iPad w edukacji? Ale umoczyli...
Zaledwie pół roku wystarczyło, aby szlag trafił ambitny program wyposażenia amerykańskich szkół w iPady. Na przeszkodzie stanęły dramatycz...
http://applefobia.blogspot.com/2014/03/ipad-w-edukacji-ale-umoczyli.html
Zaledwie pół roku wystarczyło, aby szlag trafił ambitny program wyposażenia amerykańskich szkół w iPady. Na przeszkodzie stanęły dramatyczne braki w budżecie wydziału oświaty Los Angeles. A podobno "It Never Rains in Southern California"...
Od samego początku zmieszałem z błotem pomysł kształcenia dzieci przy pomocy iPadów, bo nie mam żadnych wątpliwości, że w ten sposób wychowamy sobie pokolenie całkowitych idiotów, półanalfabetów i ćwierćinteligentów, zdolnych jedynie do prymitywnej komunikacji ze światem za pomocą palcowania po szybie.
Oczywiście władze oświatowe Los Angeles w ogóle nie przejęły się marudzeniem jakiegoś blogera z Polski i w zeszłym roku zakupiły ponad 600 tysięcy iPadów, aby wyrabiać w dzieciach od małego nawyk do jedynego słusznego sposobu konsumpcji treści. Jak można się było spodziewać, przedsięwzięcie skończyło się to podwójną wpadką.
Nie dość, że dzieciaki bardzo szybko zhackowały swoje iPady i obeszły niezawodne zabezpieczenia, aby móc do woli korzystać ze wszystkich możliwości oferowanych przez cudowne urządzenia Apple, to teraz jeszcze wyszło na jaw, że przeznaczony na iPady miliard dolarów został wyrzucony w błoto. I to dosłownie...
Najbardziej wk..wieni okazali się nauczyciele ze szkół obdarowanych iPadami. Zamiast cieszyć się, że mogą obcować z najnowocześniejszą technologią i nie muszą oglądać oślich uszu w zeszytach bachorów, ci niewdzięcznicy organizują jakieś protesty. Podobno po zakupie iPadów zabrakło kasy na bieżące remonty i utrzymanie budynków szkolnych, przez co popadają one w ruinę, są nękane przez termity i srające gryzonie, nie wspominając już o zatkanych toaletach. A co najgorsze - deszcz leje się dzieciom na łby i na iPady przez dziurawe dachy:
Ci chodzący na pasku wrogich mocarstw wichrzyciele założyli nawet stronę na Fejsie, na której publikują zdjęcia oberwanych pisuarów, szczurzych g.wien, martwych owadów i wyrwanych gniazdek w zrujnowanych szkołach. I wszystko na żywca, niekreatywnie i po amatorsku - bez użycia Instagrama czy choćby najprostszych filtrów. A dodatku zamieszczają jakieś dramatyczne apele, aby władze - zamiast wydawać kasę na zabawki od Apple - zajęły się wreszcie łataniem dachów. A przecież podobno w Kalifornii nigdy nie pada...
Źródło: Cult of Mac
Od samego początku zmieszałem z błotem pomysł kształcenia dzieci przy pomocy iPadów, bo nie mam żadnych wątpliwości, że w ten sposób wychowamy sobie pokolenie całkowitych idiotów, półanalfabetów i ćwierćinteligentów, zdolnych jedynie do prymitywnej komunikacji ze światem za pomocą palcowania po szybie.
Oczywiście władze oświatowe Los Angeles w ogóle nie przejęły się marudzeniem jakiegoś blogera z Polski i w zeszłym roku zakupiły ponad 600 tysięcy iPadów, aby wyrabiać w dzieciach od małego nawyk do jedynego słusznego sposobu konsumpcji treści. Jak można się było spodziewać, przedsięwzięcie skończyło się to podwójną wpadką.
Nie dość, że dzieciaki bardzo szybko zhackowały swoje iPady i obeszły niezawodne zabezpieczenia, aby móc do woli korzystać ze wszystkich możliwości oferowanych przez cudowne urządzenia Apple, to teraz jeszcze wyszło na jaw, że przeznaczony na iPady miliard dolarów został wyrzucony w błoto. I to dosłownie...
Najbardziej wk..wieni okazali się nauczyciele ze szkół obdarowanych iPadami. Zamiast cieszyć się, że mogą obcować z najnowocześniejszą technologią i nie muszą oglądać oślich uszu w zeszytach bachorów, ci niewdzięcznicy organizują jakieś protesty. Podobno po zakupie iPadów zabrakło kasy na bieżące remonty i utrzymanie budynków szkolnych, przez co popadają one w ruinę, są nękane przez termity i srające gryzonie, nie wspominając już o zatkanych toaletach. A co najgorsze - deszcz leje się dzieciom na łby i na iPady przez dziurawe dachy:
Ci chodzący na pasku wrogich mocarstw wichrzyciele założyli nawet stronę na Fejsie, na której publikują zdjęcia oberwanych pisuarów, szczurzych g.wien, martwych owadów i wyrwanych gniazdek w zrujnowanych szkołach. I wszystko na żywca, niekreatywnie i po amatorsku - bez użycia Instagrama czy choćby najprostszych filtrów. A dodatku zamieszczają jakieś dramatyczne apele, aby władze - zamiast wydawać kasę na zabawki od Apple - zajęły się wreszcie łataniem dachów. A przecież podobno w Kalifornii nigdy nie pada...
Źródło: Cult of Mac