applefobia
Applefobia


Loading...

Z cyklu "Jak to się robi w rezerwacie" - notatki na iPadzie

Ponieważ premierowy odcinek cyklu spotkał się z ciepłym przyjęciem i dużym zainteresowaniem, przedstawiam czym prędzej następne tec...



Ponieważ premierowy odcinek cyklu spotkał się z ciepłym przyjęciem i dużym zainteresowaniem, przedstawiam czym prędzej następne technologiczne kuriozum z rezerwatu...

Jakoś tak się przyjęło, że po naszej stronie mentalnej barykady, dzielącej rezerwat Apple od świata wolnych ludzi, sięgamy po proste, wręcz oczywiste rozwiązania w celu realizacji naszych potrzeb. Weźmy na przykład funkcję tabletu jako notesu. Wystarczy zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt - powiedzmy Galaxy Note - a potem, gdy mamy ochotę coś zanotować lub narysować, po prostu wyciągamy rysik i używamy tabletu jak notesu albo szkicownika.

W rezerwacie Apple nie ma miejsca na takie fanaberie. Po pierwsze wybór tabletów ogranicza się wyłącznie do iPada, który natywnie nie obsługuje rysika, gdyż ten - w ramach promocji jedynej słusznej technologii palcowej - został wyklęty jeszcze przez Steva Jobsa słowami "gdy widzisz rysik, znaczy że spieprzyli". I choć Apple oficjalnie wciąż głosi wyższość palucha nad urządzeniami wskazującymi, to hipokryci z Cupertino po cichu załatwili sobie parę patentów na rysiki, w tym na jedyny w swoim rodzaju stylus z włosiem. Tylko jakoś nie kwapią się do wprowadzenia ich w życie. Boją się klątwy Jobsa, czy co?

A tymczasem kreatywni twórcy z rezerwatu, czując zniewalający zew talentu, też chcieliby używać iPadów do notowania i rysowania. Gotowi są to robić, nie bacząc nawet na klątwy i oficjalny firmowy etos, ale niestety nie bardzo mają czym. Ofiarowanym przez anatomię paluchem można co najwyżej nabazgrać wielkie kulfony jak kura pazurem, a efekty są opłakane, czego dowodem jest próba podpisania się na iPadzie przez Baraka Obamę:



Oczywiście są jeszcze stylusy, ale większość dostępnych rysików ma urodę i parametry parówki cielęcej...


...lub dziwaczną konstrukcję przypominającą narzędzia dentystyczne...



...a wszystko to razem ma tyle wspólnego z precyzją, co rozbiór tuszy wieprzowej po pijaku z neurochirurgią. Ale od czego jest "think different"?

Z odsieczą przychodzi akcesorium o zadziwiająco krótkiej i prostej nazwie - Equil Smartpen 2. Owszem, w przeciwieństwie do opisywanego poprzednio HyperDrive MacBook Storage Expandera nazwa faktycznie jest prosta, ale za to budowa jest niepomiernie bardziej skomplikowana. Co my tu mamy?


Zobaczmy... etui ze stacją dokującą, stylus o wyglądzie testu ciążowego na baterie, jakiś odbiorniko-nadajnik, łączność Bluetooth, a do tego wszystkiego jeszcze dodatkowy zasilacz. I to ma być ten słynny minimalizm, opiewany w pieśniach o cudownej funkcjonalności sprzętu Apple? W dodatku wszystko razem ma wielkość pudełka po czekoladzie Toblerone...




Jak to cudo działa? Inaczej niż wam się wydaje. O wiele inaczej... Rysowanie na ekranie iPada? Wolne żarty. To zbyt mainstreamowe. A może zbyt zaawansowane technicznie? W rezerwacie robi się to tak:



Bierzecie papierowy notes, przypinacie do niego nadajniko-odbiornik z klipsem (nie zapomnijcie o naładowaniu akumulatora), łączycie go przez Bluetooth z iPadem, a potem bazgrzecie testem ciążowym rysikiem po kartce co tam chcecie. Rysika też nie zapomnijcie naładować. Jak już połączycie wszystko do kupy, a iOS akurat będzie w dobrym humorze i nie będzie miał kłopotów z Bluetooth, to wasze notatki w magiczny sposób pojawią się na ekranie iPada, przeniesione z papieru za pomocą tej niesamowicie zaawansowanej technologii. W sumie coś w rodzaju zdalnego sterowania telewizorem za pomocą kija od szczotki...

A pomyśleć, że w normalnym świecie wystarczy wysunąć lekki, precyzyjny i nie wymagający zasilania rysik z docka...


...i już można robić notatki. Na przykład z filmu, oglądanego w okienku obok...



Źródło: Apple Insider

stylus 5014480447806764631
Strona główna item

Bądź na bieżąco



REKLAMY






Losowy wpis z archiwum

Archiwum bloga