iPhone razi prądem również w Tajlandii
Po przypadkach porażenia prądem paru osób w Chinach, Apple po raz kolejny udowodniło, że jest firmą o światowym zasięgu. Tym razem elektry...
http://applefobia.blogspot.com/2013/11/iphone-razi-pradem-rowniez-w-tajlandii.html
Po przypadkach porażenia prądem paru osób w Chinach, Apple po raz kolejny udowodniło, że jest firmą o światowym zasięgu. Tym razem elektryczność dopadła ofiarę w Tajlandii.
Po wcześniejszych śmiertelnych porażeniach Apple włożyło masę starań w przekonanie opinii publicznej, że za te wypadki odpowiedzialne są nieoryginalne, podrabiane chińskie ładowarki, po czym uruchomił program ich wymiany na swoje oryginalne chińskie ładowarki. Po dychu za sztukę...
Tym razem również było podobnie. Według informacji tamtejszej policji, młody człowiek został znaleziony rano koło swojego łóżka, poparzony przez elektryczność, ze sfajczonym iPhonem w ręce. I jak zwykle, podejrzana jest podrabiana ładowarka.
Problem polega tylko na tym, że choć takich badziewnych ładowarek są na rynku miliony i używają ich posiadacze wszelkiego możliwego sprzętu elektronicznego, jakimś cudem nie rażą one prądem kogo popadnie. Nie kopią same z siebie. Najwyraźniej do skutecznego porażenia niezbędna jest końcówka w postaci iPhona.
Ładuję swój plastikowy telefon z przeróżnych urządzeń - oryginalnej ładowarki, w samochodzie, z komputera, z laptopa, z chińskiej ładowarki USB, a także przy dowolnych okazjach, gdzie tylko jest dostęp do prądu i kabelka, ale jakoś prąd mnie nie piznął ani razu, choć zdarzyło mi się nawet przyciskać telefon do nagle spotniałej skroni, gdy zadzwoniła z pogróżkami firma windykacyjna, ścigająca borsuka za alimenty.
Może to więc super zaawansowana metalowa obudowa iPhona jako jedyna na świecie posiada specjalne właściwości, pozwalające jej uzyskać bezpośredni kontakt z napięciem w gniazdku ładowania? Aż dziw, że Apple tego nie opatentowało...
Źródło i foto: Apple Insider
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Po wcześniejszych śmiertelnych porażeniach Apple włożyło masę starań w przekonanie opinii publicznej, że za te wypadki odpowiedzialne są nieoryginalne, podrabiane chińskie ładowarki, po czym uruchomił program ich wymiany na swoje oryginalne chińskie ładowarki. Po dychu za sztukę...
Tym razem również było podobnie. Według informacji tamtejszej policji, młody człowiek został znaleziony rano koło swojego łóżka, poparzony przez elektryczność, ze sfajczonym iPhonem w ręce. I jak zwykle, podejrzana jest podrabiana ładowarka.
Problem polega tylko na tym, że choć takich badziewnych ładowarek są na rynku miliony i używają ich posiadacze wszelkiego możliwego sprzętu elektronicznego, jakimś cudem nie rażą one prądem kogo popadnie. Nie kopią same z siebie. Najwyraźniej do skutecznego porażenia niezbędna jest końcówka w postaci iPhona.
Ładuję swój plastikowy telefon z przeróżnych urządzeń - oryginalnej ładowarki, w samochodzie, z komputera, z laptopa, z chińskiej ładowarki USB, a także przy dowolnych okazjach, gdzie tylko jest dostęp do prądu i kabelka, ale jakoś prąd mnie nie piznął ani razu, choć zdarzyło mi się nawet przyciskać telefon do nagle spotniałej skroni, gdy zadzwoniła z pogróżkami firma windykacyjna, ścigająca borsuka za alimenty.
Może to więc super zaawansowana metalowa obudowa iPhona jako jedyna na świecie posiada specjalne właściwości, pozwalające jej uzyskać bezpośredni kontakt z napięciem w gniazdku ładowania? Aż dziw, że Apple tego nie opatentowało...
Źródło i foto: Apple Insider
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!