applefobia
Applefobia


Loading...

Burak i jabłka, czyli z życia wyższych sfer

Nie bardzo lubię pisać o buractwie wynikającym z nadmiaru pieniędzy, bo temat jest bolesny i dotyczy zbyt wielu osób, a przy tym sprawia wra...

Nie bardzo lubię pisać o buractwie wynikającym z nadmiaru pieniędzy, bo temat jest bolesny i dotyczy zbyt wielu osób, a przy tym sprawia wrażenie, jakbym komuś czegoś zazdrościł. Tym razem jednak temat aż się prosił, bo mocno wiąże się z Apple i całą jego lanserską otoczką. A zazdrościć naprawdę nie ma czego...




A zatem poznajcie Lavisha. To pozujący na hipstera 17-latek z San Francisco, mieszkający w penthousie na wysokim piętrze, co powoduje u niego ostre objawy choroby wysokościowej. Lavish ma forsy jak lodu, pija kawę ze Starbucksa (nigdy nie słyszał o kopi luwak?), nosi drogie ciuchy i uwielbia się tym chwalić, publikując na internetach swoje kiepskie, instagramowane focie.



Trochę się dziwię, bo taki krezus powinien mieć osobiste oprogramowanie pisane na zamówienie, a nie jakiegoś prostackiego Instagrama. Czyżby nie mógł wyrwać się z sideł popkultury i ciasnoty własnego umysłu? Biedactwo... I jakoś nie przyszło mu do głowy, że wyświetlające się na stronie reklamy Google to obciach dla milionera...

Lavish, jako typowy słitfociarz, nie jest w stanie wyjść poza oklepane tematy, prezentując swoje hipsterskie buty od Kanye Westa po $4k, pękate pliki banknotów czy galanterię od Louisa Vouttona oraz typowe milionerskie zabawy w rodzaju puszczania kasy balonem czy spłukiwania pozłacanego kibla markową wodą mineralną.




Lubi też kręcone iPhonem pionowe filmy z banknotami w roli głównej:




Jak przystało na wybitnego artystę, krezusa i króla świata, Lavish ma innych za nędzarzy, wieśniaków i negrów i wcale tego nie kryje, co sugeruje, że jego forsa jest raczej młoda i świeżo rwana, a on sam boryka się z kompleksami na tle rasowym, bowiem - jak się tak bliżej przyjrzeć - do pełnej białości brakuje mu jeszcze parędziesiąt bajtów w modelu RGB.

Buractwo w tak młodym wieku to coraz częstsze zjawisko i przy tym najlepszy dowód, że za dowolnie dużą kasę nie kupi się nawet miniaturowego rozumku, o guście i dobrych manierach nie wspominając. Cała kreatywność i aktywność życiowa Lavisha sprowadza się do kupowania drogiego stuffu i robienia błędów ortograficznych w burackich podpisach pod instagramowanymi fotkami.




Lavish namiętnie fotografuje się ze swoimi drogimi samochodami. Niestety sam jeszcze nie ma prawa jazdy i musi korzystać z usług szofera, ale za to już umie sam podpisać się na kubku kawy ze Starbucksa. Uwielbia fotografować się ze swoimi kartami kredytowymi, biżuterią i w pretensjonalnych ciuchach z widocznymi metkami. Widać, że jak dorośnie, to będzie z niego pierwszorzędny gangsta...




Lavish nie fotografuje się natomiast z dziewczynami, co trochę mnie dziwi, bo znając ludzką naturę, powinien mieć nieustannie wokół siebie wianuszek oddanych wielbicielek, wyznających mu miłość hormonalną. Zwłaszcza, że sypie kasą na lewo i... ten, no... to drugie lewo. Oczywiście daje to asumpt do różnych stereotypowych opinii o upodobaniach miłośników Apple, ale pozwólcie, że tym akurat nie będę się zajmował.

Poza tym wyraźnie widać, że nikt nie kocha Lavisha, nie ma przyjaciół i na wszystkich zdjęciach jest przeraźliwie samotny - z wyjątkiem sytuacji, gdy wręcza komuś pieniądze. Pęta się po pustym penthousie, jada samotnie, sam robi zakupy. Gdybym się nie brzydził, to może nawet byłoby mi go trochę żal.

Ale przejdźmy do sedna sprawy. Co jeszcze może zrobić niezbyt kreatywny siurek z bajecznie bogatej rodziny? Oczywiście nakupić sobie iPhonów. Kto bogatemu zabroni? Lavish kocha Apple - do tego stopnia, że kupuje sobie gadżety z jabłkiem w hurtowych ilościach, nie bacząc na to, że iPhona - podobnie jak i rolki papieru toaletowego - da się używać jednego naraz. No, chyba, że umie się grać w makao...





Lavish uwielbia gadżety Apple i nie bacząc na drobne niewygody, stara się zawsze mieć je pod ręką...




...albo chociaż ładnie poukładane w kupki i ustawione na widoku:






No i tutaj wychodzi na jaw prawda o Lavishu. Lansowanie się z produktami Apple dowodzi, że Lavish jest świeżo wzbogaconym burakiem, który nigdy w życiu nie będzie miał prawdziwej klasy, choć wydaje mu się, że kupując wagon iPhonów sięgnął wyżyn wyrafinowania.

Jeśli Apple ma stanowić synonim luksusu, to Lavish nie zrozumiał podstawowej zasady, która mówi, że jeśli coś jest naprawdę luksusowe i unikalne, to stać cię na jedną sztukę. Jeśli towar jest dostępny bez ograniczeń w dowolnej ilości, to znaczy, że mamy do czynienia jedynie z chińską masówką.

Yo Lavish, it's a fail, bitch...


Źródło (z dużymi niesmakiem): It's Lavish Bitch



starbucks 3367566022736277938

Strona główna item

Bądź na bieżąco



REKLAMY






Losowy wpis z archiwum

Archiwum bloga