"JOBS" - jaki geniusz, taki film
Nie najlepiej wystartował kultowy film o największym wynalazcy świata. Fanboje Apple nie dopisali, nie było kolejek i kilkudniowego koczowan...
http://applefobia.blogspot.com/2013/08/jobs-jaki-geniusz-taki-film.html
Nie najlepiej wystartował kultowy film o największym wynalazcy świata. Fanboje Apple nie dopisali, nie było kolejek i kilkudniowego koczowania przed kinową premierą. "JOBS" w pierwszy weekend zarobił zaledwie 6,7 miliona dolarów. Wstyd.
Nie pomogły nawet wyświetlane na okrągło reklamy walcowatego Maka Pro, emitowane w amerykańskich kinach. Co gorsze, Apple samo strzeliło sobie w stopę i poprawiło z drugiej lufy w kolano, bo na tym zestawieniu wyraźnie ucierpiała legenda Jobsa - reklamy zebrały o wiele lepsze recenzje niż sam film.
Frekwencja była słaba - na weekendowych, premierowych pokazach pojawiły się z dziennikarskiego obowiązku wyłącznie skąpe recenzenckie kutwy z własnymi kanapkami i termosami, bo nawet sprzedaż popcornu i kokakoli była dużo poniżej oczekiwań. Na szczęście "JOBS" to produkcja niskobudżetowa, więc pewnie prędzej czy później wyjdzie na swoje.
Bez entuzjazmu do produkcji odniósł się Steve Wozniak - jeden z bohaterów filmu. Jak stwierdził, film jest cienki, a największym problemem była gra Ashtona Kutchera. Wyjaśnieniem tego stanu rzeczy może być plotka z planu filmu, jakoby grający Jobsa Kutcher przegrzewał się w trakcie kręcenia dłuższych scen i miał problemy z nawiązaniem łączności z reżyserem.
Nie tylko Woz miał zastrzeżenia do postaci Jobsa. Gra Ashtona Kutchera, określanego jako sitcomowy aktor ze średniej półki, dość powszechnie spotkała się z niepochlebnymi recenzjami. Fanboje Apple twierdzą, że nie dojrzał do roli Jobsa - geniusza i największego wynalazcy świata, ale mnie się wydaje, że po prostu trudno z przekonaniem zagrać człowieka-legendę, gdy legenda jest mocno naciągana. Jaki geniusz, taka kreacja...
A tu macie zapowiedź tej pięknej katastrofy:
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Nie pomogły nawet wyświetlane na okrągło reklamy walcowatego Maka Pro, emitowane w amerykańskich kinach. Co gorsze, Apple samo strzeliło sobie w stopę i poprawiło z drugiej lufy w kolano, bo na tym zestawieniu wyraźnie ucierpiała legenda Jobsa - reklamy zebrały o wiele lepsze recenzje niż sam film.
Frekwencja była słaba - na weekendowych, premierowych pokazach pojawiły się z dziennikarskiego obowiązku wyłącznie skąpe recenzenckie kutwy z własnymi kanapkami i termosami, bo nawet sprzedaż popcornu i kokakoli była dużo poniżej oczekiwań. Na szczęście "JOBS" to produkcja niskobudżetowa, więc pewnie prędzej czy później wyjdzie na swoje.
Bez entuzjazmu do produkcji odniósł się Steve Wozniak - jeden z bohaterów filmu. Jak stwierdził, film jest cienki, a największym problemem była gra Ashtona Kutchera. Wyjaśnieniem tego stanu rzeczy może być plotka z planu filmu, jakoby grający Jobsa Kutcher przegrzewał się w trakcie kręcenia dłuższych scen i miał problemy z nawiązaniem łączności z reżyserem.
Nie tylko Woz miał zastrzeżenia do postaci Jobsa. Gra Ashtona Kutchera, określanego jako sitcomowy aktor ze średniej półki, dość powszechnie spotkała się z niepochlebnymi recenzjami. Fanboje Apple twierdzą, że nie dojrzał do roli Jobsa - geniusza i największego wynalazcy świata, ale mnie się wydaje, że po prostu trudno z przekonaniem zagrać człowieka-legendę, gdy legenda jest mocno naciągana. Jaki geniusz, taka kreacja...
A tu macie zapowiedź tej pięknej katastrofy:
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!