Nowa świątynia Apple w San Francisco
Nie wiem, jak święty Franciszek zapatruje się na budowę świątyń konkurencyjnego, owocowego kultu w swoim mieście, ale staruszek jakoś będz...
http://applefobia.blogspot.com/2014/02/nowa-swiatynia-apple-w-san-francisco.html
Nie wiem, jak święty Franciszek zapatruje się na budowę świątyń konkurencyjnego, owocowego kultu w swoim mieście, ale staruszek jakoś będzie musiał to rozchodzić. W San Francisco powstaje nowy Apple Store - sklep wszystkich sklepów, który będzie miał inne sklepy pod sobą.
Najbardziej charakterystyczną cechą nowego miejsca kultu będą gigantyczne, rozsuwane szklane drzwi o dwupiętrowej wysokości. Być może komuś wyda się to niezwykle śmiałą, wybiegającą w przyszłość koncepcją architektoniczną, ale stoją za tym typowo praktyczne względy.
Z badań naukowych przeprowadzonych przez profesora Tutsi M'bwa Mumbasę z Uniwersytetu w Górnej Wolcie wynika, że fanboje Apple - wbrew własnemu mniemaniu o przynależności do wyższego gatunku - pod względem biologicznym nie różnią się od reszty populacji. Przeciętny fanboj produkuje średnio tyle samo wysokoprocentowego metanu, co koza w łubinie, a to zjawisko nasila się u nich osobliwie podczas obcowania z innowacyjnymi, przegrzanymi produktami Apple.
Problem zapachów towarzyszących klientom jest dla Apple do tego stopnia kluczowy, że jak donosi Apple Insider - firma zaczęła wprowadzać w swoich sklepach specjalne czujniki, badające czystość biologiczną powietrza. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że niektórzy fanboje odwiedzają sklepy Apple w towarzystwie swoich ulubieńców. Akurat to mogłoby się spodobać świętemu Franciszkowi...
I tu wracamy do wielkich, sterowanych komputerowo, rozsuwanych drzwi z napędem jądrowym. Jak wiadomo, Apple ze względów historycznych nienawidzi okien. No po prostu nie cierpią tej technologii i nigdy jej nie zaakceptowali. A dwupiętrowy sklep pełen podekscytowanych klientów i zwierząt trzeba jakoś wietrzyć...
Pozostaje tylko jeden problem. Jeśli jakiś biały ninja spróbuje się włamać do tego Apple Store, koszt wymiany drzwi może wynieść o wiele więcej niż 100.000 dolarów. Na szczęście to nie mój problem...
Najbardziej charakterystyczną cechą nowego miejsca kultu będą gigantyczne, rozsuwane szklane drzwi o dwupiętrowej wysokości. Być może komuś wyda się to niezwykle śmiałą, wybiegającą w przyszłość koncepcją architektoniczną, ale stoją za tym typowo praktyczne względy.
Z badań naukowych przeprowadzonych przez profesora Tutsi M'bwa Mumbasę z Uniwersytetu w Górnej Wolcie wynika, że fanboje Apple - wbrew własnemu mniemaniu o przynależności do wyższego gatunku - pod względem biologicznym nie różnią się od reszty populacji. Przeciętny fanboj produkuje średnio tyle samo wysokoprocentowego metanu, co koza w łubinie, a to zjawisko nasila się u nich osobliwie podczas obcowania z innowacyjnymi, przegrzanymi produktami Apple.
Problem zapachów towarzyszących klientom jest dla Apple do tego stopnia kluczowy, że jak donosi Apple Insider - firma zaczęła wprowadzać w swoich sklepach specjalne czujniki, badające czystość biologiczną powietrza. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że niektórzy fanboje odwiedzają sklepy Apple w towarzystwie swoich ulubieńców. Akurat to mogłoby się spodobać świętemu Franciszkowi...
I tu wracamy do wielkich, sterowanych komputerowo, rozsuwanych drzwi z napędem jądrowym. Jak wiadomo, Apple ze względów historycznych nienawidzi okien. No po prostu nie cierpią tej technologii i nigdy jej nie zaakceptowali. A dwupiętrowy sklep pełen podekscytowanych klientów i zwierząt trzeba jakoś wietrzyć...
Pozostaje tylko jeden problem. Jeśli jakiś biały ninja spróbuje się włamać do tego Apple Store, koszt wymiany drzwi może wynieść o wiele więcej niż 100.000 dolarów. Na szczęście to nie mój problem...