Apple wynajduje interpolację
Niedawno ujawniony patent Apple wskazuje, że kupertyńscy inżynierowie postanowili przystąpić do toczącej się w świecie komórkowych aparató...
https://applefobia.blogspot.com/2014/05/apple-wynajduje-interpolacje.html
Niedawno ujawniony patent Apple wskazuje, że kupertyńscy inżynierowie postanowili przystąpić do toczącej się w świecie komórkowych aparatów fotograficznych rywalizacji na megapiksele. Ale nie tak, jak myślicie...
Zazwyczaj, aby osiągnąć wyższą rozdzielczość zdjęcia, montuje się w aparacie większą matrycę. O ile jest to uzasadnione w przypadku profesjonalnego sprzętu pełnoformatowego, to telefonach komórkowych nie ma za grosz sensu, bo obiektyw wielkości tylnej dziurki chudego kolibra i tak nie przepuści wystarczającej ilości informacji optycznej. Nawet szafirowe oczko iPhona nie jest w stanie zmienić praw fizyki.
Apple poszło zatem inną drogą. Wpadli na epokowy pomysł, jak po taniości robić zdjęcia o podwyższonej rozdzielczości, nie zmieniając wielkości matrycy ani optyki iPhona. Patent nazywa się "Super-Resolution based on optical image stabilization" i jak wynika z opisu, chodzi nałożenie na siebie kilku obrazów uzyskanych przez wielokrotną ekspozycję.
Kluczową rolę ma tu grać optyczny stabilizator obrazu, który będzie innowacyjnie telepał się na wszystkie strony, robiąc serię zdjęć pod różnymi kątami. Z tego kociokwiku specjalny super-procesor obrazu ma poskładać do kupy zdjęcie o super-rozdzielczości. Ha! Nowe iPhony znowu będą miały przełomowy ficzer!
Zwiększanie rozdzielczości obrazu za pomocą obróbki cyfrowej bez zmieniania fizycznych parametrów matrycy w tanich aparatach i kamerkach internetowych nazywa się interpolacją i de facto jest to chwyt marketingowy dla ukrycia żałosnych parametrów kamery. Wszak dumny napis na obudowie "16 MP Iterpolated" brzmi o wiele bardziej profesjonalnie, niż faktycznie osiągalne 4 MP, prawda?
Dlatego, aby odciąć się od tanich, jarmarcznych sztuczek, interpolacja u Apple będzie się nazywać "Super-Resolution" i będzie chroniona patentem. Super rozdzielczość to jest coś! Dzięki temu nowa generacja iPhonów będzie schodzić jak ciepłe bułeczki, a fanboje będą zadzierać nosa z posiadania najlepszego aparatu na rynku. Niestety, jak sądzę, jedynym zauważalnym efektem tego wynalazku będzie błyskawiczne zapełnianie niewymiennej pamięci iPhona plikami o absurdalnej wielkości. Oj, chyba będą musieli przeprosić się z wymiennymi kartami pamięci...
Druga sprawa to pewien dysonans poznawczy, wynikający z szerzących się tu i ówdzie plotek, że nowy iPhone będzie zbyt cienki, by pomieścić stabilizację optyczną. Przed Apple stoi dramatyczny wybór, bo bez stabilizatora raczej ciężko będzie uzyskać "super-resolution". Może dlatego Apple na wszelki wypadek zabezpieczyło sobie tyły i zatrudniło Ari Partinena - speca z Nokii, odpowiedzialnego za znane z telefonów Lumia, doskonałe aparaty PureView. Facet może się jeszcze przydać...
Zazwyczaj, aby osiągnąć wyższą rozdzielczość zdjęcia, montuje się w aparacie większą matrycę. O ile jest to uzasadnione w przypadku profesjonalnego sprzętu pełnoformatowego, to telefonach komórkowych nie ma za grosz sensu, bo obiektyw wielkości tylnej dziurki chudego kolibra i tak nie przepuści wystarczającej ilości informacji optycznej. Nawet szafirowe oczko iPhona nie jest w stanie zmienić praw fizyki.
Apple poszło zatem inną drogą. Wpadli na epokowy pomysł, jak po taniości robić zdjęcia o podwyższonej rozdzielczości, nie zmieniając wielkości matrycy ani optyki iPhona. Patent nazywa się "Super-Resolution based on optical image stabilization" i jak wynika z opisu, chodzi nałożenie na siebie kilku obrazów uzyskanych przez wielokrotną ekspozycję.
Kluczową rolę ma tu grać optyczny stabilizator obrazu, który będzie innowacyjnie telepał się na wszystkie strony, robiąc serię zdjęć pod różnymi kątami. Z tego kociokwiku specjalny super-procesor obrazu ma poskładać do kupy zdjęcie o super-rozdzielczości. Ha! Nowe iPhony znowu będą miały przełomowy ficzer!
Zwiększanie rozdzielczości obrazu za pomocą obróbki cyfrowej bez zmieniania fizycznych parametrów matrycy w tanich aparatach i kamerkach internetowych nazywa się interpolacją i de facto jest to chwyt marketingowy dla ukrycia żałosnych parametrów kamery. Wszak dumny napis na obudowie "16 MP Iterpolated" brzmi o wiele bardziej profesjonalnie, niż faktycznie osiągalne 4 MP, prawda?
Dlatego, aby odciąć się od tanich, jarmarcznych sztuczek, interpolacja u Apple będzie się nazywać "Super-Resolution" i będzie chroniona patentem. Super rozdzielczość to jest coś! Dzięki temu nowa generacja iPhonów będzie schodzić jak ciepłe bułeczki, a fanboje będą zadzierać nosa z posiadania najlepszego aparatu na rynku. Niestety, jak sądzę, jedynym zauważalnym efektem tego wynalazku będzie błyskawiczne zapełnianie niewymiennej pamięci iPhona plikami o absurdalnej wielkości. Oj, chyba będą musieli przeprosić się z wymiennymi kartami pamięci...
Druga sprawa to pewien dysonans poznawczy, wynikający z szerzących się tu i ówdzie plotek, że nowy iPhone będzie zbyt cienki, by pomieścić stabilizację optyczną. Przed Apple stoi dramatyczny wybór, bo bez stabilizatora raczej ciężko będzie uzyskać "super-resolution". Może dlatego Apple na wszelki wypadek zabezpieczyło sobie tyły i zatrudniło Ari Partinena - speca z Nokii, odpowiedzialnego za znane z telefonów Lumia, doskonałe aparaty PureView. Facet może się jeszcze przydać...