No i po krzyku, czyli małe podsumowanie...
Być może czekaliście na to, że już bladym świtem siądę do komputera, żeby pryskając zielonym jadem na klawiaturę znęcać się nad tzw. "...
http://applefobia.blogspot.com/2013/09/no-i-po-krzyku-czyli-podsumowanie.html
Być może czekaliście na to, że już bladym świtem siądę do komputera, żeby pryskając zielonym jadem na klawiaturę znęcać się nad tzw. "nowościami" z wczorajszej konferencji Apple. Nie idźcie tą drogą, pośpiech nie jest wskazany. Owszem, łaziłem sobie dziś po internetach, ale tylko po to, aby na zimno rozkoszować się miażdżącymi recenzjami i napawać się powszechnym jękiem zawodu, który dochodził zza murów rezerwatu...
Jeśli były jakieś osoby zachwycone wczorajszymi premierami Apple, to jakoś nie wpadły mi w oko. Być może starannie się ukrywały, zamaskowane sianem i gałęziami. Jak internet długi i szeroki, zewsząd niosą się bezradne pochlipywania, bolesne westchnienia i odgłos wysmarkiwanych nosów. Nikt nie jest zadowolony. No, może z wyjątkiem paru zatwardziałych fanbojów, którym właściwie nic nie jest w stanie zepsuć humoru.
Gdybym miał z czymś porównywać wczorajszą konferencję, to mam tylko natrętne skojarzenie z niedawną uroczystą galą ku czci tysięcznego odcinka "M jak miłość". U Apple również pojawiło się coś w rodzaju braci Mroczek - jeden nieco wycofany umysłowo i jakby lekko niedzisiejszy, we wsiowej, kolorowej poliestrowej marynarce, a drugi odpicowany, wyczesany i wystrojony w złocisty smoking jak Tadeusz Drozda w programie "Śmiechu warte". A że wszyscy już od dawna wiedzą, jak wyglądają bracia Mroczek i co potrafią, to i zaskoczenia jakoś nie było...
Trudno oczekiwać, żeby zaskoczyły czymś telefony, o których wszystko było wiadomo na miesiące przed premierą, a to co było wiadomo, przyprawiało tylko o katatonię i skurcz szczęk przy ziewaniu, a w najlepszym razie o odruchowe poszukiwanie pilota do telewizora, aby podnieść sobie adrenalinę przy oglądaniu powtórki "Nad Niemnem".
Być może tam w Cupertino liczyli na to, że wbudowanie czytnika biometrycznego w telefon zostanie uznane za wielkie inżynieryjne osiągnięcie, a kolorowe plastikowe obudowy wywołają szał i histerię jak występ zespołu "Boney M" w Polsce, ale chyba się przeliczyli.
Nowości Apple okazały się nieporozumieniem. iPhone 5C jest zbyt tandetny jak na produkt premium, a zarazem zbyt drogi jak na produkt masowy. Nie mam pojęcia, w jaki właściwie rynek chcieli trafić? Z kolei iPhone 5S, poza pozłotką i paroma bajeranckimi detalami w żaden sposób nie posuwa do przodu rozwoju technologii telefonów komórkowych. Kolorowe LED-y? 64-bitowy, bezużytecznie nadmiarowy procesor? No na litość Jobsa...
Oczywiście będę wkrótce obszernie pisał o wszystkich najnowszych technologiach i wynalazkach Apple, więc dostanie się i niebezpiecznemu dla użytkownika czujnikowi linii papilarnych i badziewnym plastikom kreatywnie pożenionym z dziurkowaną gumą... Czytajcie, a znajdziecie :)
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
Jeśli były jakieś osoby zachwycone wczorajszymi premierami Apple, to jakoś nie wpadły mi w oko. Być może starannie się ukrywały, zamaskowane sianem i gałęziami. Jak internet długi i szeroki, zewsząd niosą się bezradne pochlipywania, bolesne westchnienia i odgłos wysmarkiwanych nosów. Nikt nie jest zadowolony. No, może z wyjątkiem paru zatwardziałych fanbojów, którym właściwie nic nie jest w stanie zepsuć humoru.
Gdybym miał z czymś porównywać wczorajszą konferencję, to mam tylko natrętne skojarzenie z niedawną uroczystą galą ku czci tysięcznego odcinka "M jak miłość". U Apple również pojawiło się coś w rodzaju braci Mroczek - jeden nieco wycofany umysłowo i jakby lekko niedzisiejszy, we wsiowej, kolorowej poliestrowej marynarce, a drugi odpicowany, wyczesany i wystrojony w złocisty smoking jak Tadeusz Drozda w programie "Śmiechu warte". A że wszyscy już od dawna wiedzą, jak wyglądają bracia Mroczek i co potrafią, to i zaskoczenia jakoś nie było...
Trudno oczekiwać, żeby zaskoczyły czymś telefony, o których wszystko było wiadomo na miesiące przed premierą, a to co było wiadomo, przyprawiało tylko o katatonię i skurcz szczęk przy ziewaniu, a w najlepszym razie o odruchowe poszukiwanie pilota do telewizora, aby podnieść sobie adrenalinę przy oglądaniu powtórki "Nad Niemnem".
Być może tam w Cupertino liczyli na to, że wbudowanie czytnika biometrycznego w telefon zostanie uznane za wielkie inżynieryjne osiągnięcie, a kolorowe plastikowe obudowy wywołają szał i histerię jak występ zespołu "Boney M" w Polsce, ale chyba się przeliczyli.
Nowości Apple okazały się nieporozumieniem. iPhone 5C jest zbyt tandetny jak na produkt premium, a zarazem zbyt drogi jak na produkt masowy. Nie mam pojęcia, w jaki właściwie rynek chcieli trafić? Z kolei iPhone 5S, poza pozłotką i paroma bajeranckimi detalami w żaden sposób nie posuwa do przodu rozwoju technologii telefonów komórkowych. Kolorowe LED-y? 64-bitowy, bezużytecznie nadmiarowy procesor? No na litość Jobsa...
Oczywiście będę wkrótce obszernie pisał o wszystkich najnowszych technologiach i wynalazkach Apple, więc dostanie się i niebezpiecznemu dla użytkownika czujnikowi linii papilarnych i badziewnym plastikom kreatywnie pożenionym z dziurkowaną gumą... Czytajcie, a znajdziecie :)
Aha! Żeby nie było, że tylko ja jestem niezadowolony z nowości Apple, to chciałem donieść, że parę innych osób również się nimi rozczarowało - np. inwestorzy. Giełda uczciła premierę nowych iPhonów gromkim dupnięciem, gdy w chwilę po występach TimKuka i jego dzielnej gromadki akcje Apple walnęły w wylewkę pod parkietem, tracąc w okamgnieniu kilkadziesiąt dolców na sztuce.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!