Głodnemu chleb na myśli, czyli o czym marzą fanboje
Regularnie po premierze każdego nowego iPhona fanbojnia podnosi wrzask, że cały świat kopiuje stylistykę telefonu Apple. Owszem, konkurenc...
http://applefobia.blogspot.com/2014/04/godnemu-chleb-na-mysli-czyli-o-czym.html
Regularnie po premierze każdego nowego iPhona fanbojnia podnosi wrzask, że cały świat kopiuje stylistykę telefonu Apple. Owszem, konkurencja wypuściła na rynek kilka mniej lub bardziej podobnych modeli, ale teraz każdy producent idzie już swoją drogą. Tymczasem latka lecą, Apple stoi w miejscu, a role się odwróciły...
Genialny Jonathan Ive będzie miał twardy orzech do zgryzienia, jeśli zechce zaskoczyć i ucieszyć wyznawców Apple wyglądem nową generacji iPhona. A właściwie to dwa orzechy, cegłę i łyżkę dziegciu do popicia...
Okazuje się bowiem, że krążące w rezerwacie wizje iPhona 6 nijak nie przystają do dotychczasowej stylistyki Apple, a fanboje tęsknią za czymś, co wygląda całkiem inaczej, niż znana od lat i nudna aż do porzygu bryła iPhona. Po prostu już nie chcą dostać po raz kolejny tego samego odgrzewanego kotleta w nowej złocistej panierce.
Jeśli poważnie traktować wszystkie te renderowane wizje, koncepcje i wynalazki, pojawiające się masowo w sieci, fanbojom marzy się nowy iPhone, który będzie wyglądał jak HTC One...
...albo jak kanciasta Xperia...
...albo zgoła jak któryś z zaokrąglonych z każdej strony Samsungów:
No cóż, głodnemu chleb na myśli, a w dodatku nie chce już wciąż tego samego razowego komiśniaka, ale jakichś kruasantów, tostów i ciabatek. No i tu zaczynają się orzechy do zgryzienia dla Jonathana Ive, bo z jednej strony musi się liczyć z tym, że miliony klientów oczekują czegoś nowego, a z drugiej - czego by nie wymyślił, to będzie podobne do któregoś z produktów konkurencji, a tego część fanbojów mu nie wybaczy. No i rodzi się ciekawe zagadnienie prawne - kto teraz kogo będzie ciągał po sądach za kształt telefonu?
To samo dotyczy wspomnianej przeze mnie wcześniej cegły. Najpierw iPhone miał 3,5 cala i był to rozmiar idealny, a sam wielki Steve Jobs twierdził, że nikt nie chce nosić i używać czterocalowej "cegły". Potem Stevowi się zmarło, a iPhone szybciutko zyskał nowy, innowacyjny rozmiar 4 cali. Tyle tylko, że w tym czasie konkurencja oferowała już większe ekrany, które zostały bardzo dobrze przyjęte przez dorosłą klientelę, pozostawiając iPhona w kręgu zainteresowania gimnazjalistów, ministrantów i solarek z dużymi... tipsami.
Pora będzie wydorośleć, bo fakt, że fanboje pożądają większego iPhona, jest niepodważalny. Jak wynika z ankiety na Cult of Mac, chętnych do kupienia iPhona z dużym ekranem jest trzykrotnie więcej, niż zwolenników dotychczasowego rozmiaru:
Aby wyjść ze stworzonej przez siebie niszy rynkowej, Apple musi wprowadzić do oferty prawdziwy, duży telefon i jakoś wytłumaczyć swoim wyznawcom, że obsługa ekranu jednym kciukiem nie jest już najważniejszym parametrem, a pojęcie "cegły" odnosi się do urządzeń konkurencji o przekątnej powyżej 6 cali.
Oj, nie będzie łatwo przełknąć tę gorzką prawdę, że już nie wytycza się trendów i publicznie przyznać, że uporczywe trzymanie się własnych hermetycznych standardów zaprowadziło Apple w ślepą uliczkę. Ale od czego jest sprawny i kreatywny dział marketingu...
Genialny Jonathan Ive będzie miał twardy orzech do zgryzienia, jeśli zechce zaskoczyć i ucieszyć wyznawców Apple wyglądem nową generacji iPhona. A właściwie to dwa orzechy, cegłę i łyżkę dziegciu do popicia...
Okazuje się bowiem, że krążące w rezerwacie wizje iPhona 6 nijak nie przystają do dotychczasowej stylistyki Apple, a fanboje tęsknią za czymś, co wygląda całkiem inaczej, niż znana od lat i nudna aż do porzygu bryła iPhona. Po prostu już nie chcą dostać po raz kolejny tego samego odgrzewanego kotleta w nowej złocistej panierce.
Jeśli poważnie traktować wszystkie te renderowane wizje, koncepcje i wynalazki, pojawiające się masowo w sieci, fanbojom marzy się nowy iPhone, który będzie wyglądał jak HTC One...
...albo jak kanciasta Xperia...
...albo zgoła jak któryś z zaokrąglonych z każdej strony Samsungów:
No cóż, głodnemu chleb na myśli, a w dodatku nie chce już wciąż tego samego razowego komiśniaka, ale jakichś kruasantów, tostów i ciabatek. No i tu zaczynają się orzechy do zgryzienia dla Jonathana Ive, bo z jednej strony musi się liczyć z tym, że miliony klientów oczekują czegoś nowego, a z drugiej - czego by nie wymyślił, to będzie podobne do któregoś z produktów konkurencji, a tego część fanbojów mu nie wybaczy. No i rodzi się ciekawe zagadnienie prawne - kto teraz kogo będzie ciągał po sądach za kształt telefonu?
To samo dotyczy wspomnianej przeze mnie wcześniej cegły. Najpierw iPhone miał 3,5 cala i był to rozmiar idealny, a sam wielki Steve Jobs twierdził, że nikt nie chce nosić i używać czterocalowej "cegły". Potem Stevowi się zmarło, a iPhone szybciutko zyskał nowy, innowacyjny rozmiar 4 cali. Tyle tylko, że w tym czasie konkurencja oferowała już większe ekrany, które zostały bardzo dobrze przyjęte przez dorosłą klientelę, pozostawiając iPhona w kręgu zainteresowania gimnazjalistów, ministrantów i solarek z dużymi... tipsami.
Pora będzie wydorośleć, bo fakt, że fanboje pożądają większego iPhona, jest niepodważalny. Jak wynika z ankiety na Cult of Mac, chętnych do kupienia iPhona z dużym ekranem jest trzykrotnie więcej, niż zwolenników dotychczasowego rozmiaru:
Aby wyjść ze stworzonej przez siebie niszy rynkowej, Apple musi wprowadzić do oferty prawdziwy, duży telefon i jakoś wytłumaczyć swoim wyznawcom, że obsługa ekranu jednym kciukiem nie jest już najważniejszym parametrem, a pojęcie "cegły" odnosi się do urządzeń konkurencji o przekątnej powyżej 6 cali.
Oj, nie będzie łatwo przełknąć tę gorzką prawdę, że już nie wytycza się trendów i publicznie przyznać, że uporczywe trzymanie się własnych hermetycznych standardów zaprowadziło Apple w ślepą uliczkę. Ale od czego jest sprawny i kreatywny dział marketingu...