Złoto dla zuchwałych

Kurz opadł po premierze Apple Watch. Było trochę zachwytów, sporo śmiechu w Szwajcarii, tu i ówdzie przydały się torebki na wymiociny. Fanboje oczekują, że Apple odmieni rynek zegarków. Niestety, Apple nie powiedziało wam wszystkiego...

Wyjściowa cena Apple Watch została określona na 350 dolarów. To sporo, jak na tak brzydki zegarek. Jeśli jednak będziecie chcieli się wyróżnić spośród 21 milionów indywidualistów używających zegarka z Cupertino, przygotujcie się na spore wydatki. Otóż, jak przypuszczają analitycy, najdroższe, pozłacane wersje pyzatego Apple Watch mogą kosztować nawet na 4999 dolarów. Pięć tysięcy koła papieru. Ha!...

Wygląda na to, że kogoś tam w Apple zdrowo po..bało, skoro naprawdę śnią mokre sny o wejściu na rynek luksusowych wyrobów zegarmistrzowskich. Zapomnieli chyba o tym, że samo podniesienie ceny do absurdalnego poziomu w żaden sposób nie czyni gadżetu ponadczasowym ani wyjątkowym i nie uszlachca jego plebejskiego, masowego rodowodu. Widzieliście kiedyś drogi zegarek wyprodukowany w ilości 21 milionów sztuk? Równie dobrze Biedronka mogłaby wycenić karton napoju winogronowego na 170.000 zł, ale nawet po sfermentowaniu z braku nabywców nie stanie się on szampanem Pernod-Ricard Perrier-Jouet.

Bez względu na absurdalną cenę, Apple Watch to nadal tylko zwykły smartzegarek, który stanie się przestarzały, zanim jeszcze zetrze się złotko z obudowy. Nic nie uzasadnia takiego cenowego przypału. Gdzie zegarkowi Apple do cudów sztuki zegarmistrzowskiej? Czas życia gadżetów elektronicznych jest za krótki, stają się przestarzałe i dewaluują zbyt szybko, aby stać się cenną rodową biżuterią, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Czy dziś, leżąc na łożu śmierci, ktoś z was z dumą wręczyłby najstarszemu synowi pięcioletniego iPhona 3GS jako rodową pamiątkę, hę?

A tak na marginesie, ciekawe czy Apple, jak zwykle, oszczędzi na konsumentach i super-ekskluzywne zegarki będą pozłacane tym samym 14-karatowym tombakiem co wtyczki Lightning?


Źródło: Cult of Mac

---