WWJC 2014 - czyli co Apple zajumało od konkurencji...
W ciągu paru dni obszernych analiz i zbiorowego pałowania się nowymi ficzerami iOS i OSX wyjaśniło się, co konkretnie Apple zajumało od ...
https://applefobia.blogspot.com/2014/06/wwjc-2014-czyli-co-apple-zajumao-od.html
W ciągu paru dni obszernych analiz i zbiorowego pałowania się nowymi ficzerami iOS i OSX wyjaśniło się, co konkretnie Apple zajumało od konkurencji i kreatywnie przerobiło po swojemu. Dlatego czuję się upoważniony do zmiany nazwy konferencji Apple z WWDC na WWJC, czyli WordWide Jumanji Conference - ogólnoświatowy pokaz jumania cudzych pomysłów, technologii i nazw własnych...
Trochę nie chce mi się omawiać wszystkich innowacyjnych wynalazków Apple ogłoszonych podczas WWJC 2014, zwłaszcza że cały pakiet tych niezwykłych "nowości", o których przez bite dwie godziny przynudzała drużyna TimKuka, da się streścić w 90-sekundowym filmiku:
Jednak blogerski, hejterski obowiązek to poważna sprawa i wypada choć trochę poznęcać się nad tym, co Apple zajumało konkurencji i pokazało jako swoje. Na początek o wrażeniach. Chociaż na ogół nie chadzam na lajfstajlowe imprezy (z wyjątkiem targów mody borsuczej regularnie odbywających się w Rzaholeckim Lesie), oglądając konferencję WWJC miałem nieodparte wrażenie, jakbym wybrał się na szumnie zapowiadany pokaz mody, podczas którego znani kreatorzy zaprezentowali używane ciuchy innych marek sprzed paru lat, wygrzebane z koszy w secondhandzie. Oczywiście po odpruciu metek i kreatywnym przefarbowaniu na ulubione słitaśne kolorki...
Z rzeczy zajumanych na żywca wystarczy wymienić np. nazwę języka programowania Swift, czy HealthKit, podpierdzielony australijskiemu startupowi. Oj, znowu Apple będzie miało na pieńku z Australijczykami... Natomiast jeśli chodzi o inne zapożyczenia, to jak zwykle Apple stanęło na wysokości zadania jako uznany trendseter oraz światowy lider postępu i przygotowało całą masę innowacji, które konkurencja jakimś cudem wprowadziła już parę lat wcześniej albo wręcz oferowała od zawsze. A zatem po kolei...
Patrząc z pozycji człowieka żyjącego w wolnym świecie trudno zrozumieć orgiastyczny szał fanbojów na wieść, że w iOS 8 będzie można używać innych klawiatur niż systemowa. Bez jailbreaka! Jakby nie kombinować, w tym beznadziejnym, skrzypiącym Androidzie można było od zawsze przebierać w klawiaturach jak w ulęgałkach i jest to dla użytkowników Andka całkowicie naturalna czynność. Sam mam w swoim tablecie i telefonie parę klawiatur na różne okazje, i do głowy by mi nie przyszło, żeby się tym ekscytować. Co więcej, Apple wynalazło też nowy sposób używania klawiatury i nazwało go QuickType. Tyle tylko że ja to już, kurna, gdzieś widziałem...
To samo dotyczy interaktywnych powiadomień i widżetów, które Android podstępnie skopiował z iOS 8 całe lata temu. Ciekaw jestem, co teraz zrobią ci wszyscy ewangeliści iOS-a, którzy twierdzili, że widżety są niepotrzebne i zamulają system, co doskonale widać na przykładzie wiecznie wieszającego się Androida. Zapewne w iOS widżety nie będą zamulały, a jedynie miały momenty zastanowienia...
Momentom zastanowienia będą też sprzyjać rozkoszne przezroczystości, wprowadzone do cukierkowego interfejsu OSX Yosemite. To co dla fanów Apple jest miłą dla oka innowacją, użytkownicy Windows zdążyli znienawidzić z całego serca jeszcze w czasach nieszczęsnej Visty. No, ale w OSX to na pewno będzie zrobione ładniej i lepiej. I będzie lepiej działało - przynajmniej do momentu, aż makjuzerzy odkryją, że można to wyłączyć, co zapewne będzie przełomowym ficzerem kolejnego OSX 10.11 Silicon
Wracając do iOS, warto zwrócić uwagę na kolejny pomysł Apple, a mianowicie na innowacyjną możliwość sprawdzenia, które aplikacje czy procesy systemowe aktualnie zużywają baterię. W Cupertino mogą się wkurzyć, ale wygląda na to, że Android podpierdzielił im również i ten wynalazek. I to ładnych parę lat temu...
Super inteligentne wyszukiwanie w Spotlight jest doskonale znane użytkownikom microsoftowego Bing Smart Search, które kopiści z Redmond wprowadzili w ubiegłym roku. Równie odkrywcze jest przesyłanie dużych załączników do maila poprzez iCloud Drive, co użytkownicy innych chmur danych praktykują od lat w kompletnej nieświadomości, że to najnowszy wynalazek Apple. Zresztą cały iCloud Drive jest kopią podobnych, obecnych od dawna usług Microsoftu czy Google, więc o czym tu mówić...
Najbardziej epickie i kreatywne odkrycie Apple zostawiłem sobie na koniec. Po latach wytężonych prac Apple wprowadziło do Siri innowacyjną funkcję aktywacji głosem. Wystarczy powiedzieć "Hey, Siri", aby schowana w iPhonie Siri w magiczny sposób zaczęła spełniać życzenia.
Problem w tym, że ten wstrętny złodziej Samsung ma w swoich telefonach identyczny ficzer. Od paru lat. Wystarczy powiedzieć "Hi, Galaxy", żeby uruchomić asystenta S-Voice... Kupertyńscy geniusze bezczelnie zajumali ten ficzer od swojego największego wroga, nieustannie oskarżanego o kradzież innowacyjnych pomysłów Apple na prostokąty z zaokrąglonymi rogami... a nie, sorry, to nie kradzież - przecież słowa "Hey, Siri" są całkiem inne niż "Hi, Galaxy"...
A wnioski? Poza marketingowym bełkotem, "kreatywną" statystyką i ubieraniem cudzych pomysłów we własne nazwy, Apple nie zaprezentowało na WWJC 2014 praktycznie niczego oryginalnego. W zamkniętym świecie Apple może to są przełomowe innowacje, ale w rzeczywistości nie zobaczyliśmy niczego, co byłoby szokującą nowością poza rezerwatem. A może coś przeoczyłem?
Źródła: Cult of Mac, Cult of Android, Spider's Web, Gazeta i parę innych...