Mac Pro - lepiej późno, niż wcale
No i mamy wreszcie Maka Pro - najdłużej ciągnącą się premierę 2013 roku. Nieprzypadkowo na ilustrację do artykułu wybrałem Kiwaczka z rusk...
http://applefobia.blogspot.com/2013/12/mac-pro-lepiej-pozno-niz-wcale.html
No i mamy wreszcie Maka Pro - najdłużej ciągnącą się premierę 2013 roku. Nieprzypadkowo na ilustrację do artykułu wybrałem Kiwaczka z ruskiej bajki, którego twórczą dewizą było hasło "Budowaliśmy, budowaliśmy... i zbudowaliśmy!" No i zbudowali, ale nie do końca...
To bez wątpienia najbardziej nietypowa premiera w historii Apple. Mac Pro, zapowiedziany w czerwcu jako popis tzw. inżynierii wirtualnej, przez pół roku był jedynie produktem urojonym, walcząc o palmę pierwszeństwa z jednorożcami, UFO i doniesieniami "Faktu" o Morganie Freemanie pracującym na kasie w Biedronce.
Wstyd się przyznać, ale zaczynam tęsknić za kuglarskimi sztuczkami Jobsa. Pamiętacie premiery iPhona, iPada czy MacBooka Air? Na pewno pamiętacie... Steve po krótkim wstępie wyciągał zza pazuchy czy z koperty jakiś całkiem nowy gadżet, powodując gromadne WOW na sali, wywołując spazmy, omdlenia, totalną ekscytację i nietrzymanie moczu. Oczywiście głównie wśród fanów Apple, bo poza rezerwatem widywało się już nie takie cuda.
Natomiast wczorajsza ukradkowa premiera Maka Pro przypominała raczej finał ciągnącej się w nieskończoność telenoweli o narastaniu stalaktytów. Debiutu poprzedniej wersji Maka Pro nie pamiętają nawet najstarsze starowinki, bo wypadała jakoś krótko po bitwie pod Cedynią, czyniąc z niego najbardziej przestarzałą stację roboczą na rynku, zaś nowy Mac, dostępny wreszcie pół roku po pierwszych zapowiedziach, nikogo już nie jest w stanie zaskoczyć.
Kto cierpliwie czekał, ten się wreszcie doczekał, choć trudno mówić o spełnieniu. Zziajane i zgrzane Apple, wypluwając płuca zdążyło na ostatni moment, wywiązując się symbolicznie z obiecanek, że Mac Pro będzie dostępny do końca roku. Owszem - jest dostępny, ale tylko teoretycznie i możecie już sobie szykować taczkę pieniędzy, aby go zamówić, ale na dostawę poczekacie do lutego.
A dlaczego dopiero w lutym, hę? Nikt mi raczej nie wmówi, że to z powodu ogromnego popytu i tłumów fanbojów bijących się przed sklepami o możliwość zakupu awangardowej stacji roboczej na rynku... Czyżby inżynierowie Apple wciąż mieli problemy z Makiem Pro i zdążyli go wysłać do masowej produkcji? Czy Apple wciąż kiwa fanbojów? Kiwaczek się kłania...
Teraz zostaje nam tylko wypatrywać pierwszych straceńców, którzy zdecydują się wydać górę kasy na kota w worku i czekać na pierwsze recenzje, pisane na gorąco, poparzonymi przez Maka Pro paluchami...
To bez wątpienia najbardziej nietypowa premiera w historii Apple. Mac Pro, zapowiedziany w czerwcu jako popis tzw. inżynierii wirtualnej, przez pół roku był jedynie produktem urojonym, walcząc o palmę pierwszeństwa z jednorożcami, UFO i doniesieniami "Faktu" o Morganie Freemanie pracującym na kasie w Biedronce.
Wstyd się przyznać, ale zaczynam tęsknić za kuglarskimi sztuczkami Jobsa. Pamiętacie premiery iPhona, iPada czy MacBooka Air? Na pewno pamiętacie... Steve po krótkim wstępie wyciągał zza pazuchy czy z koperty jakiś całkiem nowy gadżet, powodując gromadne WOW na sali, wywołując spazmy, omdlenia, totalną ekscytację i nietrzymanie moczu. Oczywiście głównie wśród fanów Apple, bo poza rezerwatem widywało się już nie takie cuda.
Natomiast wczorajsza ukradkowa premiera Maka Pro przypominała raczej finał ciągnącej się w nieskończoność telenoweli o narastaniu stalaktytów. Debiutu poprzedniej wersji Maka Pro nie pamiętają nawet najstarsze starowinki, bo wypadała jakoś krótko po bitwie pod Cedynią, czyniąc z niego najbardziej przestarzałą stację roboczą na rynku, zaś nowy Mac, dostępny wreszcie pół roku po pierwszych zapowiedziach, nikogo już nie jest w stanie zaskoczyć.
Kto cierpliwie czekał, ten się wreszcie doczekał, choć trudno mówić o spełnieniu. Zziajane i zgrzane Apple, wypluwając płuca zdążyło na ostatni moment, wywiązując się symbolicznie z obiecanek, że Mac Pro będzie dostępny do końca roku. Owszem - jest dostępny, ale tylko teoretycznie i możecie już sobie szykować taczkę pieniędzy, aby go zamówić, ale na dostawę poczekacie do lutego.
A dlaczego dopiero w lutym, hę? Nikt mi raczej nie wmówi, że to z powodu ogromnego popytu i tłumów fanbojów bijących się przed sklepami o możliwość zakupu awangardowej stacji roboczej na rynku... Czyżby inżynierowie Apple wciąż mieli problemy z Makiem Pro i zdążyli go wysłać do masowej produkcji? Czy Apple wciąż kiwa fanbojów? Kiwaczek się kłania...
Teraz zostaje nam tylko wypatrywać pierwszych straceńców, którzy zdecydują się wydać górę kasy na kota w worku i czekać na pierwsze recenzje, pisane na gorąco, poparzonymi przez Maka Pro paluchami...