Mac Pro - profesjonalizm w każdym pikselu
Apple ma wyjątkowy talent, rzadko spotykany w innych zakątkach świata - za co by się nie wzięli, potrafią to spieprzyć tak koncertowo, że...
http://applefobia.blogspot.com/2015/01/mac-pro-profesjonalizm-w-kazdym-pikselu.html
Apple ma wyjątkowy talent, rzadko spotykany w innych zakątkach świata - za co by się nie wzięli, potrafią to spieprzyć tak koncertowo, że nawet Filharmonikom Wiedeńskim opadają smyczki i pałeczki...
Rynek PRO rządzi się swoimi prawami. Kupując maszynę do pracy, użytkownik oczekuje niezawodności, długowieczności (stacji roboczych nie zmienia się co sezon dla szpanu w Starbucksie), nieograniczonych możliwości rozbudowy oraz przede wszystkim poczucia pewności, że rozpoczynając rano projekt, dociągnie się do wieczora z nienaruszonymi włosami na głowie i niezaplutą brodą.
W rezerwacie Apple jest inaczej. Wręcz odwrotnie. Dzięki swoim kompaktowym gabarytom Maki Pro doskonale nadają się do szpanowania w Starbucksie, lecz jeśli idzie o możliwości ich rozbudowy, to są równie podatne na modyfikacje, jak puszka byczków w tomacie (tutaj, tutaj i tutaj).
Natomiast co do niezawodności i poczucia bezpieczeństwa, stacje robocze Apple już po roku od swej urojonej premiery konsekwentnie zmierzają do ścisłej czołówki urządzeń, przy których nie da się pracować, nie wyrywając sobie codziennie garściami włosów z głowy i nie plując obficie w brodę. Doświadczyli tego niektórzy makjuzerzy, którzy przy próbie zagonienia Maka Pro do prac graficznych coraz częściej widują na ekranie coś takiego:
Apple zawsze miało aspiracje do powiązań ze światem sztuki, ale jak sądzę, dla większości makjuzerów ten przykład ekranowej sztuki nowoczesnej może być nieco zbyt awangardowy i niezgodny z oczekiwaniami. Jak się okazuje, podobne usterki i artefakty pojawiały się na Makach Pro już w OS X Mavericks i aktualizacja do Yosemite niczego nie zmieniła.
Pomaga natomiast przejście z OS X na Windows - karty grafiki w cudowny sposób zaczynają działać bez zarzutu - co dowodzi, że programiści z Redmond potrafią stworzyć sterownik do wszystkiego, co żre prąd, zaś geniusze z Cupertino nie radzą sobie nawet z napisaniem we własnym systemie operacyjnym kawałka kodu, działającego z wymyśloną przez siebie konfiguracją sprzętową.
Przy okazji okazuje się, że Windows wykrywa wbudowane w Maka Pro wspaniałe, podwójne, profesjonalne karty graficzne FirePro jako zwyczajne Radeony HD7900 z 2012 roku, które były przestarzałe jeszcze przed premierą Maka Pro. Nie trzeba chyba nadmieniać, że te same Radeony w komputerach innych producentów sprawują się bez zarzutu. No cóż - jak widać, w Cupertino potrafią spierdzielić każdą kartę graficzną...
Poza tandetnymi sterownikami Apple, drugim podejrzanym o powodowanie zniekształceń obrazu jest temperatura - użytkownicy ku swemu zaskoczeniu odkryli, że Maki Pro grzeją się jak norka w rui przy byle robocie. A to zdecydowanie nie służy bebechom, upchanym w za ciasnej puszce. Szok, płacz, niedowierzanie!
Jak się przypuszcza, pewna część najbardziej ekstremalnych przypadków przegrzania była spowodowana ustawieniem Maków do góry nogami przez mniej rozgarniętych userów. Tutaj udało się uzyskać natychmiastową poprawę poprzez ustawienie obudowy we właściwy sposób. Niestety nawet po tym zabiegu Maki nadal grzeją się jak cholera i wszystko wskazuje na to, że po prostu zepsuły się te niebieskie strzałki, które tak skutecznie chłodziły wnętrze na animowanych filmach promocyjnych Apple...
Makjuzerzy, którzy liczyli na pomoc Apple w tej sprawie, zostali potraktowani zgodnie ze sprawdzoną firmową filozofią "naprawa przez wymianę". Jednemu z nich serwis trzykrotnie wymienił karty graficzne. Na takie same... Oczywiście nic nie pomogło. Równie dobrze można w nieskończoność wymieniać zepsute zęby na takie same - dalej za cholerę nie da się jeść landrynek.
Skoro Apple nie radzi sobie z sytuacją, trzeba sobie radzić samemu. Jak donoszą różne makjuzerskie fora dyskusyjne, rozwiązaniem problemu jest dodatkowe chłodzenie Maka Pro. Wygląda na to, że znowu miałem rację, przewidując nadejście iFreeze w nagłym napadzie wizjonerstwa po premierze Maka... Oczywiście zanim to wysokiej jakości, profesjonalne akcesorium do profesjonalnej stacji roboczej Apple pojawi się w sprzedaży, macochistom muszą wystarczyć doraźne sposoby chłodzenia - domontowanie dodatkowego wiatraka, ustawienie na skrzynce z lodem czy podpięcie chłodnicy od Żuka. Dla niektórych problem okazuje się tyle poważny, że zaczyna już mieć zauważalny wpływ na krajobraz i infrastrukturę energetyczną...
Niestety, w okolicach zamieszkania właścicieli Maków Pro zaczyna już brakować wież chłodniczych w elektrowniach, więc większość makjuzerów będzie musiała zrezygnować z używania swoich stacji roboczych do poważnej pracy na rzecz bardziej rozrywkowych zastosowań. Jest światełko w tunelu! Jak się okazuje, Mac Pro doskonale nadaje się jako napęd do dmuchańca...
Źródło: Apple Insider