Jak zarobić na Thunderbolcie
Przełomowy i innowacyjny ekosystem Apple to nigdy nie wysychające źródełko dochodów. Przykładem może być Thunderbolt, na którym da się cał...
http://applefobia.blogspot.com/2013/12/jak-zarobic-na-thunderbolcie.html
Przełomowy i innowacyjny ekosystem Apple to nigdy nie wysychające źródełko dochodów. Przykładem może być Thunderbolt, na którym da się całkiem nieźle zarabiać. Tak się jednak niefortunnie złożyło, że nie dotyczy to makjuzerów. Oni mogą na tym tylko stracić...
Fani Apple zawsze mieli pod górkę. Po pierwsze, kupując dowolny gadżet z jabłkiem, muszą słono zapłacić za możliwość korzystania z różnych egzotycznych technologii i interfejsów jako pierwsi na świecie. A jak się okazuje, ten dyskusyjny przywilej bycia beta-testerem wynalazków Apple za własne pieniądze to nie jedyny koszt przynależności do elity postępu. Potem trzeba jeszcze ponownie wyskoczyć z kasy, aby zrobić jakiś sensowny użytek ze wszystkich tych cudów...
I tu właśnie zaczyna się rola producentów akcesoriów, którzy robią prawdziwy majątek na nieszczęściu fanbojów. Jako przykład niech posłuży nam artykuł na portalu iMagazine, którego autor zachwyca się urządzeniem o nazwie Belkin Thunderbolt Express Dock. Faktycznie, już sama nazwa może budzić niekłamany zachwyt i podziw, ale poza tym gadżet ma też jedną, całkiem prostą funkcję - chodzi o rozmnożenie gniazdek, których Apple poskąpiło MacBookowi Air.
Sami popatrzcie - czego tu nie ma... Ethernet, SATA, FireWire, Thunderbolt, USB, gniazdka audio...
... czyli wszystko to, co można znaleźć w przeciętnym komputerze. No, może z wyjątkiem FireWire i Thunderbolta, od których udało nam się z boską pomocą uchować. A gdyby komuś było mało gniazdek, to w normalnym świecie wystarczy dodatkowy hub USB za parę dych, albo - jeśli ktoś ma silne zapędy w stronę optycznego profesjonalizmu - tzw. replikator portów, czyli dedykowany dock do laptopa, kosztujący góra kilkaset złotych. No, ale w rezerwacie to wydaje się zbyt trywialne...
Pisałem już o podobnym urządzeniu dawno temu, ale, jak widać, ta patologia jest nieuleczalna. Decyzja o wdepnięciu w ekosystem Apple to nie jednorazowy koszt na przepłacony z jabłkiem na obudowie. To nieustanne pasmo całkowicie bezsensownych wydatków. Jeśli wierzyć autorowi artykułu, w rezerwacie za takie cudo trzeba zapłacić ponad 1200 zł. Szczerze współczuję, a moje współczucie jest o tyle większe, że autorowi marzą się dwa takie gadżety - w pracy i w domu...
Fani Apple zawsze mieli pod górkę. Po pierwsze, kupując dowolny gadżet z jabłkiem, muszą słono zapłacić za możliwość korzystania z różnych egzotycznych technologii i interfejsów jako pierwsi na świecie. A jak się okazuje, ten dyskusyjny przywilej bycia beta-testerem wynalazków Apple za własne pieniądze to nie jedyny koszt przynależności do elity postępu. Potem trzeba jeszcze ponownie wyskoczyć z kasy, aby zrobić jakiś sensowny użytek ze wszystkich tych cudów...
I tu właśnie zaczyna się rola producentów akcesoriów, którzy robią prawdziwy majątek na nieszczęściu fanbojów. Jako przykład niech posłuży nam artykuł na portalu iMagazine, którego autor zachwyca się urządzeniem o nazwie Belkin Thunderbolt Express Dock. Faktycznie, już sama nazwa może budzić niekłamany zachwyt i podziw, ale poza tym gadżet ma też jedną, całkiem prostą funkcję - chodzi o rozmnożenie gniazdek, których Apple poskąpiło MacBookowi Air.
Sami popatrzcie - czego tu nie ma... Ethernet, SATA, FireWire, Thunderbolt, USB, gniazdka audio...
... czyli wszystko to, co można znaleźć w przeciętnym komputerze. No, może z wyjątkiem FireWire i Thunderbolta, od których udało nam się z boską pomocą uchować. A gdyby komuś było mało gniazdek, to w normalnym świecie wystarczy dodatkowy hub USB za parę dych, albo - jeśli ktoś ma silne zapędy w stronę optycznego profesjonalizmu - tzw. replikator portów, czyli dedykowany dock do laptopa, kosztujący góra kilkaset złotych. No, ale w rezerwacie to wydaje się zbyt trywialne...
Pisałem już o podobnym urządzeniu dawno temu, ale, jak widać, ta patologia jest nieuleczalna. Decyzja o wdepnięciu w ekosystem Apple to nie jednorazowy koszt na przepłacony z jabłkiem na obudowie. To nieustanne pasmo całkowicie bezsensownych wydatków. Jeśli wierzyć autorowi artykułu, w rezerwacie za takie cudo trzeba zapłacić ponad 1200 zł. Szczerze współczuję, a moje współczucie jest o tyle większe, że autorowi marzą się dwa takie gadżety - w pracy i w domu...