iPhonem o iPhonie, czyli reklama reklamy
Jednym z ostatnich arcydzieł reklamowych Apple jest filmik o intrygującym tytule "1.24.14", poświęcony 30-leciu Maka oraz wszyst...
http://applefobia.blogspot.com/2014/02/iphonem-o-iphonie-czyli-reklama-reklamy.html
Jednym z ostatnich arcydzieł reklamowych Apple jest filmik o intrygującym tytule "1.24.14", poświęcony 30-leciu Maka oraz wszystkim późniejszym konsekwencjom tego, że Steve Jobs poznał Woza, w efekcie czego Apple zaczęło robić komputery zamiast skrzynek na jabłka.
Żeby nie gadać zbyt wiele i wyrobić sobie własne zdanie, najpierw obejrzycie wspomnianą reklamówkę:
Poza przedstawieniem różnorodnych, wymyślonych naprędce kreatywnych zastosowań produktów Apple - np. edycji filmu w FinalCut Pro X na MacBooku podczas jazdy samochodem po wertepach czy zaglądania koleżance pod spódniczkę przez młodocianego wojerystę przy użyciu iPhona 5c - reklamówka charakteryzuje się jedną unikalną cechą. Według zapewnień Apple została zrealizowana wyłącznie przy użyciu iPhonów.
Teraz obejrzyjcie sobie filmik jeszcze raz... Tia, no właśnie... Z wyjątkiem beznadziejnej jakościowo sceny z didżejem wszystko wygląda zbyt perfekcyjnie i gładko. Wśród ludzi o mrocznych umysłach i przepełnionych jadem woreczkach żółciowych pojawiły się podejrzenia, że Apple wykonało taki sam fake co Nokia, reklamująca swego czasu swoją Lumię 920 PureView, za pomocą jadącej samochodem ekipy filmowej z profesjonalną kamerą:
Ponieważ zarówno ja, jak i wy, półtora miliarda Chińczyków, Amisze z Ohio oraz cała reszta świata za cholerę nie chciała uwierzyć, że reklama faktycznie została nakręcona iPhonem, Apple szybciutko wyjęło z kapelusza drugi filmik zatytułowany "1.24.14 Behind the Scenes", który miał nas przekonać, że iPhone naprawdę nadaje się do profesjonalnej realizacji reklam.
No i co? Przekonani? Moim zdaniem z tego drugiego filmiku wynika jedynie tyle, że nie ma co marzyć o użyciu iPhona jako kamery bez kosmicznego sprzętu i akcesoriów niedostępnych dla przeciętnego zjadacza sushi. O ile się orientuję, mało kto spośród znanych mi ajfoniarzy dysponuje hollywoodzkimi wózkami na szynach, sterowanymi komputerowo głowicami, elektrycznymi podnośnikami czy stabilizatorami Steadicam. Nosicie to na co dzień przy sobie? No cóż... bez całej tej skomplikowanej maszynerii iPhone nadal jest g.wnianym aparatem bez stabilizacji optycznej, nadającym się do robienia rozmazanych słitfoci w kiblu. Nie wierzycie? No to powtórzcie wszystkie te cudne płynne ujęcia trzęsącą się rączką...
Prawda jest taka, że dysponując podobnym zapleczem, dokładnie taki sam efekt można by uzyskać każdym innym smartfonem z przyzwoitym aparatem. Apple udowodniło tylko tyle, że teoretycznie można kręcić reklamy telefonem, ale pod warunkiem, że macie dodatkowy sprzęt o wartości produktu krajowego brutto Gruzji. Teoretycznie mogę aparatem Zorka 5 zrobić zdjęcie odcisku buta Neila Armstronga na Księżycu, ale w praktyce potrzebuję do tego jeszcze rakiety Saturn 5.
iPhone wmontowany na siłę w całą tę filmową maszynerię wygląda groteskowo. Jak złoty ząb wprawiony w łyżkę koparki. To tak, jakby rozpalać grilla zapałką potartą o Wielki Zderzacz Hadronów i twierdzić, że dzięki temu karkówka smakuje lepiej. Apple pokazało wam latający dywan, który owszem, lata, ale tylko wtedy, gdy macie prywatny odrzutowiec...
