Apple oskarżone o szerzenie pornografii
Apple właśnie utraciło duży punkt w swej heroicznej walce z cyckami . Tak się starają, a tu okazuje się, że mimo wszystkich wysiłków kuperty...
https://applefobia.blogspot.com/2013/07/apple-szerzy-pornografie.html
Apple właśnie utraciło duży punkt w swej heroicznej walce z cyckami. Tak się starają, a tu okazuje się, że mimo wszystkich wysiłków kupertyńskich cenzorów, nawet sprzęt Apple nie chroni przed pornografią...
To niezwykle przykre doświadczenie spotkało niejakiego Chrisa Seviera, byłego adwokata z Tennessee, który używając sprzętu Apple odkrył w wieku emerytalnym pornografię i uzależnił się od niej, co fatalnie wpłynęło na jego relacje z małżonką.
Jak sam twierdzi w obszernym pozwie przeciwko Apple, z powodu banalnej literówki w przeglądarce Safari trafił w takie obszary internetów, których istnienia wcześniej nie podejrzewał, a które całkowicie wywróciły jego świat do góry nogami i zrujnowały pożycie małżeńskie.
Rzekomo chodziło o prostą literówkę związaną z Facebookiem, ale jak donoszą moje borsuki zwiadowcze z USA, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Podobno emeryt poszukiwał w internetach oferty na "promocyjny masaż shiatsu dla seniorów" a tymczasem systemowy słownik Apple podpowiedział mu "perwersyjne sado-maso dla swingersów". Zupełnie nie wiadomo dlaczego...
Z racji słabego wzroku adwokat nie zauważył tej pomyłki i kliknął, potwierdzając frazę wyszukiwania, przez co lubieżnie otworzyły się przed nim kuszące bramy piekieł, rozpusty i perwersji (jak sądzę ze szczególnym uwzględnieniem transseksualnej zoofilii), w które ochoczo wkroczył dziarskim kurcgalopkiem, przyklepując siwą zaczeskę i poprawiając na sobie beżową emerycką kamizelkę operacyjną, i nie zdając sobie sprawy z tego, że powrotu już nie ma.
Potem nie mógł już przestać, gdyż oglądane na Maku strony porno zaoferowały zbyt silną jak na jego ograniczenia "stymulację biologiczną". W ten sposób w ciągu paru miesięcy, w niepojęty sposób myląc się za każdym razem przy wpisywaniu adresów w Safari, całkowicie wbrew swej woli uzależnił się od pornografii, zaniedbując żonę, kota i ogródek. A że sprzęt z jabłuszkiem oferuje niesamowitą jakość obrazu i dźwięku, Mr. Sevier całkowicie zatracił też zdolność odróżniania wirtualnego seksu od rzeczywistości, o co ma teraz żal do Apple.
Jak napisał w pozwie emerytowany adwokat, z winy sprzętu Apple doszło do "nieuczciwej konkurencji" pomiędzy atrakcyjnymi aktorkami porno, a jego niemłodą już żoną, którą to rywalizację, ku jego szczerej rozpaczy, w cuglach i akselbantach wygrały cycate piękności z internetu. Właściwie to trudno się temu dziwić...
Pozew zawiera jeszcze całą masę innych oskarżeń i nacechowanych moralnym oburzeniem aktów strzelistych, ale podstawowa teza jest taka, że Apple niedostatecznie zabezpiecza swój sprzęt przed dostępem maluczkich do pornografii, siejąc zgorszenie i deprawację. O posiadaniu choćby połowy mózgu i zdrowym rozsądku nie ma tam ani słowa...
Według Seviera sprzęt Apple powinien być fabrycznie zabezpieczony blokadą, zdejmowaną dopiero po złożeniu przez użytkownika pisemnego oświadczenia o pełnoletności i szczerej, nieprzymuszonej woli obcowania z pornografią. Brak takiej blokady to jawne propagowanie moralnej zgnilizny, dziesiątkującej hipsterów i emerytów w każdym wieku.
Nie wiadomo, jak Apple zareaguje na ten pozew, bo sprawa jest poważna - na jednaj szali waży się ryzyko utraty wizerunku firmy, a na drugiej doskonała okazja na masową promocję wśród amerykańskich emerytów. Tak czy siak, panu Sevierowi życzę udanej walki z pornograficznym gigantem z Cupertino, a tymczasem wpisuję go na rezerwową listę iDiotów...
