Serwisy Apple to wylęgarnia podróbek? Ejże...
Okazuje się, że serwisowanie i naprawianie sprzętu Apple, poza ciągłym, stabilnym i pewnym dochodem oraz okazją do poznania wielu wyjątkowyc...
http://applefobia.blogspot.com/2013/09/serwisy-apple-to-wylegarnia-podrobek.html
Okazuje się, że serwisowanie i naprawianie sprzętu Apple, poza ciągłym, stabilnym i pewnym dochodem oraz okazją do poznania wielu wyjątkowych ludzi, może też ściągnąć na głowę spore kłopoty...
A to było tak... Policja w Maryland, USA, zrobiła najazd na lokalne, nieautoryzowane serwisy sprzętu Apple, oskarżając właścicieli o rozprowadzanie podróbek iPhonów i iPadów. Poszło o to, że ci ośmielili się naprawiać iGadżety za pomocą nieautoryzowanych części - np. wymieniać rozbite wyświetlacze czy plecki.
Ich bezczelność polegała na tym, że robili to taniej niż autoryzowany serwis Apple - nie dali zarobić geniuszom z Apple Store i opóźnili amortyzację sprowadzonych za grube pieniądze maszyn do wstawiania wyświetlaczy. A ponieważ na dodatek handlowali też używanymi iPhonami i iPadami, remontowanymi na własną rękę, wystarczyło to, aby uznać ich za przestępców i handlarzy podróbkami.
Oskarżenie oparło się na tym, że używali do tego sprowadzanych bezpośrednio, własnym sumptem, chińskich części zamiennych, zamiast płacić haracz za oryginalne chińskie części zamienne u Apple. Najwyraźniej według policji, dzielnie wspomaganej przez kupertyńskich prawników, iPhone z wymienionymi pleckami to już nie jest oryginał spełniający niezbędne normy amazingu.
Ciekawe, od kiedy to, k..wa, wymiana rozbitego wyświetlacza, spalonego chipa albo włożenie iPhona do nowej obudowy to przestępstwo? Ludzie zlecają to po taniości właśnie w takich małych serwisach i wiedzą, co dostają z powrotem. I tu pojawia się bardzo ciekawy wątek oryginalności iPhona. Skoro bowiem, jak twierdzą niektórzy, iPhone jest cudem kosmicznej inżynierii i składa się z wyjątkowych, unikalnych i projektowanych tylko dla niego podzespołów, to jakim cudem ci zbrodniarze zdobyli zamienniki?
Najwyraźniej oryginalność iPhona polega na tym, że musi być zrobiony wyłącznie z części, które dostają błogosławieństwo Apple po zmontowaniu w fabryce Foxconna czy Pegatrona, ale poza oficjalnym obiegiem są już "be". W czymże są gorsze? Tylko Apple to wie...
Skoro ktoś zdobył te części, to przecież muszą pochodzić z tej samej linii produkcyjnej co "oryginały" - od współpracujących z Apple podwykonawców. Być może to nie odnosi się do plastików, ale nikt mi nie wmówi, że gdzieś w ziemiankach w Senegalu fałszerze pokątnie produkują wyświetlacze Retina, chipy A6 albo płytki z elektroniką do iPhona.
A więc albo te części są tej samej proweniencji co montowane przez Apple i wszystko jest w porządku z wyjątkiem wymogu namaszczenia, albo - skoro można je zastąpić czymkolwiek - wychodzi na to, że iPhone wcale nie jest taki cudowny i jest zwykłym składakiem, skleconym z powszechnie dostępnych masowych komponentów...
Coś mi tu śmierdzi... Wyobraź sobie, że chcesz wymienić uszkodzoną przez świstaki chłodnicę w swoim Lamborghini i musisz w autoryzowanym serwisie kupić oryginalną, sakramencko drogą, jedyną możliwą chłodnicę od Lambo - taką samą, jaką montuje się w fabryce. A znajomy mechanik mówi ci, że zrobi to pięć razy taniej, bo to tak naprawdę to żaden unikat, tylko chłodnica od Pandy, którą Lambo kupuje po cichu u Fiata i branduje swoim bykiem. Korzystasz i jesteś zadowolony. A parę dni później mechanika najeżdża nasłana przez Lambo policja. Za handel "podróbkami"...
