Koniec iPhona jest bliski?
Podczas sądowych przepychanek pomiędzy Apple i Samsungiem, zupełnie przypadkiem ujrzał światło dzienne poufny dokument, w ciemnych barwach...
http://applefobia.blogspot.com/2014/04/koniec-iphona-jest-bliski.html
Podczas sądowych przepychanek pomiędzy Apple i Samsungiem, zupełnie przypadkiem ujrzał światło dzienne poufny dokument, w ciemnych barwach przedstawiający świetlaną dotąd przyszłość iPhona...
Dokument, adresowany do władz Apple i przeznaczony do wewnętrznego obiegu, pochodzi od pracowników kupertyńskiego działu sprzedaży, którzy wyrazili swoje głębokie zaniepokojenie kierunkiem, w jakim zmierza (a właściwie to stoi) rozwój iPhona. Według szeregowych pracowników Apple, rynek smartfonów bardzo szybko idzie do przodu, a konkurencja poczyniła ogromne postępy technologiczne i rozbudowała swoje ekosystemy. Oferta zaawansowanych smartfonów z dużymi ekranami jest tak bogata, a konsumenci na tyle dojrzali i świadomi, że rynkowy udział zacofanego, kurduplastego iPhona może się alarmująco skurczyć w najbliższej przyszłości.
Ten dramatyczny głos ludu pracującego z Cupertino został oczywiście zlekceważony i olany szerokim strumieniem przez Phila Schillera. Nasz złotousty ulubieniec stwierdził, że wszystko jest w porządku i zbagatelizował sprawę, oświadczając iż to nie jest oficjalne stanowisko Apple, a jedynie czarnowidztwo jakichś pesymistów.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że konkurencja osiągnęła wzrost jedynie wskutek "nieprzyzwoitych" wydatków na reklamę - dla przykładu Samsung wydał ponoć 14 miliardów dolarów na promocję, podczas gdy Apple tylko jeden skromny miliard. Bo Apple robi tak dobre produkty, że nie musi się reklamować. Taa... akurat...
Interesujący punkt widzenia - gdy konkurencja wydaje grubą kasę na reklamę i dzięki temu zyskuje nowych klientów, zwiększa sprzedaż i wprowadza nowe produkty, to jest "nieprzyzwoite". Ale gdy Apple wyrzuca w błoto 12 milionów dolców dziennie na tzw. "wynalazczość" i nadal stoi w miejscu, to jest OK...
Koronnym argumentem Phila Schillera było to, że nie ma żadnego zagrożenia, bo przecież sprzedaż iPhona jest wciąż bardzo wysoka. No fakt, do momentu zawalenia wieże WTC też były bardzo wysokie, a Saddam Husajn mieszkał sobie w pałacu i jadał złotymi sztućcami, dopóki nie musiał nagle zapuścić brody i zejść do podziemia.
Hmm... ciekawe, jak będzie wyglądał Phil z brodą?
Źródło (z pominięciem brody): Apple Insider
Dokument, adresowany do władz Apple i przeznaczony do wewnętrznego obiegu, pochodzi od pracowników kupertyńskiego działu sprzedaży, którzy wyrazili swoje głębokie zaniepokojenie kierunkiem, w jakim zmierza (a właściwie to stoi) rozwój iPhona. Według szeregowych pracowników Apple, rynek smartfonów bardzo szybko idzie do przodu, a konkurencja poczyniła ogromne postępy technologiczne i rozbudowała swoje ekosystemy. Oferta zaawansowanych smartfonów z dużymi ekranami jest tak bogata, a konsumenci na tyle dojrzali i świadomi, że rynkowy udział zacofanego, kurduplastego iPhona może się alarmująco skurczyć w najbliższej przyszłości.
Ten dramatyczny głos ludu pracującego z Cupertino został oczywiście zlekceważony i olany szerokim strumieniem przez Phila Schillera. Nasz złotousty ulubieniec stwierdził, że wszystko jest w porządku i zbagatelizował sprawę, oświadczając iż to nie jest oficjalne stanowisko Apple, a jedynie czarnowidztwo jakichś pesymistów.
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że konkurencja osiągnęła wzrost jedynie wskutek "nieprzyzwoitych" wydatków na reklamę - dla przykładu Samsung wydał ponoć 14 miliardów dolarów na promocję, podczas gdy Apple tylko jeden skromny miliard. Bo Apple robi tak dobre produkty, że nie musi się reklamować. Taa... akurat...
Interesujący punkt widzenia - gdy konkurencja wydaje grubą kasę na reklamę i dzięki temu zyskuje nowych klientów, zwiększa sprzedaż i wprowadza nowe produkty, to jest "nieprzyzwoite". Ale gdy Apple wyrzuca w błoto 12 milionów dolców dziennie na tzw. "wynalazczość" i nadal stoi w miejscu, to jest OK...
Koronnym argumentem Phila Schillera było to, że nie ma żadnego zagrożenia, bo przecież sprzedaż iPhona jest wciąż bardzo wysoka. No fakt, do momentu zawalenia wieże WTC też były bardzo wysokie, a Saddam Husajn mieszkał sobie w pałacu i jadał złotymi sztućcami, dopóki nie musiał nagle zapuścić brody i zejść do podziemia.
Hmm... ciekawe, jak będzie wyglądał Phil z brodą?
Źródło (z pominięciem brody): Apple Insider