u Magdy Gessler ze schabowym na talerzu... Gdzie, u licha, są te najlepsze na świecie stacje robocze do grafiki?
Tylko najstarsze starowinki pamiętają jeszcze początki historii Pixara - studia animacyjnego, tworzącego filmy przy użyciu komputerów. Ponieważ akurat nie mam pod ręką żadnej starowinki, bo wszystkie poszły na roraty, sam zaraz przebiorę się w spódnicę, haftowany gorset, korale i zapaskę, aby w ich zastępstwie przypomnieć wam, o co chodzi... Kurczę, to się zakłada z przodu czy z tyłu?... O! Teraz dobrze...
Pixar od dnia swych narodzin był ukochanym dzieckiem Steva Jobsa. To właśnie Stevowi zawdzięczacie "Toy Story", "Dawno temu w trawie", "Potwory i spółkę" oraz całą resztę bliźniaczo podobnych do siebie komputerowych animacji. Od 2006 roku Pixar przeszedł w ręce Disneya, ale Steve zachował w nim swoje udziały i miał wiele do powiedzenia.
Potem Steve odszedł do Krainy Wiecznych Amazingów, lecz jego legenda pozostała. Wydawać by się mogło, że Pixar jako ukochane dziecko i spadkobierca Wielkiego Geniusza, powinien być wręcz biologicznie przywiązany do produktów Apple i jego fantastycznych stacji roboczych, używanych przez kreatywnych profesjonalistów wszelkich zawodów jak świat długi i szeroki.
Tymczasem popatrzcie, na jakim sprzęcie pracują ci zdrajcy z Pixara:
Co za wstyd... To tak jakby wnuk Enzo Ferrari jeździł Ładą Samarą, a Zygmunt Chajzer prał skarpetki w mydle Biały Jeleń; to jakby przyłapać Dalajlamę u Magdy Gessler ze schabowym na talerzu... Gdzie, u licha, są te najlepsze na świecie stacje robocze do grafiki?