Aha, jeszcze jedno... od wczoraj męczy mnie takie pytanie - czym był nakręcony ten drugi filmik Apple?
Żeby nie gadać zbyt wiele i wyrobić sobie własne zdanie, najpierw obejrzycie wspomnianą reklamówkę:
Poza przedstawieniem różnorodnych, wymyślonych naprędce kreatywnych zastosowań produktów Apple - np. edycji filmu w FinalCut Pro X na MacBooku podczas jazdy samochodem po wertepach czy zaglądania koleżance pod spódniczkę przez młodocianego wojerystę przy użyciu iPhona 5c - reklamówka charakteryzuje się jedną unikalną cechą. Według zapewnień Apple została zrealizowana wyłącznie przy użyciu iPhonów.
Teraz obejrzyjcie sobie filmik jeszcze raz... Tia, no właśnie... Z wyjątkiem beznadziejnej jakościowo sceny z didżejem wszystko wygląda zbyt perfekcyjnie i gładko. Wśród ludzi o mrocznych umysłach i przepełnionych jadem woreczkach żółciowych pojawiły się podejrzenia, że Apple wykonało taki sam fake co Nokia, reklamująca swego czasu swoją Lumię 920 PureView, za pomocą jadącej samochodem ekipy filmowej z profesjonalną kamerą:
Ponieważ zarówno ja, jak i wy, półtora miliarda Chińczyków, Amisze z Ohio oraz cała reszta świata za cholerę nie chciała uwierzyć, że reklama faktycznie została nakręcona iPhonem, Apple szybciutko wyjęło z kapelusza drugi filmik zatytułowany "1.24.14 Behind the Scenes", który miał nas przekonać, że iPhone naprawdę nadaje się do profesjonalnej realizacji reklam.
No i co? Przekonani? Moim zdaniem z tego drugiego filmiku wynika jedynie tyle, że nie ma co marzyć o użyciu iPhona jako kamery bez kosmicznego sprzętu i akcesoriów niedostępnych dla przeciętnego zjadacza sushi. O ile się orientuję, mało kto spośród znanych mi ajfoniarzy dysponuje hollywoodzkimi wózkami na szynach, sterowanymi komputerowo głowicami, elektrycznymi podnośnikami czy stabilizatorami Steadicam. Nosicie to na co dzień przy sobie? No cóż... bez całej tej skomplikowanej maszynerii iPhone nadal jest g.wnianym aparatem bez stabilizacji optycznej, nadającym się do robienia rozmazanych słitfoci w kiblu. Nie wierzycie? No to powtórzcie wszystkie te cudne płynne ujęcia trzęsącą się rączką...
Prawda jest taka, że dysponując podobnym zapleczem, dokładnie taki sam efekt można by uzyskać każdym innym smartfonem z przyzwoitym aparatem. Apple udowodniło tylko tyle, że teoretycznie można kręcić reklamy telefonem, ale pod warunkiem, że macie dodatkowy sprzęt o wartości produktu krajowego brutto Gruzji. Teoretycznie mogę aparatem Zorka 5 zrobić zdjęcie odcisku buta Neila Armstronga na Księżycu, ale w praktyce potrzebuję do tego jeszcze rakiety Saturn 5.
iPhone wmontowany na siłę w całą tę filmową maszynerię wygląda groteskowo. Jak złoty ząb wprawiony w łyżkę koparki. To tak, jakby rozpalać grilla zapałką potartą o Wielki Zderzacz Hadronów i twierdzić, że dzięki temu karkówka smakuje lepiej. Apple pokazało wam latający dywan, który owszem, lata, ale tylko wtedy, gdy macie prywatny odrzutowiec...
Aha, jeszcze jedno... od wczoraj męczy mnie takie pytanie - czym był nakręcony ten drugi filmik Apple?