applefobia
Applefobia


Loading...

No i po krzyku, czyli małe podsumowanie...

Być może czekaliście na to, że już bladym świtem siądę do komputera, żeby pryskając zielonym jadem na klawiaturę znęcać się nad tzw. "...

Być może czekaliście na to, że już bladym świtem siądę do komputera, żeby pryskając zielonym jadem na klawiaturę znęcać się nad tzw. "nowościami" z wczorajszej konferencji Apple. Nie idźcie tą drogą, pośpiech nie jest wskazany. Owszem, łaziłem sobie dziś po internetach, ale tylko po to, aby na zimno rozkoszować się miażdżącymi recenzjami i napawać się powszechnym jękiem zawodu, który dochodził zza murów rezerwatu...

Jeśli były jakieś osoby zachwycone wczorajszymi premierami Apple, to jakoś nie wpadły mi w oko. Być może starannie się ukrywały, zamaskowane sianem i gałęziami. Jak internet długi i szeroki, zewsząd niosą się bezradne pochlipywania, bolesne westchnienia i odgłos wysmarkiwanych nosów. Nikt nie jest zadowolony. No, może z wyjątkiem paru zatwardziałych fanbojów, którym właściwie nic nie jest w stanie zepsuć humoru.

Gdybym miał z czymś porównywać wczorajszą konferencję, to mam tylko natrętne skojarzenie z niedawną uroczystą galą ku czci tysięcznego odcinka "M jak miłość". U Apple również pojawiło się coś w rodzaju braci Mroczek - jeden nieco wycofany umysłowo i jakby lekko niedzisiejszy, we wsiowej, kolorowej poliestrowej marynarce, a drugi odpicowany, wyczesany i wystrojony w złocisty smoking jak Tadeusz Drozda w programie "Śmiechu warte". A że wszyscy już od dawna wiedzą, jak wyglądają bracia Mroczek i co potrafią, to i zaskoczenia jakoś nie było...

Trudno oczekiwać, żeby zaskoczyły czymś telefony, o których wszystko było wiadomo na miesiące przed premierą, a to co było wiadomo, przyprawiało tylko o katatonię i skurcz szczęk przy ziewaniu, a w najlepszym razie o odruchowe poszukiwanie pilota do telewizora, aby podnieść sobie adrenalinę przy oglądaniu powtórki "Nad Niemnem".

Być może tam w Cupertino liczyli na to, że wbudowanie czytnika biometrycznego w telefon zostanie uznane za wielkie inżynieryjne osiągnięcie, a kolorowe plastikowe obudowy wywołają szał i histerię jak występ zespołu "Boney M" w Polsce, ale chyba się przeliczyli.

Nowości Apple okazały się nieporozumieniem. iPhone 5C jest zbyt tandetny jak na produkt premium, a zarazem zbyt drogi jak na produkt masowy. Nie mam pojęcia, w jaki właściwie rynek chcieli trafić? Z kolei iPhone 5S, poza pozłotką i paroma bajeranckimi detalami w żaden sposób nie posuwa do przodu rozwoju technologii telefonów komórkowych. Kolorowe LED-y? 64-bitowy, bezużytecznie nadmiarowy procesor? No na litość Jobsa...

Oczywiście będę wkrótce obszernie pisał o wszystkich najnowszych technologiach i wynalazkach Apple, więc dostanie się i niebezpiecznemu dla użytkownika czujnikowi linii papilarnych i badziewnym plastikom kreatywnie pożenionym z dziurkowaną gumą...  Czytajcie, a znajdziecie :)



Aha! Żeby nie było, że tylko ja jestem niezadowolony z nowości Apple, to chciałem donieść, że parę innych osób również się nimi rozczarowało - np. inwestorzy. Giełda uczciła premierę nowych iPhonów gromkim dupnięciem, gdy w chwilę po występach TimKuka i jego dzielnej gromadki akcje Apple walnęły w wylewkę pod parkietem, tracąc w okamgnieniu kilkadziesiąt dolców na sztuce.




CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!



premiera 4565021773052880846

Strona główna item

Bądź na bieżąco



REKLAMY






Losowy wpis z archiwum

Archiwum bloga