Apple Watch - masz wybór. Albo budzenie, albo ładowanie...
Im bliżej do premiery Apple Watch (a to jeszcze nie tak szybko) - tym bardziej wychodzi na jaw cała absurdalność tego urządzenia...
http://applefobia.blogspot.com/2014/11/apple-watch-masz-wybor-albo-budzenie.html
Im bliżej do premiery Apple Watch (a to jeszcze nie tak szybko) - tym bardziej wychodzi na jaw cała absurdalność tego urządzenia...
W swoim wiekopomnym wystąpieniu na temat własnej genialności Jonathan Ive był łaskaw wspomnieć też o absolutnie przełomowej, zaskakującej i wyznaczającej całkowicie nowe standardy funkcji kupertyńskiego zegarka. Apple Watch będzie budzić swojego użytkownika wibracjami i według najlepszego dizajnera świata jest to "fantastyczne doznanie".
Dyplomatycznie pomijając milczeniem śliski i kontrowersyjny wątek wykorzystania wibracji w połączeniu z różnymi koncepcjami umiejscowienia Apple Watcha, chciałem jedynie zauważyć, że już w latach 80. posiadałem ręczny zegarek (nakręcany, mechaniczny), który miał wibrujący budzik, więc zachwyty Smutnego Jontka są spóźnione o co najmniej trzy dekady.
Największy jednak absurd tkwi w samej koncepcji wibracyjnego budzenia przez Apple Watch. O ile pamiętam, sam CEO Apple nie pozostawiał złudzeń, że zegarek trzeba będzie podłączać do ładowarki co wieczór, a z obliczeń ekspertów wynika, że nawet dwa razy dziennie. A skoro Apple Watch będzie wieczorem przypięty do ładowarki, to niby jak ma się znaleźć rano na nadgarstku (czy innym narządzie), aby obudzić właściciela subtelną, zmysłową wibracją, hę?
Rozwiązanie jest proste - w rezerwacie nie z takimi absurdami dawali sobie radę. Część fanbojów zapewne szybko dojdzie do wniosku, że spanie z zegarkiem na kablu jest super. Wystarczy tylko wyregulować zapięcie bransolety, żeby ładowarka nie uwierała w nadgarstek i przypiąć się pasami do łóżka, aby niechcący nie zmienić pozycji przez sen i nie wyrwać kabla. Poza tym jest naprawdę fajnie i wygodnie. Reszta - ta bardziej rozgarnięta - wymyśli lepszy sposób. Nastawią sobie budzik w iPhonie o 15 minut wcześniej, odepną Apple Watch od ładowarki, założą go na rękę i będą delektować się wibracyjnym budzeniem przez najbardziej zaawansowany smartwatch świata...
Źródło: MyApple
W swoim wiekopomnym wystąpieniu na temat własnej genialności Jonathan Ive był łaskaw wspomnieć też o absolutnie przełomowej, zaskakującej i wyznaczającej całkowicie nowe standardy funkcji kupertyńskiego zegarka. Apple Watch będzie budzić swojego użytkownika wibracjami i według najlepszego dizajnera świata jest to "fantastyczne doznanie".
Dyplomatycznie pomijając milczeniem śliski i kontrowersyjny wątek wykorzystania wibracji w połączeniu z różnymi koncepcjami umiejscowienia Apple Watcha, chciałem jedynie zauważyć, że już w latach 80. posiadałem ręczny zegarek (nakręcany, mechaniczny), który miał wibrujący budzik, więc zachwyty Smutnego Jontka są spóźnione o co najmniej trzy dekady.
Największy jednak absurd tkwi w samej koncepcji wibracyjnego budzenia przez Apple Watch. O ile pamiętam, sam CEO Apple nie pozostawiał złudzeń, że zegarek trzeba będzie podłączać do ładowarki co wieczór, a z obliczeń ekspertów wynika, że nawet dwa razy dziennie. A skoro Apple Watch będzie wieczorem przypięty do ładowarki, to niby jak ma się znaleźć rano na nadgarstku (czy innym narządzie), aby obudzić właściciela subtelną, zmysłową wibracją, hę?
Rozwiązanie jest proste - w rezerwacie nie z takimi absurdami dawali sobie radę. Część fanbojów zapewne szybko dojdzie do wniosku, że spanie z zegarkiem na kablu jest super. Wystarczy tylko wyregulować zapięcie bransolety, żeby ładowarka nie uwierała w nadgarstek i przypiąć się pasami do łóżka, aby niechcący nie zmienić pozycji przez sen i nie wyrwać kabla. Poza tym jest naprawdę fajnie i wygodnie. Reszta - ta bardziej rozgarnięta - wymyśli lepszy sposób. Nastawią sobie budzik w iPhonie o 15 minut wcześniej, odepną Apple Watch od ładowarki, założą go na rękę i będą delektować się wibracyjnym budzeniem przez najbardziej zaawansowany smartwatch świata...
Źródło: MyApple