Krętacze
Apple potrafi nie tylko opchnąć wielokrotnie tego samego iPhona , ale również sprzedać dwukrotnie te same bilety na swoją konferencję poświę...
https://applefobia.blogspot.com/2013/05/kretacze.html
Apple potrafi nie tylko opchnąć wielokrotnie tego samego iPhona, ale również sprzedać dwukrotnie te same bilety na swoją konferencję poświęconą antycznym technologiom. I to w dodatku robiąc wrażenie, że jest na nie ogromny popyt...
Być może pamiętacie informację, że sprzedaż biletów na tegoroczną konferencję WWDC pobiła wszelkie rekordy. Podobno chętnych było tylu, że po niecałych dwóch minutach sprzedaży padły serwery, a Apple ogłosiło zaraz potem, że wszystkie 5000 biletów poszło na pniu jak świeże bułeczki. G.wno prawda...
Jak wiemy, Apple jest zasłużonym liderem sprzedaży wielokrotnej. Przy premierze OS X Lion, dystrybuowanej w wersji elektronicznej i opłacanej za pomocą transakcji online, niektórzy userzy odkryli, że Apple naliczyło i pobrało z ich rachunku bankowego wielokrotność należnej kwoty. Niektórym nawet po 122 razy. A ile potem było zabawy przy odkręcaniu transakcji i udowadnianiu, że nie ściągnąłeś sobie kilkunastu kopii Liona...
Tym razem historia wyglądała w taki sposób, że podczas internetowej sprzedaży biletów na WWDC 2013 większość chętnych odeszła od komputerów z kwitkiem, bo już po 71 sekundach na ekranach pojawiła się informacja, że wszystkie bilety zostały wyprzedane.
Ten niebywały rekord szybkości sprzedaży oczywiście został roztrąbiony przez dział PR Apple, a wszyscy - ze mną na czele - kręcili głowami z podziwem i niedowierzaniem. I całkiem słusznie. Jak się okazuje, Apple sprzedało te bilety dwa razy. Za pierwszym razem teoretycznie, a dopiero za drugim - naprawdę.
A było pewnie tak... Kiedy szlag trafił niewydolne serwery, a oprogramowanie napisane przez genialnych programistów z Cupertino dostało kompletnego kręćka uniemożliwiając dalszą sprzedaż - Apple zostało z pęczkiem biletów w ręku. I co zrobili? Ano wydali triumfalny komunikat o wyprzedaniu biletów, który nie tylko zamaskował awarię systemu sprzedaży, ale również zamienił techniczną katastrofę w propagandowy sukces.
A potem - cichcem, boczkiem, salcesonem - przedstawiciele Apple skontaktowali się z osobami z listy oczekujących, dla których rzekomo zabrakło biletów i już w całkowicie tradycyjny sposób, niezawodną metodą sprzedaży bezpośredniej, proponowali im miejscówki na konferencję. Te same, które podobno sprzedały się w tak błyskawicznym tempie...
Jak pisze Cult of Mac, udokumentowano co najmniej kilkaset takich przypadków, gdy Apple usiłowało opchnąć komuś po cichu "wyprzedane" bilety na WWDC, więc pewnie było ich o wiele więcej. Oczywiście można było ponownie skierować bilety do oficjalnej dystrybucji przez internet, ale to byłoby przyznanie się do wpadki z niewydolnym systemem sprzedaży i do propagandowej manipulacji. A na to Apple przecież nie może sobie pozwolić. Za bardzo dbają o reputację...
Być może pamiętacie informację, że sprzedaż biletów na tegoroczną konferencję WWDC pobiła wszelkie rekordy. Podobno chętnych było tylu, że po niecałych dwóch minutach sprzedaży padły serwery, a Apple ogłosiło zaraz potem, że wszystkie 5000 biletów poszło na pniu jak świeże bułeczki. G.wno prawda...
Jak wiemy, Apple jest zasłużonym liderem sprzedaży wielokrotnej. Przy premierze OS X Lion, dystrybuowanej w wersji elektronicznej i opłacanej za pomocą transakcji online, niektórzy userzy odkryli, że Apple naliczyło i pobrało z ich rachunku bankowego wielokrotność należnej kwoty. Niektórym nawet po 122 razy. A ile potem było zabawy przy odkręcaniu transakcji i udowadnianiu, że nie ściągnąłeś sobie kilkunastu kopii Liona...
Tym razem historia wyglądała w taki sposób, że podczas internetowej sprzedaży biletów na WWDC 2013 większość chętnych odeszła od komputerów z kwitkiem, bo już po 71 sekundach na ekranach pojawiła się informacja, że wszystkie bilety zostały wyprzedane.
Ten niebywały rekord szybkości sprzedaży oczywiście został roztrąbiony przez dział PR Apple, a wszyscy - ze mną na czele - kręcili głowami z podziwem i niedowierzaniem. I całkiem słusznie. Jak się okazuje, Apple sprzedało te bilety dwa razy. Za pierwszym razem teoretycznie, a dopiero za drugim - naprawdę.
A było pewnie tak... Kiedy szlag trafił niewydolne serwery, a oprogramowanie napisane przez genialnych programistów z Cupertino dostało kompletnego kręćka uniemożliwiając dalszą sprzedaż - Apple zostało z pęczkiem biletów w ręku. I co zrobili? Ano wydali triumfalny komunikat o wyprzedaniu biletów, który nie tylko zamaskował awarię systemu sprzedaży, ale również zamienił techniczną katastrofę w propagandowy sukces.
A potem - cichcem, boczkiem, salcesonem - przedstawiciele Apple skontaktowali się z osobami z listy oczekujących, dla których rzekomo zabrakło biletów i już w całkowicie tradycyjny sposób, niezawodną metodą sprzedaży bezpośredniej, proponowali im miejscówki na konferencję. Te same, które podobno sprzedały się w tak błyskawicznym tempie...
Jak pisze Cult of Mac, udokumentowano co najmniej kilkaset takich przypadków, gdy Apple usiłowało opchnąć komuś po cichu "wyprzedane" bilety na WWDC, więc pewnie było ich o wiele więcej. Oczywiście można było ponownie skierować bilety do oficjalnej dystrybucji przez internet, ale to byłoby przyznanie się do wpadki z niewydolnym systemem sprzedaży i do propagandowej manipulacji. A na to Apple przecież nie może sobie pozwolić. Za bardzo dbają o reputację...