Źródło i oryginalny pozew: Huffington Post
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!
To niezwykle przykre doświadczenie spotkało niejakiego Chrisa Seviera, byłego adwokata z Tennessee, który używając sprzętu Apple odkrył w wieku emerytalnym pornografię i uzależnił się od niej, co fatalnie wpłynęło na jego relacje z małżonką.
Jak sam twierdzi w obszernym pozwie przeciwko Apple, z powodu banalnej literówki w przeglądarce Safari trafił w takie obszary internetów, których istnienia wcześniej nie podejrzewał, a które całkowicie wywróciły jego świat do góry nogami i zrujnowały pożycie małżeńskie.
Rzekomo chodziło o prostą literówkę związaną z Facebookiem, ale jak donoszą moje borsuki zwiadowcze z USA, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Podobno emeryt poszukiwał w internetach oferty na "promocyjny masaż shiatsu dla seniorów" a tymczasem systemowy słownik Apple podpowiedział mu "perwersyjne sado-maso dla swingersów". Zupełnie nie wiadomo dlaczego...
Z racji słabego wzroku adwokat nie zauważył tej pomyłki i kliknął, potwierdzając frazę wyszukiwania, przez co lubieżnie otworzyły się przed nim kuszące bramy piekieł, rozpusty i perwersji (jak sądzę ze szczególnym uwzględnieniem transseksualnej zoofilii), w które ochoczo wkroczył dziarskim kurcgalopkiem, przyklepując siwą zaczeskę i poprawiając na sobie beżową emerycką kamizelkę operacyjną, i nie zdając sobie sprawy z tego, że powrotu już nie ma.
Potem nie mógł już przestać, gdyż oglądane na Maku strony porno zaoferowały zbyt silną jak na jego ograniczenia "stymulację biologiczną". W ten sposób w ciągu paru miesięcy, w niepojęty sposób myląc się za każdym razem przy wpisywaniu adresów w Safari, całkowicie wbrew swej woli uzależnił się od pornografii, zaniedbując żonę, kota i ogródek. A że sprzęt z jabłuszkiem oferuje niesamowitą jakość obrazu i dźwięku, Mr. Sevier całkowicie zatracił też zdolność odróżniania wirtualnego seksu od rzeczywistości, o co ma teraz żal do Apple.
Jak napisał w pozwie emerytowany adwokat, z winy sprzętu Apple doszło do "nieuczciwej konkurencji" pomiędzy atrakcyjnymi aktorkami porno, a jego niemłodą już żoną, którą to rywalizację, ku jego szczerej rozpaczy, w cuglach i akselbantach wygrały cycate piękności z internetu. Właściwie to trudno się temu dziwić...
Pozew zawiera jeszcze całą masę innych oskarżeń i nacechowanych moralnym oburzeniem aktów strzelistych, ale podstawowa teza jest taka, że Apple niedostatecznie zabezpiecza swój sprzęt przed dostępem maluczkich do pornografii, siejąc zgorszenie i deprawację. O posiadaniu choćby połowy mózgu i zdrowym rozsądku nie ma tam ani słowa...
Według Seviera sprzęt Apple powinien być fabrycznie zabezpieczony blokadą, zdejmowaną dopiero po złożeniu przez użytkownika pisemnego oświadczenia o pełnoletności i szczerej, nieprzymuszonej woli obcowania z pornografią. Brak takiej blokady to jawne propagowanie moralnej zgnilizny, dziesiątkującej hipsterów i emerytów w każdym wieku.
Nie wiadomo, jak Apple zareaguje na ten pozew, bo sprawa jest poważna - na jednaj szali waży się ryzyko utraty wizerunku firmy, a na drugiej doskonała okazja na masową promocję wśród amerykańskich emerytów. Tak czy siak, panu Sevierowi życzę udanej walki z pornograficznym gigantem z Cupertino, a tymczasem wpisuję go na rezerwową listę iDiotów...
Źródło i oryginalny pozew: Huffington Post
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO? DOŁĄCZ DO APPLEFOBII!