Źródło: Cult of Mac
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
A to było tak... Policja w Maryland, USA, zrobiła najazd na lokalne, nieautoryzowane serwisy sprzętu Apple, oskarżając właścicieli o rozprowadzanie podróbek iPhonów i iPadów. Poszło o to, że ci ośmielili się naprawiać iGadżety za pomocą nieautoryzowanych części - np. wymieniać rozbite wyświetlacze czy plecki.
Ich bezczelność polegała na tym, że robili to taniej niż autoryzowany serwis Apple - nie dali zarobić geniuszom z Apple Store i opóźnili amortyzację sprowadzonych za grube pieniądze maszyn do wstawiania wyświetlaczy. A ponieważ na dodatek handlowali też używanymi iPhonami i iPadami, remontowanymi na własną rękę, wystarczyło to, aby uznać ich za przestępców i handlarzy podróbkami.
Oskarżenie oparło się na tym, że używali do tego sprowadzanych bezpośrednio, własnym sumptem, chińskich części zamiennych, zamiast płacić haracz za oryginalne chińskie części zamienne u Apple. Najwyraźniej według policji, dzielnie wspomaganej przez kupertyńskich prawników, iPhone z wymienionymi pleckami to już nie jest oryginał spełniający niezbędne normy amazingu.
Ciekawe, od kiedy to, k..wa, wymiana rozbitego wyświetlacza, spalonego chipa albo włożenie iPhona do nowej obudowy to przestępstwo? Ludzie zlecają to po taniości właśnie w takich małych serwisach i wiedzą, co dostają z powrotem. I tu pojawia się bardzo ciekawy wątek oryginalności iPhona. Skoro bowiem, jak twierdzą niektórzy, iPhone jest cudem kosmicznej inżynierii i składa się z wyjątkowych, unikalnych i projektowanych tylko dla niego podzespołów, to jakim cudem ci zbrodniarze zdobyli zamienniki?
Najwyraźniej oryginalność iPhona polega na tym, że musi być zrobiony wyłącznie z części, które dostają błogosławieństwo Apple po zmontowaniu w fabryce Foxconna czy Pegatrona, ale poza oficjalnym obiegiem są już "be". W czymże są gorsze? Tylko Apple to wie...
Skoro ktoś zdobył te części, to przecież muszą pochodzić z tej samej linii produkcyjnej co "oryginały" - od współpracujących z Apple podwykonawców. Być może to nie odnosi się do plastików, ale nikt mi nie wmówi, że gdzieś w ziemiankach w Senegalu fałszerze pokątnie produkują wyświetlacze Retina, chipy A6 albo płytki z elektroniką do iPhona.
A więc albo te części są tej samej proweniencji co montowane przez Apple i wszystko jest w porządku z wyjątkiem wymogu namaszczenia, albo - skoro można je zastąpić czymkolwiek - wychodzi na to, że iPhone wcale nie jest taki cudowny i jest zwykłym składakiem, skleconym z powszechnie dostępnych masowych komponentów...
Coś mi tu śmierdzi... Wyobraź sobie, że chcesz wymienić uszkodzoną przez świstaki chłodnicę w swoim Lamborghini i musisz w autoryzowanym serwisie kupić oryginalną, sakramencko drogą, jedyną możliwą chłodnicę od Lambo - taką samą, jaką montuje się w fabryce. A znajomy mechanik mówi ci, że zrobi to pięć razy taniej, bo to tak naprawdę to żaden unikat, tylko chłodnica od Pandy, którą Lambo kupuje po cichu u Fiata i branduje swoim bykiem. Korzystasz i jesteś zadowolony. A parę dni później mechanika najeżdża nasłana przez Lambo policja. Za handel "podróbkami"...
Źródło: Cult of Mac
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!