Steve Jobs największym wizjonerem świata. iPhone 6 to jego pomysł
Być może pamiętacie, jak przez długi czas po zejściu nieodżałowanego Steva Jobsa byliśmy nieustannie zapewniani przez propagandzistów Ap...
http://applefobia.blogspot.com/2014/07/steve-jobs-najwiekszym-wizjonerem.html
Być może pamiętacie, jak przez długi czas po zejściu nieodżałowanego Steva Jobsa byliśmy nieustannie zapewniani przez propagandzistów Apple, że jego boskie i jędrne geny tkwią we wszystkich produktach firmy, a genialny umysł Wielkiego Inżyniera przewidział wszystkie kolejne kupertyńskie wynalazki na wiele lat naprzód...
W tym czasie trąbiłem na lewo i prawo, że cała ta propaganda ma na celu jedynie podtrzymanie na duchu fanbojów i przekonanie ich, że kolejne iGadżety przesycone są magią Steva - tylko po to, żeby Apple mogło utrzymać wysokie wskaźniki sprzedaży i nadal strzyc do gołej skóry zapłakane sieroty po Wielkim Magiku, sprzedając im zapasy magazynowe. Nikt mi nie wierzył.
Wkrótce okazało się, że jednak miałem rację, bo po śmierci Jobsa nastąpił Wielki Zastój, a Apple zajęło się odgrzewaniem mrożonych kotletów. Od 2010 roku - poza drobnymi zabiegami stylistycznymi i tuningiem sprzętowym - iPhone zachował niezmienioną formę i tę samą ograniczoną funkcjonalność. Pojawiło się jego kilka kolejnych, nudnych jak flaki z olejem, minimalnie różniących się generacji, a o intelektualnym ojcostwie Steva nikt już nie wspominał - w imię zasady, że nie wypada wyrażać się źle o zmarłym. Aż do teraz...
Gdy po czterech latach Apple wreszcie odkryło, że pora dogonić konkurencję i wyprodukować jakiś duży telefon, nagle doczekaliśmy się powrotu czasów propagandy i rozkwitu fanbojskiej mitologii, głoszącej, że to Steve wymyślił i przewidział wszystkie przyszłe produkty Apple aż do XXII wieku. Jak głosi nawiedzony redaktor Cult of Mac, duży i obły iPhone 6 stanowi ukoronowanie wizjonerstwa i wypełnienie technologicznego testamentu Steva Jobsa. Taa...
Być może paru fanbojów da się nabrać na to, że Apple wcale nie naśladuje konkurencji i że to Steve wymyślił dużego iPhona dziecięciem będąc, ale ci, co nie mają jeszcze zaawansowanego Alzheimera, doskonale pamiętają, że Jobs w jak najgorszych słowach wyrażał się o telefonach większych niż 3,5 cala, widząc w nich same wady, nazywając je cegłami i twierdząc, że nikt ich nie kupi.
Wkrótce Apple olało teorie Steva, wypuszczając rozciągniętego do 4 cali iPhona 5, na którego rzuciły się miliony fanbojów niepomnych bredni Wielkiego Wizjonera, a teraz wszyscy grupowo i indywidualnie trą kolanami, nie mogąc się doczekać pierwszego w rezerwacie telefonu z ekranem w męskim rozmiarze. Życie pokazało, że jeśli chodzi o telefony, Steve gadał same głupoty i nie widział dalej, niż czubek własnego nosa.
To jednak nie przeszkadza redaktorowi Cult of Mac ogłosić Jobsa wizjonerem i twierdzić, że duży iPhone to kulminacja jego proroczych przepowiedni. No cóż, teraz, gdy szykuje się chwila prawdy i trzeba pobić kolejny rekord sprzedaży, propagandziści z rezerwatu gotowi są wmówić nam nawet to, że 4,7-calowy iPhone był genialnym, wyprzedzającym swoje czasy pomysłem Steva. Okazuje się, że cała moda na telefony z dużymi ekranami to inicjatywa i zasługa Apple. Hmm... czego się nie robi dla dobrego samopoczucia...
Źródło: Cult of Mac