Wiocha wkracza na salony
Od dawna pisałem, że zegarek Apple (zwłaszcza w złotej wersji) to paskudztwo dla dorobkiewiczów o nowobogackim poczuciu estetyki. Okazuje...
https://applefobia.blogspot.com/2015/04/wiocha-wkracza-na-salony.html
Od dawna pisałem, że zegarek Apple (zwłaszcza w złotej wersji) to paskudztwo dla dorobkiewiczów o nowobogackim poczuciu estetyki. Okazuje się jednak, że jest jeszcze gorzej...
Jakiś czas temu zastanawialiśmy się, do kogo może należeć zdobne w Apple Watcha włochate, niewątpliwie męskie ramię, odziane w zdecydowanie niemęski różowy sweterek. Wtedy wyglądało to na zwykły błąd wizerunkowy - ot, taka odzieżowa nieporadność, chwila zaćmienia przy porannym komponowaniu wyjściowego outfitu przez któregoś z windowych dyktatorów mody...
Apple od dłuższego czasu czyni nadludzkie starania, aby wykreować jabłocza na lajfstajlowy hit sezonu, ekskluzywny gadżet modowy i obiekt pożądania wszystkich szafiarek świata. Marketingowcy z Cupertino rozpaczliwie upychają go na okładkach kolorowej prasy i magazynów fitnessowych.
Rozdają również to paskudztwo komu popadnie - pod warunkiem, że albo jest celebrytą choć odrobinę bardziej znanym niż Grycanki, albo czarnym raperem z szyją obtartą od noszenia Beatsów, albo przynajmniej nosi siatkowe rajstopy.
Może być również pod spodniami.
W sumie nie ma się co dziwić, skoro Apple Watcha zaprojektował facet w różowych skarpetkach...
Tym razem jednak mamy do czynienia ze świadomie wykreowaną wizerunkową katastrofą. Jak donoszą media, Apple przygotowało specjalną, wartą 25 tysięcy dolców wersję swojego elektronicznego zegarka z melodyjkami specjalnie dla carycy światowej mody, babci Lagerfeld.
Wyszło jak zwykle fatalnie. Babcia Lagerfeld lansowała się ze złotym zegarkiem Apple na własnym przegubie - pomiędzy rękawem tenisowego garnituru a gustownie dobranymi siatkowymi rękawiczkami na zaciśniętych piąstkach - co dało w sumie efekt tak odpustowy, że nie wpadłaby na to nawet Conchita Wurst po zjedzeniu wspólnie z Kanye Westem całego wiadra grzybów halucynogennych.
Apple oczywiście może rozdawać złote zegarki komu chce - celebrytom, gwiazdom, politykom, kosmonautom, a nawet Krzysztofowi Krawczykowi - ale to już chyba wiele nie pomoże. Światowy rekord kiczu został pobity, a cała akcja sprawia, że Apple Watch coraz bardziej jest postrzegany nie jako prawdziwy zegarek dla prawdziwych geeków i wysokiej klasy urządzenie hi-tech, ale jako modowa błyskotka, element garderoby, biżuteryjny dodatek do złotego raperskiego kajdana, różowego sweterka czy kabaretek na krzywych nogach. Skutek jest łatwy do przewidzenia - galerianki znów pójdą na wagary i zrobią za niego wszystko...
Tak się zastanawiam, czy na pewno o to chodziło? Czy Apple - samozwańczy lider światowej technologii - na pewno chciało stworzyć urządzenie dla szafiarek i galerianek? No cóż, jak mawiają kucharze - zaciąłeś się przy rosole, trudno, dziś będzie barszcz. Geniusze z Cupertino nie potrafili zrobić najlepszego i najładniejszego zegarka na rynku, więc marketingowcy zrobili z niego najmodniejszy wiejski dodatek do odzieży w tym sezonie. Tak czy siak, nie może być mowy o porażce - nie kupią go normalni faceci, to rzucą się na niego hipsterzy i szafiarki. Najważniejsze, żeby kasa się zgadzała...